Diagnoza: rak piersi
Ewa Grabiec-Raczak usłyszała swoją diagnozę dość nieoczekiwanie. Badała się regularnie i choć lekarze zauważyli zmianę w piersi, to nawet biopsja nie wykazała, że jest to nowotwór złośliwy. Dopiero w trakcie zabiegu wycięcia zmiany okazało się, że sytuacja wymaga usunięcia całej piersi.
- Byłam wtedy uśpiona, nie mogłam zdecydować o dalszym leczeniu, mastektomii, nie podpisałam takiej zgody, bo poszłam jedynie na wyłuskanie guzka. Teraz te zgody podpisuje się na wszystko. Ja nie miałam tej traumy przed operacją, bo nie zdawałam sobie z tego sprawy, a później, po wybudzeniu, też niespecjalnie, bo pan doktor powiedział, że to ta gorsza opcja, więc dla mnie ta gorsza opcja to była tylko taka, że wyłuskali kawałek piersi. Niestety po dwóch dniach już się zorientowałam, że to jest nowotwór. Wtedy ta trauma, taka jak spotyka każdego, obojętnie jak jest przygotowany, obojętnie, co myśli, jakie ma poglądy, w tym momencie świat zwalnia, do tego stopnia, że nam się wydaje, że możemy nie opuścić tego szpitala - powiedziała Ewa Grabiec-Raczak.
Przy kolejnej operacji usunięto całą pierś. Rak zajął także węzły chłonne. Potrzebny był cały cykl leczenia.
- 9 miesięcy chemioterapii, dosyć długie leczenie, które wyłączyło mnie zupełnie z życia zawodowego, bo ja jestem chemikiem i nie mogłam wrócić do pracy. Cały czas miałam z tyłu głowy, co się stanie z moimi dziećmi, to nie znaczy, że mój mąż się nie opiekował nimi, chodziło o to, że nagle wszystkie te osoby, które były wokół mnie, musiały się pogodzić ze słowem "rak". To nie jest takie łatwe - podkreśliła Grabiec-Raczak. - Moje najbliższe przyjaciółki patrzyły na mnie tak, jak ja bym już umierała i mnie się to udzielało - dodała.
Życie po mastektomii
Po odjęciu piersi zmiany są przede wszystkim fizyczne. Trzeba zaakceptować tę sytuację oraz poddać się rehabilitacji, która może trwać naprawdę długo. Pani Ewa wspomina jednak, że to nie utrata piersi uświadomiła jej, jak poważna jest to choroba.
- Miałam bardzo długie włosy i nie zdążyłam ich obciąć, bo przecież poszłam tylko na wycięcie włókniaka. Teraz kobiety się przygotowują, obcinają włosy, wiedzą, że to leczenie spowoduje ich utratę. A ja nagle zobaczyłam, że w wannie mam te długie włosy, że mi wypadły i wtedy sobie uświadomiłam, że jestem bardzo chora - podkreśliła Grabiec Raczak.
I dodała:
- Nie akceptowałam siebie. W tym sensie, że nie akceptowałam tej blizny, nie akceptowałam odjęcia piersi, nie mogłam tej rany przemywać, nie mogłam sobie zmieniać opatrunków. Mój mąż nie miał z tym żadnego problemu.
Dzisiaj Pani Ewa jest już po rekonstrukcji piersi. Powodem wcale nie był wygląd zewnętrzny, a ból kręgosłupa. Choć przyznaje, że zatęskniła za ubieraniem się w to, co chce.
- Szczególnie denerwowało mnie to, kiedy chodziłam na basen, więc w pewnym momencie przestałam chodzić na ten basen, gdzie nie było kabin - wyznała.
Stowarzyszenie "Amazonki"
Amazonki pojawiają się w szpitalu, aby wesprzeć kobietę tuż po operacji. Taką wizytę również wspomina Pani Ewa, a dzisiaj jest prezesem Stowarzyszenia "Amazonki" Warszawa - Centrum.
- Okazuje się, że wsparcie po operacji, od człowieka, który przeszedł podobną rzecz, jest nieocenione - powiedziała Grabiec-Raczak. - Mamy zajęcia z psychologiem, mamy różne szkolenia żeby móc dalej pracować. Cały czas walczymy o to, żeby to była kompleksowa opieka - dodała.
Zobacz także:
- Zrozpaczona siostra o śmierci 37-letniej Agnieszki. "Jej mąż błagał lekarzy, by ratowali mu żonę"
- 13-latka protestuje przeciw warunkom w ośrodkach dla uchodźców. "Zagrożenie dla jej życia"
- Influencerka pokazała w sieci nietypowy kształt brzucha. Fanka: "Boję się zachodzić w ciążę, kiedy widzę takie zdjęcia"
Autor: Daria Pacańska
Reporter: Daria Pacańska
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN Online