W 2017 roku Aleksandra Woć-Pawlak usłyszała diagnozę. - To był nowotwór HER-2 dodatni, czyli najbardziej agresywny, najszybciej dający przerzuty. Podjęłam leczenie i leczenie trwało ponad rok – opowiada kobieta. Gdy zachorowała, była w trakcie karmienia piersią. Lekarze, mówili, że jej piersi są "typowo laktacyjnymi piersiami" i przekonywali, że robienie USG nie ma sensu.
Pani Aleksandra wraca do zdrowia, a nowotwór jest w remisji. Nie ma jednak powodów do radości. - W naszej grupie jedna z dziewczyn napisała, że była u lekarza. Okazało się, że ma przerzuty do mózgu, zapytała o to, którą linię leczenia otrzyma, ponieważ jest świadomą pacjentką i wiedziała czym powinna być leczona. Okazało się, że żadną z tych linii, ponieważ obydwie zostały wycofane – mówi Woć-Pawlak.
Kobiety pozbawiono możliwości leczenia
Jak szybko ustalono, z początkiem maja zmiany wprowadzone w programie lekowym wyłączyły z niego grupę pacjentek z HER-2 dodatni rakiem piersi, jeśli doszło u nich do przerzutów do ośrodkowego układu nerwowego. Jest to jednoznaczne z tym, że nie "nie mogą być leczone w drugiej i w trzeciej linii leczenia preparatem TDM1, czyli kadcylą albo preparatem, który nazywa się lapatinib z kapecytabiną". - To było dla nas dużym zaskoczeniem – przyznaje dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Narodowego Instytutu Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie.
Tym bardziej zaskakujące jest to, że pacjentki chorujące na HER-2 dodatniego raka piersi dosyć często mają przerzuty właśnie do ośrodkowego układu nerwowego. - Jestem głęboko przekonana, że to jest jakiś lapsus, że to jest po prostu niemożliwe lub nie do końca została zwrócona uwaga na to, co zmiana tego zapisu generuje tak naprawdę w praktyce – podkreśla Anna Kupiecka z Fundacji "Onkocafe – Razem Lepiej".
Leczenie celowanymi preparatami ma w tej sytuacji przedłużyć życie pacjentek i pozwolić im na zachowanie jak najlepszej formy. - Ta skuteczna terapia potrafi wydłużyć im życie od kilku miesięcy do kilku lat – stwierdza dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld.
Minister zdrowia zapowiada korektę
Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, minister zdrowia Adam Niedzielski mówił, że zwrócił się "o ponowne pochylenie się i przyjrzenie się, jakiej liczby pacjentów to dotyczy". - W przyszłym tygodniu podamy oficjalnie informacje, jaka będzie ostatecznie decyzja – dodał szef resortu zdrowia. Godzinę po tej wypowiedzi do redakcji "Polski i Świata" przyszedł mail z biura prasowego Ministerstwa Zdrowia, w którym napisano, że resort "dokona korekty treści programu lekowego w najbliższym możliwym terminie, tj. w ramach planowanego obwieszczenia na dzień 1 lipca 2021 r.". "Jednocześnie należy podkreślić, iż podstawowym warunkiem dokonanych zmian jest otrzymanie zgody od wszystkich podmiotów będących uczestnikiem programu lekowego B.9" – dodano w oświadczeniu.
W sobotę rano w radiu RMF FM minister Adam Niedzielski również odniósł się do sprawy. - Mamy takie podejście, że absolutnie nie będziemy ograniczali dostępności do tego leczenia - stwierdził. - Każda lista refundacyjna, którą przygotowujemy, jest przedstawiana do konsultacji i wcześniej nie otrzymywaliśmy takich sygnałów, a ta lista już funkcjonuje od miesiąca. Zidentyfikowaliśmy, że w skali kraju to dotyczy mniej więcej 80 kobiet, ale oczywiście przywrócimy możliwość refundacyjną w związku z tymi sygnałami - zapewnił. Dodał, że "ta sytuacja będzie w tym tygodniu rozwiązana".
Więcej na ten temat przeczytasz na stronie TVN24.pl.
Zobacz wideo: Czy trzeba badać piersi w ciąży? "Ryzyko pojawienia się zmian nowotworowych rośnie wraz z wiekiem"
Zobacz też:
Tylko u nas! Jan Kliment nowym jurorem "Mam Talent!". "Trzymajcie kciuki"
Linie lotnicze będą ważyć pasażerów. Przed wakacjami czeka nas odchudzanie?
Jaka ilość dymu tytoniowego jest bezpieczna dla kobiet w ciąży? Naukowcy nie mają wątpliwości
Autor: Mateusz Łysiak
Źródło: TVN24