Marcin Maciejczak szczerze o emocjach pokolenia Z. "To nasza zbroja"

Zrzut ekranu 2025-05-20 185537
5052025_OFFTHERECORD_MARCINMACIEJCZAK
Jest jednym z najbardziej wyrazistych artystów polskiej sceny muzycznej. Marcin Maciejczak, choć ma zaledwie 19 lat, swoim głosem od lat czaruje wielu słuchaczy. Jego historia to opowieść o szybkim dorastaniu, przełamywaniu barier i emocjonalnym rollercoasterze. W cyklu "Off the record" opowiedział o blaskach i cieniach wczesnej kariery, o szkole, rodzinie, samotności oraz nowym albumie, który zaskakuje formą i treścią.
Kluczowe fakty:
  • Wczesna kariera i dorastanie w blasku fleszy – Marcin opowiada o trudach rozpoczęcia kariery w wieku 14 lat, medialnym szumie i konieczności szybkiego dojrzewania.
  • Szkoła, rodzina i życie prywatne – artysta mówi o zderzeniu ze szkolną rzeczywistością, presją rówieśników i wpływie relacji z prababcią na jego wrażliwość i wartości.
  • Muzyka jako pamiętnik i terapia – nowa płyta "Destroy Me Today" to emocjonalna, szczera opowieść o destrukcji i dojrzewaniu; tworzenie utworów pomaga mu radzić sobie z emocjami.
  • Głos pokolenia Z – Marcin porusza tematy ważne dla młodych w swojej twórczości i podcaście. Zdradza dorosłym, co jest ważne dla przedstawicieli jego pokolenia.

Marcin Maciejczak szczerze o cenie sławy: "Ludzie potrafili przyjeżdżać pod dom"

Marcin Maciejczak to dziś 19-letni artysta, który odważnie mówi i śpiewa o swoich emocjach. Choć jego muzyczna droga zaczęła się bardzo wcześnie, to dopiero z perspektywy czasu widać, jak ogromna była cena sukcesu i jak mocno dorastanie w blasku reflektorów wpłynęło na jego wrażliwość i artystyczną tożsamość.

Wszystko zaczęło się od udziału w programie telewizyjnym. W wieku 14 lat Marcin wygrał talent-show, a jego kariera i rozpoznawalność z dnia na dzień nabrały tempa. To był moment, który zmienił jego życie o 180 stopni.

– Totalnie się nie spodziewałem. Ja tak przyswajałem to, co się wydarzyło z roku na rok. Stałem się popularny z dnia na dzień. Dla czternastolatka to była naprawdę zmiana życia – powiedział Marcin.

Pochodzący z niewielkiej miejscowości nastolatek zderzył się z nowym światem: medialnym, pełnym ludzi, oczekiwań, zgiełku. Przejście od życia zwykłego ucznia do rozpoznawalnego artysty było intensywne i nie zawsze łatwe.

Były momenty, że w restauracji nie potrafiłem zjeść, bo ludzie mi pukali po prostu w okna. Teraz wspominam to z uśmiechem, ale wtedy dla tego nastolatka… Musiałem być bardzo przebodźcowany – wspomina.

Marcin opowiedział także o momentach, gdy jego prywatne granice zostały przekroczone. Jak wspomina, swego czasu ludzie oczekiwali nawet pod jego domem.

- Miałem taki moment, że trochę nie potrafiłem przełączać się między tymi życiami, a prowadziłem dwa życia. Wracam z tej Warszawy, idę do szkoły, bo nie zmieniłem trybu nauczania (…) idę w tej bluzie na ten przystanek i chcę wrócić do domu, a ludzie mnie zaczepiają i chcą robić sobie ze mną zdjęcia. Potrafili przyjeżdżać pod dom. Jeszcze jak żyła moja babcia to ona normalnie tych ludzi zapraszała na herbatę. Wtedy ja bardzo zbulwersowany mówiłem: nie tędy droga, proszę, nigdy więcej. Zapraszam na koncerty, tam można się spotkać – dodał z uśmiechem.

Równolegle z karierą muzyczną, Marcin kontynuował naukę w liceum. Zderzenie z rzeczywistością było brutalne – z małej szkoły, gdzie każdy każdego znał, Marcin trafił do placówki, gdzie pojawiła się zazdrość i presja.

– Wygrałem program w najgorszym momencie, jaki mogłem sobie wyobrazić, ponieważ przechodziłem z ósmej klasy do liceum, do większego miasta, do bardzo dużej szkoły. Tam spotkałem się z tą rzeczywistością, bo ludzie byli ciekawi, czy woda sodowa mi uderzyła do głowy, ile mam pieniędzy na koncie, czym się teraz zajmuję, jakie oceny dostaję, czy odpowiadam na lekcji. Bardzo mnie to stresowało i dużo kosztowało, że zostanę oceniony.

Mimo trudności Marcin nauczył się funkcjonować na styku dwóch światów.

– Musiałem wejść w świat dorosłych, musiałem nauczyć się asertywności i pewności siebie, którą nadal zdobywam, a byłem bardzo skrytym dzieckiem. Miałem też problemy w domu, więc dużo rzeczy się nakładało. Musiałem się nauczyć żyć na nowo w totalnie innych okolicznościach i się dostosować do ludzi, z którymi przyszło mi pracować – dodał.

Szczególne znaczenie w jego emocjonalnym dojrzewaniu miała relacja z prababcią.

Ona bardzo mnie ukształtowała. Dużo opowiadała o wojnie. Od dziecka nie potrafiłem zrozumieć, czemu nie ma pokoju na świecie, czemu ludzie i zwierzęta cierpią. Wpajała mi takie wartości, które gdzieś mnie ukształtowały i uwrażliwiły na przeróżne tematy – mówił.

Marcin Maciejczak o tworzeniu płyty: "Czułem się nago przed mikrofonem"

Dziś Marcin ma na koncie debiutancki album "Tamte dni", epkę "Hypno" oraz najnowsze wydawnictwo "Destroy Me Today". Jak przyznaje, niczego nie zmieniłby na swojej zawodowej ścieżce, bowiem każdy z utworów powstał "po coś".

- Każdy projekt, który powstaje i każdy moment, w którym byłem w swoim życiu i tworzyłem rzeczy, to jest jakiś etap, który mi się wydarzył. Jak będę miał 40 lat, posłucham sobie tych płyt. Tymi płytami piosenkami robię sobie pamiętnik – powiedział.

Nowa płyta Marcina jest zdecydowanie bardziej dojrzała. Jak przyznaje sam artysta, odzwierciedla rollercoaster, jaki przechodził w czasie wchodzenia w dorosłość. Nie bez znaczenia jest także sam tytuł płyty.

"Destroy Me Today" – zniszcz mnie dzisiaj – jest takim wołaniem i mówieniem o tym, że chcę poczuć cokolwiek, jakąkolwiek emocję tutaj, tu i teraz. Płyta jest o destrukcji w bardzo różnej formie. Śpiewam o tej destrukcji z miłości i o tych momentach w życiu, gdzie sam czułem się bardzo destrukcyjnie. Jest to rollercoaster i emocjonalny i brzmieniowy. Ja też swoim słuchaczom trochę na tym albumie też robię takie żarty i psikusy, ponieważ wjeżdża bardzo poważna ballada za chwilę taneczny utwór. To jest też obraz naszej generacji. My tacy jesteśmy – wyjaśnił.

Marcin dodał, że tworzenie piosenek bywało dla niego bolesnym, ale oczyszczającym procesem.

Mam momenty, gdzie naprawdę czuje się nago przed mikrofonem. Pierwszy raz miałem takie uczucie, nagrywając piosenkę "Nie tonę" czy "Ostatnia piosenka o Tobie". I miałem momenty, tworząc ten album, że w studiu bardzo się rozklejałem. Z drugiej strony wydaje mi się, że jest to potrzebne i że to są właśnie te wiarygodne emocje, autentyczność.

Marcin nie ukrywa, że muzyka jest dla niego formą terapii i największą pasją. Na pytanie, czego w dorosłości boi się najbardziej, odparł:

– Boję się, że ktoś mógłby mi kiedyś odebrać muzykę. Bo gdybym nie mógł śpiewać, moje życie nie miałoby sensu (…) Nie chodzę do psychologa, a samo wyśpiewanie do mikrofonu moich historii mi pomaga – przyznaje bez ogródek.

Płyta "Destroy Me Today" to nie tylko artystyczny manifest, ale i kolejny etap w osobistej podróży Marcina. Gdzie ta podróż poprowadzi dalej? Tego dowiemy się już wkrótce, gdyż Marcin zapowiada, że nie zwalnia tempa. Już pracuje w studiu nad kolejnymi nowościami.

"Chciałem, żeby dorośli usłyszeli młodych". Marcin Maciejczak bez cenzury o pokoleniu Z

Marcin na swojej płycie przedstawił wizję i poglądy człowieka należącego do pokolenia Z. Temat ten postanowił kontynuować w autorskim podcaście. Z ludźmi w swoim wieku rozmawia o emocjach, problemach i rozterkach.

- Po nagraniu całego podcastu uważam, że dla naszego pokolenia ważna jest otwartość, mówienie o swoich emocjach, bezpośredniość no i poczucie humoru, bo my tym gramy bardzo często. W ogóle jest to niesamowite, bo stworzyłem ten podcast z taką chęcią pokazania dorosłym ludziom, jak my w ogóle się porozumiewamy, jakim językiem mówimy i też, żeby ci dorośli trochę zajrzeli do takiego pokoju nastolatków, którzy dostali mikrofon i sobie rozmawiają. Zobaczyłem, że ta nasza generacja naprawdę bardzo swobodnie i elastycznie potrafi porozumiewać się. Jeśli mówimy o bardzo ważnych dla nas rzeczach, które momentami mogą nas gdzieś dotknąć, to nie zostajemy w tych emocjach przez całą rozmowę. Potrafimy elastycznie zmieniać te emocje i być chaotyczni. Wydaje mi się, że nasze pokolenie takie jest. Nasza generacja jest smutna, ale może właśnie tą maską albo zbroją jest to, żeby naprawdę mamy luz w porozumiewaniu się z ludźmi, z poczuciem humoru, z sarkazmem, z ironią i tym gramy. To są nasze narzędzia – podsumował.

Jakie pasje poza muzyką ma Marcin Maciejczak?

- Rysuję, ale też bardzo lubię gotować – zdradził. Jakie jest jego popisowe danie? Zobacz wideo.

Zobacz także:

Wypełnij ankietę dla dziendobry.tvn.pl
Wypełnij ankietę dla dziendobry.tvn.pl
podziel się:
Prowadzący:

Pozostałe wiadomości