Znana influencerka ma raka
Monika Kołodyńska-Lewandowska to brafitterka, która zgromadziła na samym Instagramie ponad 100 tysięcy obserwatorów. Ekspertka, która zajmuje się profesjonalnym doborem bielizny, a dokładniej dopasowywaniem biustonosza do rozmiaru piersi, bywała również częstym gościem w studiu Dzień Dobry TVN. Kobieta kilka miesięcy temu dowiedziała się, że wykryto u niej nowotwór jajnika.
- 1 sierpnia dostałam wynik markerów nowotworowych, który był bardzo mocno wystrzelony w kosmos, poza wszelkimi normami. Natomiast miałam też szczęście, bo te markery u osób chorujących na nowotwór nie zawsze wychodzą podwyższone. Bardzo często są też w normie, więc w tym całym nieszczęściu miałam też szczęście, że te markery były tak wysokie u mnie. I rozpoczęło to cały proces mojego całego leczenia, czyli założenie karty DiLO w szpitalu, operacja - wymienia brafitterka w programie "Dobry wieczór" na TVN Style.
Monika zaznacza jednak, że z początku specjaliści zapewniali, iż wykryty guz nie stwarza dużego niebezpieczeństwa.
- Profesorowie, u których miałam możliwość konsultowania, a było ich trochę, cały czas mnie uspokajali: "Pani nie ma raka", no bo dla lekarzy, jeżeli guz nie jest złośliwy, to nie jest rakiem. Więc ja nawet idąc na operację, byłam zapewniona, że operacja potrwa półtorej godziny, będzie to laparoskopia i później 2-3 dni, i wychodzę do domu. Natomiast okazało się inaczej. Mój guz został zbadany śródoperacyjnie, okazało się, że jest złośliwy. W związku z czym po laparoskopii musieli mnie otworzyć i wyciąć mi... No ja żartuję, że zostawili mi serce i jelito. Ale generalnie macica, jajniki, jajowody [zostały wycięte - przyp. red.], mam część wątroby też usuniętej, więc bardzo rozległa była operacja - wyznaje influencerka.
Monika Kołodyńska-Lewandowska opowiada o leczeniu i chemioterapii
Monika przeszła wspomnianą operację i jest obecnie w trakcie chemioterapii. - Czeka mnie łącznie sześć wlewów, dwa za mną, trzeci w najbliższy poniedziałek. Generalnie z końcem stycznia lekarze planują zakończyć moje leczenie pod kątem chemioterapii i ogólnie moje leczenie, bo na tym się zakończy i będę już później wyłącznie monitorowana - oznajmiła brafitterka.
Influencerka chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami o chorobie i wydarzeniami z życia codziennego w mediach społecznościowych. Stale informuje swoich obserwatorów o tym, jak się aktualnie czuje. Czy czuła obawy przed takim uzewnętrznieniem się w sieci?
- Ja się w ogóle nad tym nie zastanawiałam. Kompletnie, bo jakbym zachorowała na grypę, to też bym powiedziała: "Słuchajcie, mam grypę". Instagram jest dużą częścią mojego życia, ponieważ jestem tam praktycznie codziennie, chyba że mam gorszy dzień, więc robię sobie przerwę. Ale generalnie jest to dla mnie jakaś ważna część, znam osoby, które mnie obserwują, piszę z nimi, są dla mnie one też ważne, więc ja się nawet nie zastanawiałam, czy to robić, czy nie - wyznała w programie "Dobry wieczór".
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Sarsa niemal straciła słuch. Dziś ostrzega fanów: "Organizatorzy koncertów nie mają świadomości, że mogą robić krzywdę"
- Jakie wydatki musi ponosić diabetyk? Marta Wiśniewska podała kwoty. "To są spore pieniądze"
- Basia Kurdej-Szatan przez 5 tygodni brała 5 antybiotyków dziennie. "Do tego stopnia bolało, że nie byłam w stanie wyprostować ręki"
Autor: Berenika Olesińska
Źródło: "Dobry wieczór"/TVN Style
Źródło zdjęcia głównego: "Dobry wieczór"/TVN Style