NIFTY (skrót od angielskiej nazwy „nieinwazyjna trisomia płodu") jest produkowany przez BGI Group, firmę z siedzibą w Shenzen. Użyto go już ponad 8 mln razy. Sprzedawany jest w 52 krajach, m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii – i w Polsce. Cena to ponad 2 tys. zł.
- Test NIFTY pro dzięki wysokiej czułości może pomóc Ci zyskać spokój o zdrowie dziecka, tak ważny w czasie ciąży, a także uniknąć amniopunkcji – tak reklamuje go na stronie internetowej jeden ze sprzedawców.
Stany Zjednoczone ostrzegają przed testami BGI
Testy BGI nie zostały natomiast dopuszczone w Stanach Zjednoczonych. Tam doradcy rządowi ostrzegali w marcu, że „dane genomowe gromadzone przez BGI i analizowane za pomocą sztucznej inteligencji mogą pomóc Chinom w osiągnięciu przewagi gospodarczej i militarnej".
Ich zdaniem zebranie największej i najbardziej zróżnicowanej bazy danych ludzkich genomów może dać Chinom dominację na rynku farmaceutyków. Mogłoby im pomóc również w stworzeniu zmodyfikowanych patogenów, którymi będą atakować populację USA lub niszczyć plony. Oraz w stworzeniu genetycznie ulepszonych żołnierzy.
W grudniu dyrektor wywiadu USA John Ratcliffe ostrzegał, że Chiny prowadzą na ludziach testy obejmujące modyfikacje DNA, by stworzyć żołnierzy z "biologicznie wzmocnionymi zdolnościami".
NIFTY - prawdziwa cena taniego testu
Kwestię bezpieczeństwa danych z testów NIFTY nagłośnił w lipcu Reuters. Agencja przeprowadziła wywiady z czterema kobietami, które korzystały z testów prenatalnych BGI w Polsce, Hiszpanii i Tajlandii. Wszystkie podpisały zgody na to, że ich dane genetyczne będą przechowywane i wykorzystywane do badań, ale bez świadomości, że mogą trafić do Chin.
32-letnia Polka Emilia zgodziła się na przesłanie jej próbki do Hongkongu i zachowanie danych, ale formularz nie określał, gdzie będzie przechowywana. Nie wyjaśniał też, że siedziba główna i baza badawcza BGI znajdują się w Chinach Ludowych. Kobieta powiedziała, że gdyby o tym wiedziała i rozumiała zakres badań, jakie później będzie robić BGI, wybrałaby inny test.
– Chcę wiedzieć, co się dzieje z tak wrażliwymi danymi, jak mój genom i genom mojego dziecka – tłumaczyła.
– Chiny sprzedają testy prenatalne taniej, bo mogą sobie na to pozwolić – tłumaczyła radiu Głos Ameryki (VOA) Reggie Littlejohn, założycielka i przewodnicząca organizacji Prawa Kobiet bez Granic (Women's Rights Without Frontiers), walczącej m.in. z przymusowymi aborcjami w Chinach. – Ale ludzie nie zdają sobie sprawy, że kiedy kupią te tańsze testy, zebrane informacje trafiają do chińskiego wojska.
Chiny łączą interesy wojskowe i cywilne
Reuters nie znalazł dowodów na to, że BGI naruszyło umowy lub przepisy dotyczące prywatności pacjentów.
- Jednak polityka prywatności na stronie internetowej testu NIFTY mówi, że zebrane dane mogą być udostępniane, gdy są bezpośrednio związane z bezpieczeństwem narodowym lub bezpieczeństwem obrony narodowej w Chinach – czytamy w raporcie.
Eksperci zauważają, że na skutek strategii łączenia interesów wojskowych i cywilnych każda chińska firma może zostać zmuszona przez rząd do dostarczenia swoich informacji wojsku. Chińskie instytuty naukowe często są przykrywką dla badań militarnych. Wystarczy, że BGI weźmie takiego podwykonawcę i... legalnie będzie mu mogło przekazać dane.
BGI odpiera zarzuty
W odpowiedzi BGI podkreśla, że opracowała test samodzielnie, a nie we współpracy z chińskim wojskiem.
- Wszystkie dane zebrane za granicą są przechowywane w laboratorium BGI w Hongkongu i są niszczone po pięciu latach, zgodnie z ogólnym rozporządzeniem o ochronie danych – podała firma w oświadczeniu z 9 lipca. BGI zapewnia, że nie gromadzi danych o kraju pochodzenia próbek, za wyjątkiem tych zebranych na terytorium ChRL. Chiński MSZ odrzucił raport Reutersa, uznając go za część kampanii oszczerstw rządu USA prowadzonej przeciwko Pekinowi.
Zobacz wideo: Jak dbać o zęby w ciąży? Stomatolog o szczoteczkach, płukankach i pastach
Zobacz też:
Smycz dla dziecka. Czy kontrowersyjny gadżet rzeczywiście pomaga upilnować malucha?
Matka dzięki refleksowi uratowała dziecko przed porwaniem. Dramatyczny moment uchwyciła kamera
Autor: Luiza Bebłot
Źródło: wyborcza.pl
Źródło zdjęcia głównego: iStockphoto