Leśne Przytulisko
Lena Grusiecka i Mateusz Kulik niosą pomoc potrzebującym zwierzętom, które bez ich opieki mogłyby nie przetrwać.
- Ludzie zaczęli nam przynosić dzikie zwierzaki. Dochodziło do takich śmiesznych sytuacji, że budziliśmy się rano i na oknie znajdowaliśmy pudełeczka z na przykład małymi wiewiórkami - powiedziała Lena.
- Słyszeliśmy samochód, który podjeżdżał pod bramę, po czym znajdowaliśmy pudełko ze zwierzakami - dodał Mateusz.
Założyciele Leśnego Przytuliska w zeszłym roku przyjęli ponad 700 zwierząt.
- Z roku na rok jest tych zwierzaków coraz więcej. (...) Najwięcej przyjmujemy jeży. W zeszłym roku przyjęliśmy ponad 200 jeży, więc jeży najwięcej, wiewiórki, kuny, łasice, tchórze. Są lisy fermowe, ale mamy też sporo lisów dzikich - wskazała Grusiecka.
- To jest postęp geometryczny, bo tak mniej więcej o 150-200 sztuk rocznie wzrasta nam liczba zwierząt. Tak że jesteśmy trochę przerażeni - podkreślił Kulik.
Cały reportaż można zobaczyć w materiale wideo.
Niezwykła historia sokołów
Około 9 lat temu na kominie Elektrociepłowni w Lublinie w dzielnicy Wrotków pojawiła się para sokołów - Wrotka i Łupek. Ptakom zbudowano gniazdo, a później umieszczono w nim kamery. Od tamtej pory internauci mogą podglądać prawdziwą sokolą telenowelę.
- One przyleciały tam do Lublina, założyły gniazdo na kominie elektrociepłowni. Oczywiście, to gniazdo trzeba zawsze przygotować, ponieważ sokoły gniazda nie budują. W lesie używają gniazd innych ptaków, natomiast na kominie trzeba było zrobić taką budkę, żeby było bezpieczne, wygodnie. Tam nie ma gałęzi, tylko są kamienie. Przyleciały, założyły gniazdo i okazało się, że są fenomenalnie silną parą, ponieważ samica złożyła aż sześć jaj, z czego pięć było zalężonych, jedno było niezalężone - powiedział Marcin Kostrzyński, miłośnik przyrody, dziennikarz.
Niestety, na drodze sokolej miłości stanął człowiek.
- Jest osoba gdzieś koło Lublina, która truje ptaki drapieżne środkiem, który w całej Unii Europejskiej jest zakazany. Jest możliwy do zakupu na wschodzie, w Rosji, w Białorusi czy w Ukrainie. One były już otrute rok temu, tylko że się z tego wylizały, bo zatruła się samica i część piskląt. Nie wszystkie pisklęta przeżyły. No a w tym roku wydarzyła się absolutna tragedia. Najpierw samica zniknęła. Wszyscy zastanawiali się, co się stało, bo ona nie może zniknąć, ona nigdy nie znika. Ornitolodzy uważają, że skoro ostatecznie wróciła, to najprawdopodobniej też się zatruła i nie była w stanie dolecieć do gniazda. Wtedy samiec pokazał niezwykły hart ducha, bo na głodnego wysiadywał te jaja, nie opuszczał ich. I to jest fenomen, że facet naprawdę spełnił swoją rolę podwójnie i nie zostawił. Czekał na samicę, wysiadając na głodnego jaja, żeby po prostu dać szansę tym pisklętom - przekazał Kostrzyński.
Dalszą część historii o sokołach znajdziesz w materiale wideo.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Czy zwierzęta w Polsce mają prawa? "Przepisy mamy dobre, ale wykonawstwo jest tragiczne"
- Czy sztuczna inteligencja może się opiekować kotami? "Robot miał 500 pomysłów na zabawę"
- Do Polski wróciły czarne pszczoły. Czy to dobra wiadomość?
Autor: Justyna Piąsta
Reporter: Kasia Abramowicz
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN