Dziecko zgubiło się na szlaku do Morskiego Oka. Policja apeluje

Dziecko zgubiło się na szlaku do Morskiego Oka. Musiała interweniować policja
Dziecko zgubiło się na szlaku do Morskiego Oka. Musiała interweniować policja
Źródło: Getty Images/Edwin Remsberg
Na szlaku do Morskiego Oka doszło do niebezpiecznej sytuacji. Dziecko odłączyło się od swoich rodziców. Tuż po otrzymaniu zgłoszenia funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania. Jak się zakończyły? Policjanci wystosowali apel do wszystkich rodziców o zachowanie ostrożności.

Reszta artykułu znajduje się pod materiałem wideo.

DD_20240826_Zakopane_rep_REP_napisy
Arabscy turyści opanowali Zakopane - napisy
Źródło: Dzień Dobry TVN

Zakopane. Dziecko zaginęło na szlaku do Morskiego Oka

Zgłoszenie o zgubieniu się dziecka na szlaku do Morskiego Oka otrzymali funkcjonariusze z Komisariatu Policji w Bukowie Tatrzańskiej w piątek, 2 maja o godz. 16:00.

"Policjanci niezwłocznie rozpoczęli poszukiwania chłopca, dysponując jego rysopisem. Po pewnym czasie funkcjonariusze rozpoznali dziecko, a po chwili przekazali je pod opiekę rodziców" - czytamy na stronie komisariatu policji w Zakopanem.

Choć poszukiwany chłopiec został odnaleziony cały i zdrowy, to historia wcale nie musiała się zakończyć szczęśliwie. Policjanci zaapelowali więc o zachowanie szczególnej ostrożności, zwłaszcza w obleganych przez turystów miejscach.

"W takich sytuacjach nietrudno o zagubienie się w tłumie, a zwłaszcza, kiedy dotyczy to małego dziecka (...). Zadbajmy o to, by dzieci w każdej chwili znajdowały się pod odpowiednią opieką, a szczególnie podczas spacerów i wyjść na szlaki turystyczne" - zaapelowała zakopiańska policja.

Majówka 2025. Tłumy nad Morskim Okiem

W dniu, w którym doszło do zaginięcia chłopca na drogach prowadzących do Morskiego Oka panował chaos, a korki ciągnęły się kilometrami. Niektórzy kierowcy parkowali wzdłuż drogi, jako że na parkingach nie było już wolnych miejsc. Policjanci musieli odholowywać nieprawidłowo zaparkowane samochody, które zaczęły wpływać na widoczność na drodze.

- Trzeba było lawirować między grupami ludzi, wózkami dziecięcymi i końmi. Czasem robiło się wręcz niebezpiecznie - powiedziała "Gazecie Krakowskiej" jedna z turystek.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości