Maja nie przeżyła nawet trzech miesięcy. Rodzice dziecka usłyszeli zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Oboje są w areszcie, obrażenia mają też starsze dzieci pary. Czy możliwe, żeby nikt nie wiedział o dramacie, który miał się tam rozgrywać?
Tragedia w Starogardzie Gdańskim
Maja urodziła się 9 listopada 2021 roku, miała 3 100 g i 57 cm wzrostu. Przeżyła zaledwie 10 tygodni.
- 20 stycznia zostaliśmy poinformowani o tym, że dwumiesięczne dziecko potrzebuje pomocy. Zadzwoniła jego matka i powiedziała, że zatrzymało się u niego krążenie. Ratownicy podjęli reanimację tej małej dziewczynki.
- Dziecko przewieziono do szpitalnego oddziału ratunkowego, w międzyczasie zostali wezwani specjaliści. Zespół lekarzy reanimował dziewczynkę przez kolejne 30 minut – relacjonuje Sylwia Neubauer-Borzyszkowska z Kociewskiego Centrum Zdrowia.
Uwaga! TVN
Czy to oznacza, że dziecko zmarło już w domu? - Tak – mówi Neubauer-Borzyszkowska.
Starogard Gdański. Nie żyje niemowlę
Informacja o śmierci dziecka wstrząsnęła mieszkańcami Starogardu Gdańskiego.
- Zadajemy sobie pytanie, dlaczego w budynku nikt tego nie słyszał, bo jednak jak dziecko było łamane, to musiało być, słychać – przekonuje jedna z kobiet. Dziecko miało liczne obrażenia.
- Miało otarcia, siniaki na brzuszku, rany na buzi i na nóżkach oraz złamane kończyny górne – wylicza Neubauer-Borzyszkowska.
Siostra aresztowanej kobiety przekonuje, że Maja dzień wcześniej wyglądała dobrze.
- Nie miała zadrapań. Miała czystą buźkę, czyste rączki i wszystko inne. Moja siostra robiła jej jeszcze inhalację, trzymała ją na rękach – widziałabym, że coś jest temu dziecku - zapewnia.
Zarzuty dla rodziców 10-cio tygodniowej Mai
Oboje rodzice usłyszeli już zarzuty, ale nie przyznają się do winy.
- Kobieta usłyszała zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem wspólnie i w porozumieniu z ojcem dziecka. Ojciec również ma zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna usłyszał również zarzut dotyczący posiadania środków odurzających.
- Ponadto, dodatkowy zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad dziećmi, dlatego że para oprócz dwumiesięcznej dziewczynki ma czteroletnią dziewczynkę i dwuletniego chłopca – mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
- Widziałam siniaki, chciałam to zgłosić, ale to moja siostra – usłyszeliśmy.
- To nie jest tylko wina mojej siostry, jakby miała wsparcie konkubenta, to by było inaczej, jakby on pomagał przy dzieciach. A jego całymi dniami nie było, ćpał. Od kogo miała mieć wsparcie? Od rodziny nie chciała – dodaje siostra aresztowanej.
Przeszłość
Rodzice Mai sami nie mieli łatwo w życiu. Matkę dziewczynki - Karolinę - wychowywała babcia, która była dla niej rodziną zastępczą. Z kolei ojca dziewczynki - Dominika - wychowywał tata, bo matka odeszła.
Para żyła w mieszkaniu, w którym wcześniej powiesił się ojciec chłopaka.
- Myśli pani, że on był wylewny? Jak przychodził do mnie, to wszystko było w porządku, nigdy nic się nie skarżył – usłyszeliśmy od biologicznej matki 23-latka. Kobieta nie utrzymywała bliskiego kontaktu ani z synem, ani z wnukami.
Co było przyczyną śmierci Mai?
W południe feralnego dnia Karolina była w domu z dziećmi sama. Wciąż nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną śmierci dziecka.
- Jak pytałam sąsiadów, to nic tego dnia nie słyszeli. Różne rzeczy opowiadają, mówią, że w domu były narkotyki. Że mama je brała, a potem karmiła dziecko. Nie wiem… - mówi Beata Odziemkowska-Pilecka z "Wieści Kociewia".
W winę matki Mai nie wierzy siostra kobiety. - W życiu w to nie uwierzę. A narkotyki? Oni ze sobą byli od sześciu lat i to było od początku – przyznaje. O rodziców Mai zapytaliśmy też policję.
- Wobec osób, które zostały zatrzymane w sprawie zabójstwa, policjanci nie przeprowadzali żadnych interwencji. Nie wszczynano również procedury niebieskiej karty – mówi Marcin Kunka z Komendy Powiatowej Policji w Starogardzie Gdańskim.
- Gdzie były instytucje? Bardzo mnie to boli, bo mamy wiele takich instytucji w mieście, które mają zajmować się takimi sprawami i ich nie było. Dla mnie jako kobiety, matki to jest bardzo bulwersujące. Nie mogę tego przeżyć, że te instytucje po prostu dały ciała – mówi Beata Odziemkowska-Pilecka.
Zapytaliśmy powiatowym centrum pomocy rodzinie, czy zna opiekunów Mai.
- W związku z ochroną danych osobowych nie mogę udzielać danych naszych klientów – oświadczył Bartosz Szadokierski z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Starogardzie Gdańskim.
Pozostałe dzieci pary trafiły do pogotowia opiekuńczego.
- Ustalono, że ich stan również nie był dobry, że one również mają ślady stosowania przemocy. Zarówno dziewczynka, jak i chłopiec mieli na ciele ślady przemocowe – dodaje prok. Grażyna Wawryniuk.
- Tu nigdy nie było niebieskiej karty ani pani z MOPS-u, ani kuratora, ani opieki, ani niczego. Tu była normalna rodzina, tylko że stała się taka tragedia – kwituje siostra aresztowanej.
Cały reportaż można obejrzeć na stronie Uwaga! TVN.
Zobacz także:
- Maria Prażuch-Prokop pierwszy raz o chorobie, z którą walczy m.in. jogą
- Mata zwolniony z zarzutem. Przyznał się do winy. Co mu grozi?
- Wypadek na stoku w Białce Tatrzańskiej. Snowbordzistka ma złamany kręgosłup
Autor: Lidia Ostólska
Źródło: Uwaga
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN