"Wracając", czyli Paulina Przybysz i jej powrót z nowym materiałem
20 kwietnia 2023 roku Paulina Przybysz wydała trzeci album. Krążek nosi tytuł "Wracając". Krążek zawiera 13 różnych stylistycznie utworów, które powstały w ciągu trzech ostatnich lat. Opowiadają o równowadze, oswajaniu smutku, tęsknocie za naturą, końcu świata czy polityce. Wokalistka nie bała się także poruszyć tematu wewnętrznych cichych rewolucji. Czym dla niej są?
- Jestem na tyle duża, że zaczynam szukać sedna sprawy. Zawsze miałam problem z marzeniami. Marzenia są super i kocham patrzeć, jak moje dzieci marzą, ale czuję, że wolę marzyć teraz o spokoju. Wracam do tego, do takiej radości i odkrywam, że te rzeczy, które robię, czyli pisanie i śpiewanie piosenek, są dla mnie dalej najfajniejszą zabawą. Dla mnie ten album jest całością, ja go lepię sobą. To jest płyta angażująca – wyznała.
W piosenkach Paulina nie ukrywa także goryczy i niepokoju, jaki wywołuje w niej życie w obecnym świecie. Na pytanie, co najbardziej ją dotyka i przejmuje, odpowiedziała: "Myślę, że jest masę niesprawiedliwości i takiego burdelu, którego poniekąd nie da się posprzątać w naszym pokoleniu. O tym jest piosenka "Przepraszam". Tak jak na poprzedniej już płycie śpiewałam "za mało czytałam, by odpowiednio wybrać rząd", to jest metaforyczne. To jest tak zagmatwane i trudne, że czasami czuję, że muszę przeprosić swoje dzieci, że ja tego nie posprzątam. Pomimo że decydujesz się te dzieci mieć, decydujesz się wprowadzać je w świat taki, jaki jest, to ta granica pomiędzy mówieniem, jaką prawdę się widzi, a tym jak się ją łagodzi, jest bardzo trudna. Dlatego do tej piosenki zaprosiłam młodsze pokolenie. Asthma i ATZ , jest fuzja i trochę wkurzenia – powiedziała.
Artystka obawia się o przyszłość córek. - Może nawet nie tyle w kraju, co w ogóle. Mam wrażenie, że świat stał się dziwnym miejscem, głównym nurtem wychowania w moim przypadku jest autentyczności i reprezentowanie prawdy swoim działaniem – powiedziała.
Paulina, tak jak w piosence "Supergirl", podkreśla, że kobieta ma prawo, by upadać, iść pod prąd, dawać, brać i kochać swoje życie. - Są pewne aspekty życia, które są niepopularne w prezentacji tj. smutek, wstyd, złość, zawiść. Jest tyle rzeczy, które się w nas odbywają, a nie ma ich na Instagramie. Ten numer jest dla mnie, chociaż piszę go w trzeciej osobie – zdradziła.
Jak w życiu każdego z nas, tak i w życiu artystki pojawiły się osoby toksyczne. To między innymi te relacje zainspirowały Paulinę do napisania utworu "Toxic". - Nauczyłam się, że nie da się w życiu do końca niczego odhaczyć, że wszystko jest procesem. Mam wrażenie, że ta płyta też jest o ruchu. Z toksycznymi relacjami i nauczaniem się oddzielania czyjegoś szlamu od swojego, to jest skomplikowana droga – dodała.
Jednak osobami, które w życiu Pauliny są najważniejsze i na które zawsze może liczyć, są członkowie rodziny.
- Rodzina podtrzymuje mnie przy nadziei, że będzie lepiej i mój pies, który wyczuwa emocje. Trochę tak mam, że żyję w dualizmie, że z jednej strony jest ta kulka rodzinna, która jest czymś wspaniałym, cały czas zaskakującym i pełnym wyzwań, ale dającym cały sens. Jest też życie zawodowe, które jest pociągające, jest pasją. Mam nadzieje, że nie będę musiała iść do innej pracy – przyznała.
Siła sióstr w drodze po marzenia
Paulina Przybysz, znana również jako Lil’Sista, czy Pinnawela, karierę muzyczną rozpoczęła wraz z siostrą Natalią. Jak przyznaje, muzyka zawsze obecna była w ich domu rodzinnym, połączyła także rodziców.
- Nasza mama twierdzi, że miała takie odczucia, że świat jest musicalem i że jak chodziła po klatce schodowej, to podśpiewywała. (...) Poznała naszego ojca tak, że była na korepetycjach z matematyki i był tam koleś, który na akordeonie grał bluesa. To ją zastanowiło, tata nie jest muzykiem, ale gra na różnych instrumentach, mama jest malarką i śpiewa. My powoli wkręcałyśmy się w to, że jedną z zabaw jest pisanie piosenek. Mama pracowała też w teatrach, robiła plakaty do "Metra" w Teatrze Buffo. Często było tak, że po szkole siedziałyśmy w teatrze i oglądałyśmy te próby – powiedziała Paulina.
Nieco później muzyczny świat wciągnął i siostry. W latach 2001–2006 i 2011–2013 dziewczyny śpiewały w zespole Sistars, z którym wydały dwa albumy studyjne "Siła sióstr" (2003) oraz "A.E.I.O.U." (2005). Ich talent szybko docenili słuchacze oraz branża muzyczna, a na koncertach pojawiały się tłumy.
- Po maturze z WOS-u zabrał mnie bus do Opola. Tam z zespołem zgarnęliśmy bardzo dużo nagród i kalendarz nagle się zapełnił tak, że już nie poszłam na studia. Może jeszcze pójdę. Trochę myślę, że muzykoterapia mogłaby być fajna, ale też jestem świadoma, że nie wiem, jakie kierunki teraz istnieją - dodała.
Po zawieszeniu zespołu, od 2006 Paulina wydała dwa solowe albumy: "Soulahili" (2008) i "Renesoul" (2011), a za pierwszą płytę otrzymała nominację do nagrody polskiego przemysłu fonograficznego Fryderyka. Wkrótce na świecie pojawiła się córka, a życie zawodowe trzeba było połączyć z przyziemnymi domowymi sprawami.
- To nie było łatwe, ale dlatego, że lubię to, co robię, nie przestałam robić tego, co lubię. Pamiętam, że pierwsze płyty solowe po zawieszeniu zespołu nagrywałam, karmiąc – powiedziała. Na pytanie, co najbardziej zaskoczyło ją w macierzyństwie, odpowiedziała: "Zmęczenie ciała, bezsenności, uważność, czujność i działanie hormonów, które sprawiają, że zapomina się rzeczy".
Dwa lata później Matylda doczekała się siostry Rity. Jak się okazuje, obie dziewczynki, obecnie już nastolatki, mają świetny słuch i uważne są na muzykę. Czego nauczyły mamę?
- Moje dzieci bardzo dużo chcą od życia. Ja byłam bardziej nieśmiała w tym, żeby powiedzieć "chcę to" i muszę przestawiać się na to, że to jest prawidłowa droga. Trzeba chcieć i trzeba rozmyślać, jak to realizować. Tego mnie uczą. Wtedy ja zaczynam sobie myśleć "A ja, co ja chcę?". Ich wrażliwość na różne aspekty sztuki i natury jest poruszająca. To obserwowanie, jak one układają w sobie emocje – powiedziała Paulina.
Paulina Przybysz nie stawia kropki
Paulina Przybysz nie boi się różnorodności. Eksploruje w brzmieniach i gatunkach, szuka, śpiewa i chłonie. Jak przyznała, czuje się spełniona, ale to nie oznacza, że spocznie na laurach. Bowiem śpiewanie i tworzenie jest nie tylko jej pracą, ale i wielką pasją.
- Czuję się spełniona, ale wiem też, że nigdy nie należy stawiać tej kropki. Jestem już coraz bardziej rozluźniona, jak przychodzą problemy czy komplikacje lub rozczarowania. Myślę sobie, że umiem już tak, odlecieć jak dronem i zobaczyć ten wielki obraz z daleka – dodała.
Na pytanie, czego można jej życzyć, odpowiedziała: "Zadowolonych z płyty odbiorców, którzy będą przychodzić na koncerty". A koncertów zapowiada się sporo. Paulinę będziemy mogli zobaczyć m.in. na Olsztyn Green Festival czy na Męskim Graniu.
- Po wakacjach, mam nadzieję, wrócić do większości miast ze swoją płytą. Będzie też jubileuszowe wydarzenie na Stadionie Śląskim, gdzie Jimek prezentuje swój orkiestrowy materiał "Historia polskiego hip-hopu" i tam z Natalią będziemy miały okazje przytoczyć kilka utworów naszego macierzystego zespołu. Na chwilę wrócimy. Po drodze będziemy też towarzyszyć Krzyśkowi Zalewskiemu jako Alibabki, czyli chórzystki Niemena, więc czeka mnie wspaniałe lato. Mam nadzieję, że między koncertami uda mi się zabrać dzieciaki i chłopaka, na jakieś super podróże i zanurzać się w akwenach – podsumowała.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji na Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Punk not dead, czyli 35 lat Big Cyc. "Są jedyną ostoją i takim dobrym smakiem w tym wszystkim, co nas otacza"
- Jared Leto o swoim dzieciństwie. Jego mama miała trudne zadanie
- Córka Romana Polańskiego w roli polskiej agentki. "To prawdziwa James Bond"
Autor: Nastazja Bloch
Reporter: Nastazja Bloch
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN Online