Kulisy pracy grabarza
Dominika Czerniszewska: Od 5 lat jest Pan pogrzebnikiem. Co stało za wyborem tego zawodu?
Robert, grabarz: Zawsze chciałem pomagać ludziom. Starałem się wspierać - tu i tam. Udawało mi się to nawet podczas tej słynnej powodzi w latach 90. Jednak w pewnym momencie nie poszło to w stronę, w którą miało iść. Nie mogłem dołączyć do organizacji działającej na rzecz potrzebujących, więc zatrudniłem się w zakładzie pogrzebowym, gdzie pomagam zmarłym. Bardzo szanuję nieboszczyków, także jestem dumny z tego, co robię.
Wiele jest takich osób jak Pan?
Jest rotacja. Aczkolwiek w zakładzie, w którym pracuję, bardzo rzadko poszukujemy grabarza. Kiedy szef wywiesi ogłoszenie z informacją, że poszukujemy pracownika, to zgłaszają się ludzie. Jednak, jak na rozmowie rekrutacyjnej dowiadują się o swoich obowiązkach, często rezygnują. Niektórzy myślą, że tylko będą jeździć karawanem, a kontaktu ze zmarłymi nie będą mieli wcale.
A spotkał Pan kobietę-grabarza?
Jest zakład pogrzebowy, w którym pracują kobiety. U nas też są pracowniczki, ale nie uczestniczą w pogrzebach, a pełnią obowiązki w biurze. W tym zawodzie trzeba mieć troszeczkę siły. Niektóre kobiety z racji swojej fizyczności mogłyby mieć problemy.
Wspomniał Pan o sile. Jakie cechy są jeszcze istotne?
Przede wszystkim silna psychika. Ja akurat ją posiadam. Natomiast jeśli chodzi o fizyczność, trzeba być przygotowanym na dźwiganie, noszenie, przenoszenie. Niekiedy jest to bardzo odczuwalne, chociażby dla kręgosłupa. Jednak podstawa to głowa i serce. Lepiej nie brać się za coś, do czego nie jest się przekonanym.
Zobacz wideo: Rozmowy o śmierci
Rozmowy o śmierci
Pochował Pan tysiące osób, czy któryś z pogrzebów szczególnie utkwił w pamięci?
Pogrzeb dziewczynki, którą odbierałem ze szpitala. Nie zapomnę tego do końca życia. Po raz pierwszy w swojej karierze zawodowej tak mi ścisnęło gardło, że po opuszczeniu trumienki, musiałem na chwilę odejść. Żałobnicy sypali kwiaty. Prawdopodobnie, gdybym tam został, rozpłakałbym się.
Potrafi Pan wrócić do domu, usiąść na kanapie i po prostu zapomnieć o pochówkach?
Staram się nie przenosić pracy do domu. Aczkolwiek zdarzają się pogrzeby, które utkwią człowiekowi w pamięci. Wtedy najlepszym psychologiem jest dla mnie moja żona. Rozmawiamy o danej sytuacji i jest mi lepiej. Zazwyczaj próbuję jednak zapomnieć o pochówkach. Natomiast pogrzeb tej malutkiej dziewczynki pozostanie ze mną na zawsze.
Widział Pan dramat rodziców, którzy stracili swoje dziecko…
Nieraz się zastanawiałem nad tym, jak silną psychikę muszą mieć ci rodzice. Zdarzają się takie pogrzeby, że chowają swoje dziecko, a w domu czeka na nich brat czy siostra zmarłej lub zmarłego. Proszę sobie wyobrazić, że umiera pani córka, ale jest jeszcze syn, którym trzeba się zaopiekować. To jest niesamowite, jak ci rodzice sobie z tym radzą.
To prawda. Po wysłuchania tych historii zastanawiam się, czy w życiu zawodowym grabarza jest przestrzeń na śmiech?
Śmieszne sytuacje też się zdarzają. Weszliśmy z kolegą do domu pewnej rodziny, gdzie leżał zmarły. Poszliśmy do pomieszczenia, by wypełnić dokumenty dotyczące odebrania ciała, a w pewnym momencie przyszedł do nas pan z podbitym okiem. Był pod wpływem alkoholu. Spojrzeliśmy na siebie z kolegą i myśleliśmy, że ktoś zrobił nas w konia. Okazało się, że trup cudownie nie ożył. Prawdopodobnie był to brat tego pana, który umarł, ale był tak pijany, że zasnął na tym samym łóżku, co nieboszczyk.
Zatrważające.
Zatrważające to było, kiedy musieliśmy odebrać zmarłą, która leżała w domu przez trzy miesiące. Było lato, ciepło. Mieszkała na czwartym piętrze w kamienicy, a już na parterze można było wyczuć delikatny "zapach".
Da się z nim oswoić?
Zaczynając pracę w branży, przez 1-3 uderzenia tego zapachu, zastanawiałem się, czy rzeczywiście dam radę. Natomiast kwestia czasu i człowiek jest w stanie do wszystkiego się przyzwyczaić. Są też blockery, które można pod nos zaaplikować i tego zapachu w ogóle nie czuć, ale po co, skoro można pokonać własne słabości.
@robas000 Odpowiadanie użytkownikowi @tomekprochniak
♬ dźwięk oryginalny - Grabarz
A jak na Pana fach reagują znajomi, sąsiedzi, czy nowo poznane osoby? Nie tak dawno rozmawiałam bowiem z balsamistką, która wprost przyznała, że niektórzy brzydzili się podać jej rękę.
Z tą panią mogę przybić sobie piątkę. Powiem tak: grono znajomych się zweryfikowało. Rozmawiałem z pewną osobą o moim zawodzie i jak powiedziałem, że m.in. ubieram osoby zmarłe, to od tamtego czasu mijając mnie na ulicy, mówi wyłącznie: "Cześć". Nawet nie zapyta, co słychać. To przykre. Takie podejście do naszej branży jest bardzo niefajne. Przecież każdy chce być godnie pochowany.
Grabarz przełamuje tabu na TikToku
O kulisach swojego zawodu opowiada Pan również na TikToku. Jak zrodził się ten pomysł?
Do założenia TikToka tak naprawdę namówiła mnie moja żona, ale w celach rozrywkowych, a nie, by opowiadać o swoim zawodzie. Jednak przeglądając zasoby Internetu, zobaczyłem pytanie: "Czy to prawda, że pracownicy branży pogrzebowej łamią kości podczas przebierania?". Nie wytrzymałem i postanowiłem nagrać własny filmik przybliżający kulisy mojego fachu. Potem już poszło. Internauci zaczęli zadawać pytania. W ciągu dwóch miesięcy niesamowicie się to rozrosło. Nie sądziłem, że tak będzie.
@robas000 Odpowiadanie użytkownikowi @userhlvfg90cvl
♬ dźwięk oryginalny - Grabarz
Wiele osób intryguje ten zawód, a pogrzebnicy niechętnie rozmawiają na temat swojej pracy.
Właśnie dziwię się dlaczego. Moim zdaniem trzeba przybliżać społeczeństwu naszą branżę. Wówczas ludzie zmieniliby o nas zdanie. O pogrzebnikach, grabarzach krąży bardzo wiele mitów. Sam staram się je obalać. Powiem szczerze, że dostaję dużo e-maili i komentarzy. Internauci dziękują mi za to, że opowiadam o swoim fachu. Pewna osoba napisała, że moje TikToki uratowały jej życie. Jest to dla mnie wielkie wyróżnienie. Nie przypuszczałem, że mogę być taką osobą, jaką jestem na TikToku dla ludzi. Po prostu nie sądziłem, że drzemie we mnie taki potencjał.
Który z mitów jest najczęściej powielany?
Chyba najpopularniejszy to ten, że każdy grabarz i pogrzebnik to alkoholik. Niestety to już standard. Nie żyjemy w latach 70. czy 80. Po pierwsze, w tej chwili na rynku jest bardzo duża konkurencja, więc nie można sobie na to pozwolić, a po drugie, wyobraźmy sobie sytuację, że dostaję wezwanie i jadę pod wpływem alkoholu. Gdyby faktycznie tak się stało, mogę od razu spakować rzeczy z szafki i opuścić zakład pogrzebowy.
Doczekał się Pan ponad 150 tys. obserwatorów. Jakie zagadnienia najczęściej interesują internautów?
Dużo pytań się powtarza. Jest sporo dotyczących samej śmierci, ale też, jakie jest moje zdanie na temat pochówków. Co więcej, ludzie dzielą się swoimi doświadczeniami. Opisują własne historie. W tej chwili jest ich naprawdę wiele.
@robas000 Odpowiadanie użytkownikowi @smithwiola
♬ dźwięk oryginalny - Grabarz
Skoro o samej śmierci mowa. Nie boi się Pan?
Zawsze mówię, że wchodząc do zakładu pogrzebowego, śmierć stoi w drzwiach i mnie wita. Jestem z nią na stopie przyjacielskiej. Mam z nią do czynienia na co dzień. Uważam, że nie ma tak, że giniemy i nas nie ma. Żyjemy, żyjemy, umieramy i tyle. No nie! Musi coś być po drugiej stronie. Wierzę w to. Także nie boję się śmierci.
@robas000 Odpowiedz użytk. @marcinmaciejews23
♬ dźwięk oryginalny - Grabarz
Zobacz wideo: O życiu, reinkarnacji i śmierci klinicznej
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Oksana zaprowadziła synka do przedszkola. Lekarka dziecięca chwilę później zginęła w ataku rakietowym
- Ciche ofiary wojny w Ukrainie. "Są tysiące osób uwięzionych w domach"
- Polka tworzy nowe zęby, twarze, piersi i kończyny. "Trafiła do mnie pacjentka, która nie miała podniebienia i nosa"
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: CatEyePerspective/Getty Images