Roman Paszke opowiada o żeglarskich przygodach: "Największym oceanem jest przecież ludzki mózg"

Roman Paszke
Roman Paszke: „Największym oceanem jest nasza głowa”
Źródło: Dzień Dobry TVN
Roman Paszke to jeden z najwybitniejszych polskich kapitanów żeglugi wielkiej. Jest żeglarzem regatowym, nawigatorem i budowniczym statków. Dwukrotnie próbował pobić rekord świata w opłynięciu Ziemi bez zawijania do portów. Przepłynął ponad dziewięćdziesiąt tysięcy mil w rejsach oceanicznych, w tym samotnie przez Atlantyk. Na antenie Dzień Dobry TVN opowiedział o swoich dalekomorskich podróżach.

Roman Paszke - żeglarska przygoda i rywalizacja

W programie Dzień Dobry TVN Damian Michałowski zdradził: "Już w listopadzie sześcioro śmiałków, gwiazd, wyruszy statkiem na Atlantyk z Romanem Paszke. Będzie to prawdziwa żeglarska walka z żywiołem". W materiale żeglarz opowiedział o swoim życiu i o historiach, jakie przeżył podczas rejsów – zarówno tych z załogą, jak i zupełnie samotnych.

- Znajdujemy się na terenie Twierdzy Wisłoujście, tutaj spędziłem właściwie całe swoje dzieciństwo, dlatego że ojciec przyjeżdżał do klubu, umawiał się z kolegami, pracowali tutaj przy sprzęcie. Pierwszy hołd neptunowi oddałem, jak miałem 6, 7 lat. Zacząłem "rozmawiać z tygrysem", jak to się mówi, czyli wymiotować – wspomina Paszke.

Roman Paszke zaczął zdobywać kolejne stopnie i uprawnienia żeglarskie. Międzynarodową karierę rozpoczął w 1979 roku. Jak mówi Zbigniew Gutowski, przyjaciel Romana Paszke, pływali wtedy na dużo gorszym sprzęcie, niż dysponował zachód. Jak wspomina, leciały im maszty, przez co nie mogli kontynuować regat.

- Można było albo się załamać, usiąść i dać sobie spokój, albo znaleźć jakąś ścieżkę, żeby to zmienić – wtrąca Roman Paszke.

- Romana pomysły zawsze były, powiedziałbym, kosmiczne, ale najważniejsze jest to, że zawsze udawało się je spełnić – dodaje Zbigniew Gutowski.

Kadłub Gemini Romana Paszke znany w całej Europie

Wybudowanie pierwszego, pełnomorskiego jachtu to punkt zwrotny w historii polskiego żeglarstwa. Kadłub Gemini był bowiem wykonany z włókna węglowego, znacznie solidniejszego i lżejszego materiału, co powodowało, że łódź osiągała duże prędkości.

- Zbudowaliśmy jacht, który stał się bardzo znany w całej Europie. To był dla nas wtedy Everest – tłumaczy kapitan.

Z czasem zaczęły powstawać kolejne jachty. Załogi Romana Paszke wygrywały znaczące regaty. Kapitan dwukrotnie otrzymał prestiżowy srebrny sekstant, a w 2000 roku ze swoją załogą wziął udział w wyścigu dookoła świata.

- To był Romana pomysł. Płynięcie katamaranem dookoła świata było dla nas totalnie abstrakcyjne. Tak się wtedy zderzyliśmy z wielorybem, że kosztowało nas to pęknięciem kadłuba. W tamtym momencie wszyscy byliśmy załamani, bo tak naprawdę myśleliśmy, że za chwilę będziemy wsiadać na tratwę ratunkową. Roman wymyślił, żeby to dobrze wzmocnić, zlaminować, to musimy użyć listwy z żagla. Faktycznie, to była trafiona decyzja – opowiada Gutowski.

Inną historią z morskich wypraw podzielił się Adam Skomski, przyjaciel Romana Paszke.

- Historia, której na pewno nie zapomnę do końca życia to areszt jachtu w Argentynie. Roman latał do Polski, aby zorganizować pomoc prawną i ze strony polskiego MSZ-u. Romek jest najlepszym organizatorem – tłumaczy Skomski.

Roman Paszke i ogromne zmiany w jego życiu

Roman Paszke stał się najbardziej popularnym polskim kapitanem. Uwielbiał towarzystwo aktorów i ludzi show-biznesu. Jednak największą satysfakcję odczuwał dopiero na wodzie.

- Bardzo rzadko trafiają się okresy, kiedy można sobie usiąść i poczytać książkę. Kiedy płynęliśmy dookoła świata, mieliśmy dwa ciężkie sztormy i bardzo wysokie fale, w granicach dwudziestu metrów. Byliśmy, myślę, kilka razy przed przewróceniem łódki przez dziób. Każdy czuł obawę – opowiada Paszke.

Kilka lat temu życie kapitana zmieniło się o 180 stopni. Morze i regaty odeszły na drugi plan.

- Eryk jest moim synem, który ma 6 lat. Urodził się w Norwegii, bo w Norwegii pracowała moja obecna żona. Zna 2-3 węzły, potrafi sobie dawać radę na Optymiście. Zobaczymy, co będzie dalej. Dzisiaj Eryk jest dla mnie olbrzymią radością i niekończącym się eksperymentem, bo każdy dzień, każda godzina to coś innego – wyjaśnia żeglarz.

Jak dodaje, wypływając na morze, na ocean odkrywa jakąś cząstkę siebie. Jak twierdzi: "Takim największym oceanem jest przecież ludzki mózg, nasza głowa".

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości