Przerażający obraz Nowego Jorku
Do największego miasta w Stanach Zjednoczonych pojechałam na urlop już drugi raz. Wcześniej odwiedziłam tę metropolię w maju 2018 roku, jeszcze przed epidemią COVID-19 i spędziłam tam aż 3 tygodnie. Miejsce to tak bardzo mi się spodobało, że w czerwcu tego roku postanowiłam wyjechać znowu na 10 dni. To, co tam zobaczyłam, aż mnie przeraziło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Przed wyjazdem czytałam w mediach o rosnącej liczbie osób uzależnionych od fentanylu w Stanach Zjednoczonych. Sądziłam jednak, że ten problem dotyczy przede wszystkim dużych miast w Kalifornii, skąd głównie docierają do mediów zdjęcia osób wyglądających jak zombie. Byłam w błędzie.
Zamieszkałam w Bedford-Stuyvesant - części Brooklynu, która zawsze była okolicą o dobrej sławie, z pięknymi kamienicami rodem z filmów o Nowym Jorku. Szybko zauważyłam, że tamtejsza społeczność, która składa się z większości z osób czarnoskórych, lubuje się w środkach odurzających. Na każdym rogu znajdowały się sklepy, w których można było kupić różnorodne specyfiki do palenia, a na ulicach nieustannie unosił się charakterystyczny zapach marihuany. To jednak nie było najgorsze.
Plaga uzależnionych od fentanylu
Już pierwszego dnia, gdy udałam się w stronę metra na Manhattan zauważyłam, że Brooklyn nie jest taki sam, jak go zapamiętałam. Przy głównej ulicy leżeli nieprzytomni ludzie, niektórzy coś bełkotali albo wykrzykiwali. Do tego unosił się smród ich samych oraz śmieci, które znajdowały się wokół. Prawdopodobnie byli to bezdomni po zażyciu fentanylu. Przechodnie nic sobie nie robili z ich obecności, po prostu ich wymijali i nawet nie spoglądali w tę stronę. Widocznie zdołali się już przyzwyczaić do tego obrazu. Co ciekawe, widziałam również dobrze ubrane nastolatki, które powyginane leżały na chodniku.
Gdy podróżowałam po różnych częściach miasta, taki widok potem także na mnie nie robił już większego wrażenia. O ile na samym dolnym i centralnym Manhattanie, pewnie ze względu na turystów oraz rangę okolicy, takich obrazków nie było, to w innych częściach miasta już tak. Wystarczyło wyjechać kawałek poza utarte turystyczne ścieżki.
Bezpieczeństwo w Nowym Jorku
Całe szczęście, że na wyjazd udałam się z grupą znajomych. Nie wyobrażam sobie chodzenia samemu po ulicach, nawet w dzień. Nie czułam się tam bezpiecznie. Miałam w planie nocne zwiedzanie Manhattanu, aby zobaczyć to przepiękne oświetlenie miasta, ale ostatecznie porzuciłam ten pomysł, bo przejście 20 minut do metra wydawało mi się zbyt niebezpiecznie, a także po prostu nieprzyjemne. Nie mówiąc już o późnym powrocie do mieszkania.
Pewnego dnia, gdy chciałam podjechać do stacji autobusem, widziałam osobliwy przypadek. Jeden z mężczyzn ewidentnie nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Niestety stałam nieopodal niego. Na każdym przystanku wyskakiwał z autobusu jak poparzony, rozglądał się wokół i wracał do środka. W trakcie jazdy udawał "wojownika ninja". Bił się z barierkami, był wyraźnie pobudzony, a nawet zagradzał rękami wyjście z autobusu w taki osób, że ludzie nie mogli wyjść. To nie było przyjemne doświadczenie.
Co się stało z pięknym Harlemem?
Harlem to jedna z tych części Manhattanu, która niegdyś była uważana za dość niebezpieczną. Z czasem jednak ta niepochlebna opinia zaczęła się zmieniać przede wszystkim za sprawą prestiżowego położenia. Okolica ta słynie z chórów gospel, których w każdą niedzielę można posłuchać w kościołach. Postanowiłam udać się tam, aby ich posłuchać.
Gdy przyjechałam na stację metra, od razu poczułam, że nie jest to ani Brooklyn, ani czyste centrum miasta. Na peronie stali policjanci, którzy pilnowali porządku, sam peron był strasznie zapuszczony. Po wejściu na ulicę tylko się rozejrzałam, podeszłam może 100 metrów i uciekłam z powrotem do pociągu. Dlaczego?
Moim oczom ukazały się sterty śmieci jak w krajach Trzeciego Świata, które widziałam podczas wcześniejszych podróży. Na ulicy leżeli skuleni ludzie, niektórzy stali, ale w dość dziwnych pozycjach. Do tego smród, którego nie da się opisać. Bardzo szybko doszłam do wniosku, że nie jest to miejsce do zwiedzania, a raczej takie, które należy omijać szerokim łukiem. Policja ewidentnie nic sobie z tego nie robiła. Po prostu pilnowała porządku, ale w żaden sposób nie próbowała przeciwdziałać takim widokom.
Poważny problem Nowego Jorku
Podczas swoich wcześniejszych podróży do Stanów Zjednoczonych wielokrotnie widziałam wielu bezdomnych, którzy rozbijali obozy wzdłuż plaży Waikiki na Hawajach czy Venice Beach w Los Angeles. Jednak to, czego doświadczyłam w Nowym Jorku, było zupełnie innym doświadczeniem. Nie twierdzę, że 6 lat temu, gdy poprzednio odwiedziłam to miasto, zupełnie nie było podobnego problemu, jednak nie na taką skalę. Tym bardziej, że na ulicy widziałam nie tylko osoby bez dachu nad głową, ale także takie, które po prostu po zażyciu substancji nie dotarły do domu.
Czy osoby po fentanylu są groźne dla otoczenia? Nie doświadczyłam bezpośrednio z ich strony jakiegoś zagrożenia, ale wyobraźnia pracuje, a na urlopie człowiek chce wypocząć, nie martwiąc się tym, że coś może mu się stać. Nie wykluczam, że kiedyś wrócę ponownie do Nowego Jorku, bo to naprawdę piękne miasto, które ma dużo do zaoferowania. Trzeba mieć jednak na uwadze, że nie jest to już miejsce jak z amerykańskiego snu. Według mnie władze muszą coś z tym zrobić, bo w przyszłości będą zmagać się z bardzo dużym kryzysem turystycznym. Jest mi osobiście bardzo przykro, że rzeczywistość wygląda tam tak, a nie inaczej.
Chcesz dowiedzieć się więcej na temat tego, czym jest fentanyl? Obejrzyj wideo.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Kiedy odwyk narkotykowy może być przymusowy, jak przebiega oraz ile kosztuje?
- Nicki Minaj została aresztowana na lotnisku. "Wszystko, co zrobili, jest nielegalne"
- Brał nawet kilkadziesiąt tabletek dziennie. Nowe śledztwo w sprawie śmierci Matthew Perry'ego
Autor: Agnieszka Mrozińska
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images North America