Katastrofa statku MF Jan Heweliusz. Tą tragedią żyła cała Polska

Katastrofa statku MF Jan Heweliusz. Tą tragedią żyła cała Polska
Źródło: Dzień Dobry TVN
Największa katastrofa morska w powojennej historii Polski
Największa katastrofa morska w powojennej historii Polski
Co kryje dno Bałtyku?
Co kryje dno Bałtyku?

Zatonięcie statku MF Jan Heweliusz nazywane jest największą morską katastrofą w powojennej historii Polski. 14 stycznia 1993 roku prom zatonął u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. Zginęło 56 osób - 20 marynarzy oraz 36 pasażerów. Jaka była przyczyna tej tragedii? Czemu statek uważany był za "pechowy"? Jak szuka się wraków? Dowiesz się tego w Dzień Dobry TVN.

MF Jan Heweliusz - katastrofa, którą żył cały kraj

14 stycznia 1993 roku u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia zatonął statek MF Jan Heweliusz. Zginęło 56 osób, a tragiczne zdarzenie zapamiętane zostało jako największa katastrofa morska w powojennej historii Polski.

Bogdan Zakrzewski pracował na statkach jako kucharz. Na początku lat 90. rozpoczął służbę na 15-letnim Heweliuszu. Udało mu się przeżyć katastrofę. - Jak nie było wiadomości, czy jestem uratowany, czy zaginiony, to starszy syn powiedział wtedy: "mama, ja wezmę łódkę i popłynę szukać taty" - wspominał w reportażu Dzień Dobry TVN.

Zbudowany w norweskiej stoczni prom kolejowo-samochodowy przewoził m.in. pojazdy ciężarowe z różnymi towarami. Prom Heweliusz od samego początku uważany był za prom pechowy. Dlaczego? Jak tłumaczył kpt. ż. w. Marek Błuś, "został on źle zbudowany z konstrukcyjnie za małą nośnością".

- Ilość pułapek, która była na tym statku, jest nieograniczona - zaznaczył w Dzień Dobry TVN publicysta morski, autor artykułów dotyczących katastrofy MF Jan Heweliusz.

Katastrofa MF Jan Heweliusz

10 stycznia 1993 roku Heweliusz miał wypadek. Okazało się, że furta statku jest nieszczelna.

- Właściciel statku uznał, że tę furtę da się naprawić własnym sumptem i dlatego Heweliusz z uszkodzoną furtą pływał od trzech dni - tłumaczył Adam Zadworny, autor książki "Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku".

Trzy dni po wypadku Jan Heweliusz miał popłynąć w kolejny rejs na swojej stałej trasie ze Świnoujścia do szwedzkiego Ystad.

- Załodze statku, a właściwie jego dowódcy, śpieszyło się z dwóch powodów. Po pierwsze, wypłynęli w rejs z dużym opóźnieniem. Po drugie, mieli na pokładzie VIP-a, ważną osobę, która z samego rana miała ważne spotkanie ze szwedzkimi kontrahentami - powiedział dziennikarz.

Co wydarzyło się w dniu katastrofy Heweliusza?

Prom ostatecznie wypłynął ze Świnoujścia o godzinie 23.35. Obrał krótszą, ale bardziej ryzykowną trasę na pełnym morzu, która nie dawała osłony lądu. Warunki zaczęły się pogarszać. Około czwartej nad ranem prom zaczął się przechylać.

- Statek musiał dostać potężne, huraganowe uderzenie wiatru z prawej strony. Z tak dużego przechyłu nie mógł wyjść, nie mógł się już wyprostować - podkreślił Adam Zadworny.

Woda wdarła się do kabin tuż po godz. 5 rano. U wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia rozpoczęła się akcja ratunkowa. Niemieccy ratownicy ze śmigłowców zrzucali rozbitkom specjalne liny i próbowali ich wyciągnąć. Do akcji włączył się m.in. niemiecki holownik Arkona. Miał wyciągnąć rozbitków za pomocą siatki.

Niestety w katastrofie zginęło 56 osób: 20 marynarzy i 36 pasażerów, w tym dwoje dzieci. Niektórych ciał nigdy nie odnaleziono. Uratowano tylko 9 członków załogi, którzy z miejsca katastrofy trafili do niemieckiego szpitala. Wrak promu do tej pory nie został wydobyty. Spoczywa na głębokości 27 m.

Zdaniem ekspertów, do głównej przyczyny katastrofy zalicza się zbyt małą prędkość, z jaką poruszała się jednostka, przez co straciła sterowność.

- W 1986 roku Jan Heweliusz został skierowany do stoczni remontowej, podczas tego remontu, jeden z pokładów wylano betonem. Niektórzy z ludzi badających przyczyny katastrofy twierdzą, że ten beton w tym kluczowym momencie mógł się przyczynić do przewrócenia się statku - podsumował Adam Zadworny.

Aukcja WOŚP - Kombinezon uratowanego z Heweliusza

Kucharz, którzy przeżył katastrofę, Bogdan Zakrzewski, postanowił wesprzeć 33. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Po latach od tragicznego zdarzenia przekazał na licytację kombinezon, w którym udało mu się ocalić swoje życie. LINK DO AUKCJI WOŚP ZNAJDZIESZ TU

Jak się szuka wraków?

O tym, co kryje morskie dno, w studiu Dzień Dobry TVN mówili kapitan Benedykt Hac, który poszukuje zaginionego w latach 40. XX wieku wraku ORP Orzeł oraz Karol Jacob, inżynier pomiarów morskich i uczestnik tych poszukiwań. Co mogło stać się z Orłem?

- Jest kilka hipotez, ponieważ to były czasy pierwszego etapu wojny na Morzu Północnym. Okręty takie jak Orzeł miały swoje określone zadania, harmonogram i musiały meldować się w różnych miejscach i w określonym czasie, dlatego że pracowały tam też inne okręty, które miały polecenie niszczyć wszystko, co się pojawi. Okręt, który wszedł w rejon niekontrolowany mógł stać się ofiarą, nawet własny. Orzeł miał pewne kłopoty techniczne, mogły spowodować, że zatonął wskutek błędu technicznego, awarii - tłumaczył Benedykt Hac.

- Przychyliliśmy się do teorii, że kiedy Orzeł teoretycznie wracał po odbyciu patrolu bojowego, zanotowano taki fakt ataku na nieznany okręt podwodny przez aliancki samolot. Zrzucono bomby głębinowe, które według naszej wiedzy nie powinny go zatopić, ale mogły go uszkodzić - dodał.

Jakie jeszcze teorie krążą wokół zaginięcia Orła? Co eksperci robią, by go odnaleźć? Zobacz cały materiał wideo.

DD_20250119_Dno_REP
Co kryje dno Bałtyku?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na Player.pl.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości