Uwaga! TVN. Dom stał się areną walk pseudokibiców
Ich dom od lat niszczyli pseudokibice, malując na nim graffiti. Kiedy napisy zostały zamalowane, chuligani oblali dom olejem silnikowym.
- Od lat malują napisy i nie jesteśmy w stanie tego naprawić. Nie stać mnie na to, żeby zrobić elewację, bo oni za chwilę przyjdą i to zniszczą – denerwuje się pani Maria.
Jak widać na nagraniach, co pewien czas po zapadnięciu zmroku pojawiają się grupy pseudokibiców i na ścianie domu pojawia się kolejne graffiti związane w łódzkimi klubami piłkarskimi.
- Zaczęło się od tego, że pojawił się wielki napis Widzew, a krótko po tym pojawiła się reakcja ze strony drugiego klubu, tudzież jego pseudokibiców i sympatyków. Przyszli i zalali ścianę farbą – opowiada pani Dorota.
- Mamy miejską patologię. To jest walka o ziemię. Kiedyś często się bili, a teraz jest walka na graffiti. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to główna oręż tej walki kibolskiej – ocenia Jarosław Bińczyk, łódzki dziennikarz sportowy.
Atak na dom na Widzewie
Ostatnio jednak nie skończyło się na puszkach z farbą i kolejnym graffiti, w ruch poszły butelki z olejem silnikowym.
- Olej wciąż do końca jest nieusunięty. Jak to zrobili to lał się ze ścian – opisuje pani Maria.
Skąd takie działanie chuliganów?
- Śmiałam zamalować poprzedni napis – mówi pani Maria.
- I pojawili się w nocy. Walili w rolety okienne i kopali. Mieli butelki z olejem i lało się to po ścianach – opowiada pani Dorota. I dodaje: - Kiedy wychyliłam się z okna na górze, zobaczyłam na bramie pana z olejem silnikowym. Krzyczeli wulgaryzmy. Wyglądało to tak jakbyśmy musieli zaraz bronić się w środku domu. Że oni zaraz się dostaną. Nie wiem, co bym zrobiła, byłam sama z dzieckiem.
- Skala agresji, skala zniszczenia jest przeogromna. Oni już nie atakują tego napisu, tylko atakują dom i mieszkających w nim ludzi – podkreśla pani Maria.
Koszt naprawy elewacji
O ocenę zniszczeń na tym domu poprosiliśmy rzeczoznawcę budowlanego. Jego zdaniem koszt naprawy elewacji to kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Farbę można zamalować, ale oleju już się nie da, ewentualnie na czarno, ale czarnej elewacji nikt by nie chciał mieć – podkreśla Paweł Iwan, rzeczoznawca budowlany i biegły sądowy.
- Skontaktowałam się od razu z klubem. Odczytali to, dostali wszystkie zdjęcia, dostali pytanie i nie zareagowali – ubolewa pani Dorota.
Klub zareagował na zgłoszenie, po tym jak sprawą zajęły się media.
- Nie zlekceważyliśmy tego. Zjawisko nielegalnego graffiti jest bardzo powszechne i takich wezwań czy oczekiwań pojawia się bardzo dużo. Zależało nam najpierw, żeby zbadać sprawę – mówi Jakub Dyktyński, rzecznik prasowy klubu Widzew Łódź. I dodaje: - Wydaliśmy w tej sprawie w imieniu klubu kilka komunikatów także do prasy. (…) Ciężko odpowiadać za każdego z 17 tys. kibiców, a nie możemy doprowadzić do sytuacji, że Widzew Łódź spółka akcyjna, będzie odpowiadać za każdy akt wandalizmu, który jest dokonywany przez bliżej nieokreślonych sprawców.
Podczas realizacji materiału przed domem pojawił się nagle przedstawiciel stowarzyszenia kibiców Widzewa. Nie chciał jednak byśmy pokazywali jego wizerunek.
- Na trybunach mamy co mecz 18 tys. kibiców i nie znamy każdego z imienia i nazwiska. Nie wiemy kto, co robi. I nie chcemy wiedzieć. Niech się służby tym zajmują, my nie będziemy ich wyręczać - usłyszeliśmy.
Zdjęcia graffiti zamieszczają w internecie
Pani Dorota twierdzi, że zarówno organizacje kibiców, jak i klub, gdyby tylko chciały, to ustaliłyby, kto namalował graffiti, a potem zaatakował oburzony jego zamalowaniem. Okazuje się bowiem, że autorzy numerują swoje prace.
- Mieliśmy numer 61. Oni zdjęcia wstawiają do internetu na Instagram. Są dość łatwe do znalezienia. Jeżeli ja byłam w stanie je znaleźć i połączyć z konkretną stroną, to podejrzewam, że dla innych to nie będzie problemem – zaznacza nasza rozmówczyni.
Jednak wszystko wskazuje na to, że sprawcy tej napaści nie pozostaną bezkarni.
- W godzinach porannych został zatrzymany 21-letni mieszkaniec Łodzi, który jest odpowiedzialny za to zdarzenie. Sprawców na miejscu było więcej i czynności są cały czas prowadzone, poszukiwani są pozostali sprawcy – przekazuje mł. asp. Maksymilian Jasiak z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
- Zrobili nam ogromną krzywdę, nie mówię o finansowej, ale spowodowali to, że źle się czujemy, nie czujemy się bezpiecznie – kwituje pani Maria.
Zobacz także:
- Zawinął martwą koleżankę w dywan i woził w samochodzie. Dlaczego jest na wolności?
- Lokatorzy czują się oszukani. "Dziewięć miesięcy mija, a my nadal bez kluczy"
- Co dzieje się na elbląskim SOR-ze? "Chcemy przestrzec innych"
Autor: wg/lb
Reporter: Mariusz Zieliński
Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN