Film "Inni ludzie", czyli desperackie poszukiwanie miłości. "Na kilku płaszczyznach można znaleźć jakiś przekaz"

Elektryzujące kino w rytmie rapu
Źródło: Dzień Dobry TVN
"Inni ludzie" to złożony dramat i elektryzująca opowieść przypominająca teledysk. To również film jakiego jeszcze nie było – nie tylko w Polsce. W Dzień Dobry TVN o swoich rolach w tej produkcji opowiedzieli Sebastian Fabijański oraz Jacek Beler.

O czym jest film "Inni ludzie"?

"Inni ludzie" to adaptacja książki Doroty Masłowskiej w reżyserii Aleksandry Terpińskiej. Produkcję tę ciężko wsadzić w ramki kinematograficznych definicji. Jest to dramat w całości złożony z rapowych rymów i ciężkich beatów stworzonych przez Auera, DJ-a związanego min. z Koka Beats, czyli wytwórnią Pezeta. Ta niestandardowa audiowizualna konwergencja osadzona jest we współczesnej, mrocznej Warszawie.

- "Poezja rapowana", tak bym to skategoryzował. Jest w tym wszystkim historia - która jest najważniejsza - i w efekcie przekaz, ale wszystko jest właściwie do muzyki. Wszystkie dialogi robiliśmy do bitu, który stworzył Auer, czym nam w gruncie rzeczy bardzo pomógł - powiedział Jacek Beler w Dzień Dobry TVN.

- Motto tego filmu, które reżyserka Aleksandra Terpińska powiedziała przed realizacją, jakoś totalnie skradło mi serce. Bo stwierdziła: "Tylko miłość jest w stanie zbawić nas od zła tego świata, jeżeli w porę potrafimy ją dostrzec. A nie potrafimy". I wydaje mi się, że film jest dokładnie o tym - dodał Sebastian Fabijanski.

Bohaterowie "Inni ludzie"

W produkcji "Inni ludzie" poznajemy historię ludzi uwikłanych w miłosny trójkąt w czasach rozpadu więzi, dożywotnich kredytów, diet pudełkowych, taniego wina i nieustającego szumu mediów społecznościowych. Bohaterami są pochodzący ze społecznych nizin Kamil (w tej roli Jacek Beler), jego nieszczęśliwa dziewczyna Aneta (Magdalena Koleśnik), kochanka Iwona, która jest bogatą panią domu (Sonia Bohosiewicz) oraz zdradzający ją mąż Maciej (Marek Kalita). Czuwa nad nimi Jezus w czapce i koronie cierniowej (Sebastian Fabijański). Każdy z nich uosabia współczesne problemy, traumy i nierealne do spełnienia wymagania, lecz łączy ich desperackie poszukiwanie miłości.

- Moja rola to wyznanie z kategorii tych "najgrubszych" można powiedzieć, patrząc na symbol, jakim operujemy. Natomiast z mojego punktu widzenia - takiego ludzkiego, nie mesjanistycznego w żadnym wymiarze - chciałem po prostu dać świadectwo, że ten Jezus to nie jest jakiś facet, który ci grozi palcem albo powie: "Nie, ty nie masz wstępu", tylko to jest gość, który zawsze jest i obojętnie, czego byś nie zrobił, obojętnie, kim byś nie był, to on zawsze na ciebie czeka i nie ocenia - mówił Sebastian Fabijański w naszym programie.

- Kamil to na pewno jest zakładnik swoich dziecięcych marzeń nigdy niezrealizowanych i fakt, że nie może nigdzie zdążyć, ani na nic się załapać - ani na tramwaj, ani na miłość - powoduje u niego frustrację. Chciałby zrobić krok do przodu, a właściwie cały czas tkwi w próżni, która być może bywa dla niego po prostu wygodna. (...) Ja myślę, że tam na kilku płaszczyznach można znaleźć jakiś przekaz. Mi się wydaje, że chyba takim głównym zagadnieniem jest to, że właściwie, kiedy mamy jakieś rozwiązanie na wyciągnięcie ręki, to mamy wrażenie, że ono zawsze tam będzie. Dlatego dokonujemy jakichś różnych innych wyborów, kierujemy się w zupełnie inną stronę, licząc na to, że to cały czas na nas czeka. Kiedy nie zdołamy zrealizować tego, co planowaliśmy i wracamy do tego, co myśleliśmy, że na nas czeka, okazuje się, że tego nie ma - stwierdził Jacek Beler.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie.  Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Sabina Zięba

Źródło zdjęcia głównego: Paweł Wodzyński/East News

podziel się:

Pozostałe wiadomości