Ojczym kopał i bił kablem 9-latka. Sąd zdecydował o dalszych losach chłopca
9-latek z Częstochowy został dotkliwie pobity przez swojego ojczyma. Świadkami brutalnego pobicia byli przypadkowi przechodnie, którzy obezwładnili agresora. Wiele wskazuje na to, że chłopiec był ofiarą przemocy od lat. Niedawno sąd zdecydował o dalszych losach 9-latka i jego opiekunów
„Tacy ludzie nie powinni wychowywać dzieci”
Świadkiem bestialskiego ataku na 9-letniego chłopca był pan Paweł. Mężczyzna wychodził z autobusu, kiedy zauważył, że w mieszkaniu na parterze, ktoś bije dziecko. Okazało się, że to ojczym bił kablem i kopał swojego pasierba. Wszystkiemu przyglądała się matka chłopca, która nie reagowała na przemoc. Aby przerwać ten okrutny atak, pan Paweł wraz z kolegą weszli do mieszkania, obezwładnili mężczyznę i wezwali policję.
Chłopiec był bardzo pobity. Miał pręgi na dłoniach od kabla, pewnie na całym ciele też. Bardzo źle to wyglądało, on cały się trząsł, czegoś takiego nigdy nie widziałem.Paweł Dam
Chłopiec został umieszczony w rodzinie zastępczej. Ojczymowi - Kamilowi I. postawiono zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się nad chłopcem. Matce zarzucono pomocnictwo oraz narażenie zdrowia i życia swojego syna. W sądzie w Częstochowie odbyła się rozprawa dotycząca dalszych decyzji dotyczących przyszłości dziecka.
- Dostałem telefon z sądu rodzinnego. Wezwano mnie na rozprawę w charakterze świadka. Przyjechałem tu ponad 1000 km, aby dalej walczyć w sprawie. Zrobię wszystko, co mogę, by ten chłopiec nie wrócił do tej rodziny. Tacy ludzie nie powinni wychowywać dzieci. To, co zobaczyłem, przerosło mnie całkowicie – wyznaje pan Paweł.
Decyzją sądu matka 9-latka została całkowicie pozbawiona władzy rodzicielskiej. Chłopiec pozostanie w rodzinie zastępczej.
- Opowiedziałem przebieg tej sytuacji, wspomnienia wróciły. To dla mnie spore emocje – mówił po wyjściu z sali rozpraw pan Paweł.
Uwaga! TVN
Babcia: Nie widziałam wnuka dwa lata
Po emisji naszego reportażu z panem Pawłem skontaktowała się babcia 9-latka. Była wstrząśnięta tym, co zobaczyła. Kobieta od dwóch lat nie ma kontaktu z wnukiem. Jej córka wraz z mężem wyprowadzili się do Częstochowy i całkowicie ucięli z nią kontakt.
Wcześniej bardziej ja wychowywałam wnuka, bo rodzice byli zajęci sobą. A teraz, gdyby nie ci dwaj panowie, którzy bohatersko weszli do tego mieszkania, nie wiem, czy wnukowi by życia nie odebrano.Ewa Barszczewska
Pani Ewa twierdzi, że podobnych agresywnych zachowań ze strony zięcia w przeszłości było więcej.
- Agresję miał straszną. Dostawał białej gorączki, chciał o wszystkim decydować. Nie raz wnuk przychodził, rączkę pokazywał i mówił, że go pobił. Krzyczał na niego, kary mu wymyślał np. żeby leżał na podłodze twarzą do ziemi – opowiada pani Ewa. I dodaje: - Obrywałam od Kamila za to, że stawałam w obronie wnuka. Uderzył mnie raz tak, że z nosa poszła mi krew, byłam cała napuchnięta. Trzy dni spędziłam w szpitalu na obserwacji, bo zemdlałam i pogotowie mnie zabrało. Nie podarowałam mu i założyłam niebieską kartę.
Trzy niebieskie karty
Okazuje się, że w rodzinie były założone aż trzy niebieskie karty. Ostatnia w sierpniu 2019 roku, dokładnie miesiąc przed przeprowadzką do Częstochowy.
- Żona bardzo broniła pana Kamila. Nie chciała nam powiedzieć, co się dzieje w rodzinie. Mieliśmy obawy, że syn może być na drugim planie. Było podejrzenie, że chłopiec może doświadczać przemocy ze strony ojczyma. Zdecydowaliśmy się napisać wniosek o wgląd w sytuację chłopca do sądu w Płocku – mówi Iwona Szkopek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Płocku. I dodaje: - Dzielnicowy odwiedzał rodzinę prawie codziennie. Nimi interesowało się dużo instytucji, które monitorowały sytuację w rodzinie. To mogło ich przestraszyć i dlatego się wyprowadzili.
Sąd w Płocku nie zdążył sprawdzić sytuacji dziecka, bo rodzina nagle wyprowadziła się z miasta. Sprawa została przekazana do Sądu Rodzinnego w Częstochowie.
- Z informacji przekazanych do sądu wynikało, że przemoc była stosowana wobec matki, a nie dziecka. Wywiady kuratora oraz pracowników ośrodka interwencji kryzysowej nie potwierdziły faktu przemocy wobec dziecka. Dziecko było zadbane, nie było żadnych śladów przemocy wobec małoletniego – przekonuje Dominik Bogacz, sędzia Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Zakaz zbliżania
Chłopiec zeznał, że był regularnie bity i wyzywany przez ojczyma od około pięciu lat. Prokuratura w Częstochowie przygotowuje się do sprawy karnej. Ojczym ma zakaz zbliżania się i zakaz kontaktowania z chłopcem.
Pani Ewa, babcia chłopca, od kilku tygodni stara się skontaktować z wnukiem. Jak na razie bezskutecznie.
- Dzwoniłam już z dziesięć razy. Zawsze mi odmawiali. Chciałam po prostu z wnukiem porozmawiać. Nie widziałam go już dwa lata, bardzo za nim tęsknię – wyznaje. I dodaje: - Śnił mi się nie raz wnocy. Teraz kiedy wiem, że jest w rodzinie zastępczej i nic mu nie grozi, jestem spokojniejsza. Pani Ewa czeka na decyzję sądu w sprawie widzeń z wnukiem. Matka chłopca nie złożyła odwołania od decyzji sądu w sprawie odebrania jej praw rodzicielskich.
Zobacz także:
- 10-latka wzięła udział w niebezpiecznym wyzwaniu na TikToku. Finał z udziałem lekarzy
- Niebezpieczny urodowy trend. Nie daj się nabrać!
- Wigilia u teściów. Co robić, kiedy to nasza pierwsza uroczysta kolacja w tym gronie?
Autor: Dzień Dobry TVN
Źródło: Uwaga! W twojej sprawie