Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyklu udowadniają, że siła jest kobietą.
"Pani z domu pogrzebowego" - kobieta w sferze śmierci
Agnieszka jako jedna z nielicznych kobiet na co dzień ma do czynienia ze śmiercią. I po godzinach nie boi się o niej mówić. Prowadzi bowiem konto na Instagramie "Pani z domu pogrzebowego", które obserwuje już ponad 120 tys. osób.
Dominika Czerniszewska: Nie bałaś się wkroczyć w sferę śmierci?
Agnieszka, tanatokosmetolożka: To może zabrzmi dziwnie, ale od zawsze interesuję się tym tematem. Intrygowało mnie to, co się dzieje z człowiekiem po śmierci. Być może było to spowodowane tym, że jako dziecko spotykałam się z różnymi przypadkami. Ktoś umierał, babcia zabierała mnie na pogrzeb, rodzina na Wszystkich Świętych na cmentarze, więc nikt nie ukrywał przede mną tego tematu. Potem to była wewnętrzna chęć zgłębiania zjawiska śmierci. To nie jest też temat, który poruszasz w niedzielę przy rosole.
Dlatego postanowiłaś pracować w zakładzie pogrzebowym?
Zawsze chciałam iść w tym kierunku, ale wciąż z tyłu głowy miałam te utarte schematy – "dziewczynie nie wypada", "to zawód dla mężczyzn", "kobieta nie pasuje do tej tematyki". Wybrałam więc kierunek studiów - administracja bezpieczeństwa publicznego, bo zawody mundurowe również były w kręgu moich zainteresowań. Kiedyś chciałam być policjantką. Natomiast z zamiłowania do wizażu chodziłam na kursy kosmetyczne: paznokci, makijażu… I w tym kierunku się rozwijałam, ale praca, którą wykonywałam, nie sprawiała mi satysfakcji. Nie czułam tego spełnienia, które mam w tej chwili.
Wtedy zobaczyłam ogłoszenie, że firma szuka pracownika. Poszłam na rozmowę i okazało się, że to zakład pogrzebowy. Gdy tam weszłam i zobaczyłam tę całą otoczkę, te trumny – nie przeraziło mnie to. Nie bałam się. Przyjęli mnie. Najpierw zaczęłam od pracy biurowej. To podstawa i klucz do zawodowych drzwi, by iść dalej. Później pojawiła się możliwość i pracy za biurkiem, i przy ciałach. Wtedy zapisałam się na kurs, by wiedzieć, jak robić to profesjonalnie.
Pamiętasz pierwsze dni w pracy przy zwłokach?
Już mi się trochę to zaciera. Natomiast pamiętam emocje, które mi wtedy towarzyszyły. Chyba do końca życia tego nie zapomnę. Gdy zobaczyłam martwego człowieka, zupełnie obcego, zmieniłam swój światopogląd. Może to patetycznie brzmi, ale uświadomiłam sobie, jak życie jest kruche. Wówczas wiele rzeczy do mnie dotarło. Doceniłam, że mam zdrowe dzieci, dwie nogi, rodziców. To było tysiąc myśli naraz. Wtedy utwierdziłam się w przekonaniu, że to jest to, co chcę w życiu robić. Ten moment, kiedy widzisz, jak ciało wygląda przed pogrzebem, w chłodni, a potem efekt – jak jest przygotowane profesjonalnie do pogrzebu. Jak zmienia się oblicze śmierci w ciągu kilkunastu minut.
Rodzina oswoiła się z twoim nowym zawodem?
Tata był trochę zszokowany. Natomiast mama wspierała mnie od początku. Rodzina dość szybko zaakceptowała mój wybór. Szanowali to, że się w tym odnajduję i zrozumieli, że jeśli to wybrałam, to znaczy, że dobrze się z tym czuję.
Tanatokosmetyka i toaleta pośmiertna
Balsamowaniem i tanatokosmetologią w Polsce przede wszystkim zajmują się mężczyźni…
Wciąż dominują mężczyźni, ale coraz więcej jest kobiet, które chcą i mają odwagę to robić. Nie patrząc na to, co powie partner, rodzina itd. Przede wszystkim placówki, które prowadzą tego typu usługi, otwierają się bardziej na kobiety w tej branży, bo nie ukrywajmy – kobiety są dokładniejsze, wyłapują więcej szczegółów, chociażby jak zdjęcie włosa z ubrania, sprawdzenie, czy but jest na pewno wypastowany. To wszystko składa się na całość.
A jak wygląda makijaż pośmiertny?
Należy odpowiednio przygotować skórę. Kosmetyki, które używam, są mocno skoncentrowane, trochę oleiste. Jak zastygają, to już nic się z nimi nie dzieje. Makijaż ma być taki, żeby… nie było go widać. Należy zakryć zasinienia, zaczerwienia, zżółknięcia skóry itd. Trzeba kosmetyki tak umiejętnie nałożyć, żeby człowiek był do poznania, bo i tak jest zmieniony przez śmierć. Nie można z niego zrobić malowanej kukły.
Czyli musisz się wykazać umiejętnościami artystycznymi?
Trochę tak. Trzeba mieć wyczucie do wszystkiego. Przy kobiecie można sobie pozwolić na trochę więcej. Często maluję im brwi, ponieważ wyostrza to rysy twarzy. Usta też warto trochę podkreślić. Do tego są specjalne szminki w naturalnych odcieniach, by podbić czerwień ust, aby wyglądała ładnie. Osobiście lubię używać wypełniaczy tkankowych. To trochę działa jak wypełnienie kwasem hialuronowym. Wprowadza się igłę pod skórę. Ten preparat się zbryla pod wpływem wilgoci. Można nim lekko uwydatnić wargi, gałki oczne, żyły na rękach, opuszki palców, które zazwyczaj się obsuszają. Wtedy zmarły wygląda naturalnie, jakby przed chwilą zasnął.
Zdarzają się rodziny, które mają jakieś specjalne życzenia?
Tak. Pracuję nie tylko w chłodni, ale i w biurze przy spisywaniu zlecenia, więc muszę zapytać, czego rodzina sobie życzy. Na przykład, czy zmarły ma być ogolony, mieć przystrzyżone wąsy, a zmarła pomalowane paznokcie, a może nałożyć pomadkę, którą ta osoba lubiła za życia…
Zazwyczaj sami decydują, czy raczej pozostawiają to w twoich rękach?
Pół na pół. Czasami jest tak, że przynoszą kosmetyki. Najpierw maluję swoimi, bo są mocniejsze i przystosowane do skóry zmarłej, a potem nanoszę cienie, pomadki, które otrzymałam.
Co jeszcze zaskakującego przygotowują rodziny zmarłych?
Przy 99 proc. pogrzebów przynoszą mi ulubione rzeczy osoby zmarłej, np. okulary, portfelik, obrazek, kubek, kapcie, laskę, medale. Wszystko, co miało jakieś znaczenie dla tej osoby zmarłej.
Przypadek, który najbardziej utkwił ci w pamięci?
Szczerze mówiąc, najbardziej dzieci zapadają mi w pamięci. Nie chcę jednak o tym mówić. To za ciężki temat.
Musiałaś kiedyś przygotować ciało po wypadku czy śmierci samobójczej?
Tak, zdarzało się, że przygotowywałam ciała po śmierci samobójczej. Zazwyczaj były to osoby, które odebrały sobie życie poprzez powieszenie . Wówczas, trzeba osobę zmarłą przygotować tak, aby nie było widać bruzdy wisielczej czy zasinień . Na zakrycie bruzdy jest kilka sposobów, ale najczęściej ukrywa się tę bruzdę za pomocą odzieży. U kobiet można założyć apaszkę, jednak zawsze wszystko należy konsultować z rodziną i zapytać czego sobie życzy w tej konkretnej sytuacji.
Udaje ci się takie obrazy wymazać z pamięci?
Wykonując swoją pracę, staram się oddzielać emocje. Zazwyczaj znam historię tych osób – jak umarli, co przeszli przed śmiercią. Zatem zdarza się, że o tym myślę, ale nie w kategoriach rozpamiętywania i rozkładania na czynniki pierwsze. Muszę bowiem stanąć na wysokości zadania i zrobić wszystko jak najlepiej. Muszę odsunąć emocje na bok, bo gdybym tego nie robiła, przegrałabym.
Jak reagują osoby, które dowiadują się o twoim zawodzie?
Nawet nie trzeba mówić, że pracuję przy ciałach. Już sam zakład budzi wiele emocji. Mówią: "Ojej, naprawdę?". Pamiętam, że podczas wesela, powiedziałam, że pracuję w zakładzie i jeszcze dodałam, że przy zmarłych, był szok. Wszyscy się trochę odsunęli. Po trzech kieliszkach wrócili i chociaż było to wesele, to zamienili się w wierne grono słuchaczy, którzy wypytywali o szczegóły pracy.
Rozmawiałam kiedyś z balsamistką, która przyznała, że niektórzy nie chcą jej podawać ręki.
To normalne. Jeśli nie są to bliscy znajomi, to rzeczywiście pierwsza reakcja, to jest: "ughh". Dosłownie z takim odrzutem, obrzydzeniem. Mam wrażenie, że my wszyscy – tanatokosmetolodzy i balsamiści – jesteśmy jednak bardziej czyści niż przeciętny Kowalski. Mycie, dezynfekcja, zmiana ubrania - to podstawa. Myślę, że to stereotypowe myślenie wzięło się z tego, że kiedyś taką pracę wykonywały osoby, które robiły wszystko po łebkach. Nie przykładały się do tego. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że można inaczej – ładnie, godnie, czysto i przede wszystkim bezpiecznie, zajmować się ciałami. Brak tej wiedzy powoduje to, że się boją i reagują, tak jak reagują.
Co jeszcze może szokować w zawodzie tanatokosmetolożki?
Trzeba dodać, że to nie jest łatwy zawód. Mamy do czynienia z rzeczami, które dla wielu osób są mówiąc wprost - odrażające. Przygotowując ciało, spotykamy się z różnymi wyciekami, treścią żołądka, fekaliami. To nie jest zawód dla każdego. Tę pracę trzeba po prostu lubić i się nie bać.
A w dobie pandemii, jak to wygląda?
Jeśli osoba zmarła na COVID-19, to wytyczne są takie, że nie można jej ubrać. Ciało układa się w dwa worki, mocno dezynfekuje i tyle. Odstępuje się od wszelkich przygotowań, jak przy każdym innym pogrzebie. Dodatkowo do trumny jest wkładana warstwa izolacyjna. Natomiast, jeśli zgon nastąpił z innych przyczyn, to taką osobę można normalnie ubrać, umalować, uczesać.
Śmierć inaczej
Założyłaś "profil bez cenzury" na Instagramie. Można na nim znaleźć na przykład zdjęcie zwłok. Dlaczego?
Bo chcę rozmawiać o śmierci w sposób otwarty. By nie była tematem tabu, a ludzie oswajali się z nią. Jest takie przeświadczenie, że jak powiemy słowo śmierć, to ona na pewno do nas przyjdzie. A to tak nie działa. Im częściej będziemy sobie dawkować tę wiedzę, tym bardziej ten temat będziemy rozumieć. Dowiemy się też, czego oczekiwać od zakładu pogrzebowego. Może ktoś podejmie taką rozmowę w domu. Tak było w przypadku mojej babci, która przygotowała sobie ubranie i powiedziała: "Słuchajcie, jak umrę, to jest moja garsonka i chcę być w niej pochowana". Powiedzenie jasno tego, czego się oczekuje po swojej śmierci, ułatwia decyzje rodzinie. Chociażby sama deklaracja, jak chcemy być pochowani: kremacja czy pochówek tradycyjny, pogrzeb świecki, a może katolicki… Narodziny, śluby wiążą się z dużymi emocjami, tak samo jest ze śmiercią. Gdy ją oswoimy, będzie nam łatwiej. Statystycznie każdy człowiek na świecie będzie dwa razy w zakładzie pogrzebowym. Dobrze byłoby, gdyby ludzie wiedzieli, jak się odbywają pewne procesy, że mogą, np. wymagać toalety i kosmetyki pośmiertnej.
Jak jeszcze starasz się oswajać śmierć?
Ostatnio podjęłam decyzję i postawiłam wszystko na jedną kartę. Otwieram w Warszawie zakład, który będzie słuchał potrzeb ludzi. Wesprze w decyzjach. Chcę wyjść także z alternatywnymi formami pochówku. W moim zakładzie będzie można również uzyskać pomoc psychologa czy douli w żałobie -Anji Franczak. Należę też do kolektywu Instytutu Dobrej Śmierci, gdzie podejmujemy wiele działań oswajających śmierć. Z kolei w zakładzie zamierzam wprowadzić domową atmosferę. Będą organizowane spotkania robione typowo pod osobę zmarłą, np. jeśli lubiła łowić ryby, to będziemy tematycznie aranżować pomieszczenie. Pojawią się np. wędki, sieć rybacka, postawimy zdjęcia i w takim otoczeniu będziemy wspominać osobę zmarłą. To trochę inny świat, ale pozwalający przeżywać tę żałobę niekoniecznie w sposób smutny.
Masz ciekawą historię do opowiedzenia? Chcesz zostać bohaterką cyklu Siła jest kobietą? Napisz do mnie:dominika_czerniszewska@discovery.com
Zobacz wideo: Jak wygląda praca tanatokosmetologa?
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Priorytetowe szczepienia przeciw COVID-19 dla niektórych zawodów. Kto dostanie preparat szybciej?
- Nigeryjki muszą wiele poświęcić, by zacząć nowe życie w Europie. "Nie o takiej odwadze marzyły"
- Zawodnik MMA walczy o zdrowie córki. "To najcięższa walka, bo jest nierówna". Pomóżmy małej Poli
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: Katarzyna Bialasiewicz / Getty Images