"Nad głową latały nam helikoptery". Katarzyna Błażejewska-Stuhr zobaczyła, co się dzieje na granicy

Katarzyna Błażejewska-Stuhr
Katarzyna Błażejewska-Stuhr
Źródło: x-news
Katarzyna Błażejewska-Stuhr wraz z mężem, Maciejem Stuhrem pojechała do Hajnówki, by spotkać się z imigrantami. Ostatecznie stali się pełnomocnikami czwórki Syryjczyków, których historię usłyszeli. W rozmowie z dziendobry.tvn.pl opowiedziała, co zobaczyła na granicy polsko-białoruskiej. "Nie jestem w stanie tego emocjonalnie przyjąć" - powiedziała.

Katarzyna Błażejewska-Stuhr o sytuacji na granicy kraju

Dagmara Olszewska, dziendobry.tvn.pl: Jak sytuacja wygląda tam na miejscu?

Katarzyna Błażejewska-Stuhr: Z Hajnówki wróciliśmy w niedzielę w nocy. Niestety nie porównam rzeczywistej sytuacji do tego, co jest przekazywane w mediach, bo ich już nie śledzę. Nie jestem w stanie emocjonalnie tego przyjąć, a media dążąc do sensacji bardzo działają na emocjach. Śledzę natomiast informacje przekazywane przez Fundacje zajmujące się pomocą na granicy, które relacjonują fakty. W weekend, w którym my przyjechaliśmy, dużo mniej uchodźców zwracało się o pomoc. Wynikało to z ogromnego natężenia wojska, policji i innych umundurowanych służb. Nie wiadomo, do końca jakich, bo nie mieli żadnych identyfikatorów, za to byli uzbrojeni. Rzeczywiście osób próbujących dostać się na teren polski było wiele. Rozmawiałam też z ludźmi, którzy tam mieszkają. Nie sądzili, że kiedyś zaangażują się w taką pomoc. Patrząc jednak w oczy imigrantów, wiedzieli, że nie mogą zostawić ich na pastwę losu.

Czy był problem z dotarciem na granicę polsko-białoruską?

Do strefy zamkniętej, przygranicznej w ogóle nie próbowaliśmy się dostać. Nie chcieliśmy ryzykować, wjeżdżając tam i łamiąc prawo. Natomiast w kierunku, do którego zmierzaliśmy, było mnóstwo samochodów opancerzonych, policyjnych, wojskowych, pojazdów straży granicznej i zamaskowanych, umundurowanych mężczyzn z bronią. Nad głową latały nam helikoptery. Nikt nas nie zatrzymał, jednak obserwacja całej tej sytuacji była przerażająca.

Czy zauważyła Pani, komu obecnie pomaga się w pierwszej kolejności?

Nie mogliśmy wejść do strefy przygranicznej, a tam sytuacja jest najbardziej dynamiczna. Mój mąż był w szpitalu u 21-letniej Kurdyjki z roczną córeczką, która zachorowała na zapalenie płuc. Kobieta była przerażona, bo w środku nocy straż graniczna ich znalazła. Wraz z córką zostały całkowicie oddzielone od męża, ojca i starszych dzieci. Nie wiadomo, gdzie zostali zabrani, czy żyją, jak się czują. Straż graniczna podobno niszczy telefony uchodźców, więc nie mają ze sobą żadnego kontaktu i nie wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek się spotkają. Ja uważam, że każde życie jest święte i nie potrafiłabym zdecydować, komu pomoc należy się w pierwszej kolejności.

DD_20211006_Uchodzcy_REP
Jak wygląda sytuacja uchodźców na granicy?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Jak według Pani powinno się działać? 

Gdybyśmy przestrzegali podstawowych praw człowieka, dawali uchodźcom schronienie, wodę i dostęp do leków to, to by wystarczyło. Potem niech się toczy procedura azylowa. Wtedy sprawdzajmy, czy oni faktycznie powinni szukać pomocy w Europie, czy należy ich jak najszybciej deportować.

Jak wygląda proces uzyskania pełnomocnictwa dla imigranta i co on daje?

Sam proces uzyskania pełnomocnictwa to jest niemalże chwila. My porozmawialiśmy z nimi w obecności tłumacza. Opowiedzieli nam swoją historię, po której wiedzieliśmy, że chcemy im pomóc. Podpisaliśmy pełnomocnictwa, które przygotowaliśmy wcześniej (mieliśmy dokumenty zarówno w języku polskim jak i arabskim). Podpisali nam dokumenty i na tym tak naprawdę nasze historia się zakończyła. Zgodnie z prawem powinnam być dalej z nimi w kontakcie, poprzeć ich w trakcie starania się o azyl. Powinnam móc uzyskać informację, na jakim etapie tego postępowania się znajdują. Niestety takiej możliwości nie mam. Panowie zostali przewiezieni do Białowieży, która jest w strefie zamkniętej. Niestety mimo moich telefonów i maili, nie wiem co dalej się z nimi dzieje.

DD_20211006_Uchodzcy_REP
Jak wygląda sytuacja uchodźców na granicy?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Systematyka działania straży granicznej

Jaki cel miałoby niszczenie telefonów imigrantów?

Z informacji, które przekazały mi wolontariuszki i Panie, które mieszkają na Podlasiu, systematyka działania straży granicznej jest zawsze podobna. Proszą imigrantów o pokazanie paszportu, a następnie proszą o telefony. Mają sprzęt, który wkłada się w gniazdo ładowania komórki i trwale uszkadza urządzenie. Dodatkowo rozbijają ekran albo całkiem niszczą aparaty. Dla mnie jest to pozbawione wszelkich, humanitarnych odruchów. Rozmawialiśmy też z fundacjami, które zajmują się pomocą dla uchodźców. Usłyszeliśmy, że wiele osób zmarło, ich ciała pływają w rzece i są przepychane kijami na stronę białoruską. W strefie granicznej jest całkowity zakaz nagrywania i filmowania. Uchodźcy mogliby mieć na telefonie dowody, które dawałyby dowód na to, że łamane są prawa człowieka.

Co w historii tych panów wpłynęło na decyzję o pozostaniu ich pełnomocnikami?

W momencie, kiedy my ich poznaliśmy, mieli ze sobą decyzję wydaną przez Europejski Trybunał Praw Człowieka (środki tymczasowe, tzw. interim measures), który stwierdził, że nie mogą być ponownie wypchnięci na białoruską stronę. Ich historia została już sprawdzona, mają dokument umożliwiający staranie się o azyl. Rozmawialiśmy z nimi, patrzyliśmy im w oczy, a oni opowiadali o tym jak zaczęła się w Syrii wojna. Jak domy ich rodzin zostały zburzone, jak pozbawiono ich możliwości edukacji. Opowiadali, że w Syrii jest kilkadziesiąt różnych stron konfliktów i z każdej strony ciąży na nich zagrożenie. Pozostając w kraju, cały czas ktoś wymagałby od nich czynnego udziału w wojnie. Mogli więc pozostać w kraju i zabijać, lub zostać zabitym.

Czy na granicy jest więcej mężczyzn, czy kobiet i dzieci? 

Myślę, że mężczyzn jest więcej na granicy, ale ja to absolutnie rozumiem. Wiem, że wiele osób może się bać uchodźców, ale oni ruszają w podróż do odległego kraju, którego w ogóle nie znają. Dodatkowo bilet i podróż są bardzo drogie. Często, żeby jedna osoba mogła wyjechać, musiała składać się cała rodzina, znajomi i sąsiedzi. Naprawdę niewielki odsetek osób stać na to, by wyjechać z kraju większym gronie. Panowie, których pełnomocnikami jesteśmy z mężem, nie zdawali sobie sprawy, jak wielkim niebezpieczeństwem będzie dla nich podróż do Białorusi i Polski. Jeden z nich został ojcem tuż po tym jak wyleciał z Syrii. Nigdy nie widział swojego dziecka.

Co Pani sądzi na temat obaw Polaków o ilości uchodźców przedzierających się przez granicę?

Do tej pory możemy opierać się wyłącznie na materiałach, które przekazuje strona białoruska, lub polska straż graniczna, której osobiście nie ufam. Do końca nie wiemy, jak to wygląda. Słyszeliśmy takie informacje, że Białorusini przywozili ciężarówkami uchodźców. Część z nich mieli prowadzić pod bronią. Być może jest tak, że uchodźcy są w potrzasku i nie mają żadnego innego wyjścia. Oni nie mogą już zawrócić. Z opowieści, które słyszeliśmy, wynika, że białoruska straż graniczna jest niesamowicie wrogo nastawiona. Syryjczycy, z którymi rozmawialiśmy, opowiadali, że po tym jak Polacy ich przerzucili na białoruską stronę, to ci przewieźli ich ciężarówkami w stronę Litwy i tam kazali wejść do lodowatej rzeki. Nie chcieli tego zrobić, bo byli słabi i przemęczeni a oni mierzyli do nich bronią. Nie mieli wyjścia. Być może skumulowali się w jedną, większą grupę z poczucia bezradności. Chcieli poczuć się bezpieczniej.

Jaka pomoc dla imigrantów jest teraz najbardziej potrzebna?

Zbiórki ukierunkowane są bardzo ważne. Organizacje humanitarne na granicy są w miarę dobrze zaopatrzone. Ogromny problem jest wśród ośrodków dla uchodźców i w miejscach, gdzie trafiają. Można wziąć pod opiekę konkretną rodzinę, ale można też dowiedzieć się, czego takie organizacje potrzebują. To naprawdę są podstawowe środki czystości, takie jak papier toaletowy. Bardzo przydatne są też pościele, odzież, jedzenie i zabawki dla dzieci. Te rodziny straciły wszystko. Pamiętajmy, nikt nie zasługuje na śmierć w polskim lesie. Apelujemy o to, żeby dziennikarze i organizacje humanitarne mogły zjawić się w tej strefie przygranicznej i pomagać uchodźcom i relacjonować, co się dzieje, ponieważ bardzo nas niepokoi to, co może się tam dziać.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości