Rodzinny sklep z lampami
W 1945 roku ojciec Lecha Turowskiego przyjechał z Poznania do Szczecina. Z oferowanych mu miejsc, wybrał urzekający sklep i postanowił zostać jego właścicielem. - Mógł wybrać, co chce, zahaczył o ten sklep, wszedł. Z samego początku było tam mydło i powidło, wszystko, m.in. wisiały na pałąkach lampki – wspomina pan Lech.
Z biegiem lat w sklepie było coraz więcej lamp, aż zostały tylko one. Wszystkie oryginalne i w jednym egzemplarzu. - Każda lampa ma swoją duszę, przejścia, historię. Regularnie jeździło się do Wrocławia na giełdę, dwa, trzy razy w roku do Warszawy na Koło. Kupowałem najbardziej zniszczone i najtańsze modele. Potem przeprowadzałem renowację – zdradził pan Lech.
Najstarszy sklep z lampami doceniany przez mieszkańców
20 metrów od sklepu pana Lecha swój warsztat modniarski ma Ewa Tokarska. Znają się od zawsze, bo wychowywali się na jednej ulicy. Znajoma śmiało przyznała, że umiejętności pana Lecha doceniane są przez tubylców. Ci często zgłaszają się do mężczyzny z prośbą o pomoc.
- Jak przyjdzie do mnie na kawę, to biegają za nim, bo nie mogą znaleźć drugiego takiego, który naprawi starą lampę - powiedziała.
Zobacz także:
- Tradycyjna kuchnia rumuńska – co zjeść w Rumunii?
- Dominika Tajner porównała obecny związek do poprzednich. "Bez urazy dla nikogo"
- Katolicka terapeutka seksualna prowadzi szkolenia dla niedoświadczonych par
Autor: Nastazja Bloch
Reporter: Arkadiusz Gdula
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN