Nielegalne transporty migrantów z Turcji do Europy. Jak działa proceder? "Przemytnik oferuje usługę all inclusive"

Patryk Szczepaniak
Dziennikarskie śledztwo reporterów „Superwizjera” TVN
Źródło: Dzień Dobry TVN
Od wielu tygodni oczy całej Europy skierowane są na granicę polsko-białoruską. To tam przybywają setki migrantów m.in. z Bliskiego Wschodu, mających nadzieję na lepsze życie. Okazuje się, że od dłuższego czasu działa siatka przemytnicza, która odpowiada za transport ludzi. Kto zarabia na tym ogromne pieniądze?

"Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska"

Reporterzy "Superwizjera" pojechali do Turcji, aby pokazać funkcjonujący poza prawem świat pośredników, przemytników i nielegalnych biur organizujących przemyt ludzi. Dzięki rzetelnej pracy dziennikarzy, widzowie TVN dowiedzą się, że to, co zaczęło się przy polsko-białoruskiej granicy w listopadzie, tak naprawdę działo się już dużo wcześniej. W Dzień Dobry TVN opowiedział o tym Patryk Szczepaniak, współautor reportażu.

- Udało nam się tak naprawdę pokazać kulisy, cały biznes, który kryje się za tym. W Turcji, w Stambule, gdzie byliśmy, tam od lat tak naprawdę, od pierwszej fali migracyjnej w 2015-2016 roku, działają siatki przemytnicze, które na co dzień, wysyłają ludzi przez morze do Europy. W momencie, kiedy otworzył się ten szlak, który dzieje się u naszej granicy, transporty przerzuciły się, bo jest tam bezpieczniej, taniej, nikogo nie trzeba przerzucać przez morze, można wsadzić ich w samolot - powiedział Patryk Szczepaniak z "Superwizjera".

W Stambule funkcjonują różnego rodzaju biznesy, które pod przykrywką zakładów usługowych, oferują transport do Europy.

- Dzielnica Aksaray żyje z przygotowywania ludzi do takich wyjazdów. Na przykład mamy szyldy typu "tutaj sprzedajemy telefony", "tutaj ubezpieczamy". Dana osoba tam wchodzi, inna poręcza, że jesteś tym, za kogo się podajesz i wtedy się otwiera zupełnie nowa paleta usług - zauważa dziennikarz.

Nielegalne biura podróży w Stambule

Jak wyglądają transporty migrantów? Patryk Szczepaniak wyjaśnia, że teraz zwykle ludzie podróżują drogą powietrzną. - Wsiadają do samolotu, lecą do Mińska, tam dostają wizę i są transportowani do hostelu. Ryzyko tych ludzi jest o wiele mniejsze, niż przy transporcie przez morze, więc jeśli ktoś im powie, że w lesie jest zimno, można kilka dni tam spędzić bez wody i jedzenia, to oni wszyscy na to machają ręką, bo każdy z nich kogoś zna, kto gdzieś w jakimś morzu się utopił. Więc dla nich porównując tę sytuację z tą, która dzieje się na granicy, to jest nic. Oni są gotowi podjąć to ryzyko - powiedział dziennikarz.

Patryk Szczepaniak będąc w Turcji, dotarł do konkretnego przemytnika, który organizuje transporty. - On oferuje usługę all inclusive, czyli w momencie wyjścia z samolotu w Mińsku do dojazdu powiedzmy do Niemiec, człowiek, który jest przemycany, jest cały czas śledzony przez GPS, przez geolokalizację, później jest odbierany przez taksówkarza, przeprowadzany przez granicę przez przemytnika, który doskonale wie, gdzie tę granicę można przekroczyć. Płaci się dopiero wtedy, kiedy dotrze się na miejsce, wcześniej wpłaca się zaliczkę. Na końcu drogi, np. w Niemczech, osoba wysyła nagranie, że jest już na miejscu i wtedy wpłaca resztę pieniędzy - dodał reporter.

Premiera reportażu Anny Borkowskiej-Minko, Patryka Szczepaniaka i Piotra Czabana "Szlak migracyjny Turcja - Białoruś - Polska" we wtorek 30 listopada o 23:40 w TVN.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości