- Jennifer Cahill zmarła wraz z córką po porodzie domowym.
- Kobieta cierpiała na krwotok poporodowy, a noworodka nie udało się uratować po nieudanej resuscytacji.
- Śledztwo wykazało braki w dokumentacji medycznej oraz nieskuteczną pomoc w krytycznym momencie.
Tragiczny poród domowy wbrew zaleceniom lekarzy
Poruszające szczegóły śmierci Jennifer Cahill i jej córeczki Agnes Lily ujawniono podczas śledztwa w Rochdale. 34-letnia menedżerka eksportu wybrała poród domowy, mimo że po pierwszym dziecku cierpiała na groźny krwotok poporodowy. Midwife Julie Turner, która uczestniczyła w porodzie, opisała dramatyczne chwile w końcowej fazie porodu.
- Ona obwiniała się, że to się nie udaje. Naprawdę chcę to zrobić. Jestem wojowniczką! Dlaczego moje ciało mi na to nie pozwala? - powiedziała Turner.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
Jennifer, która trzy lata wcześniej czuła się "pozostawiona bez wsparcia" w szpitalu, chciała porodu fizjologicznego, bez leków i z minimalną interwencją. Świadomie zrezygnowała z badań i lekarskich zaleceń, mimo że lekarze ostrzegali ją o ryzyku. Jej mąż, Rob Cahill, podczas śledztwa podkreślał brak jasnej komunikacji ze strony personelu medycznego. - Nikt nie wyjaśnił nam w pełni ryzyka - Myśleliśmy, że ostrzeżenia wynikają z faktu, że przy pierwszym dziecku Jennifer miała infekcję paciorkowcem grupy B, a nasz syn zachorował na sepsę - stwierdził.
Błędy systemowe i dramatyczna walka o życie
Poród odbywał się w warunkach ustalonych wcześniej przez Jennifer - przy świetle świeczek, bez leków i w ciszy. Niestety, narodziny Agnes Lily w nocy z 2 na 3 czerwca przybrały dramatyczny obrót. Dziewczynka przyszła na świat z pępowiną owiniętą wokół szyi i obecnością smółki. Nie oddychała. - Ona miała problemy z oddychaniem, maska tlenowa nie działała, musiałam przejść do sztucznego oddychania metodą usta-usta - relacjonowała zapłakana Julie Turner.
Śledztwo wykazało, że resuscytacja dziewczynki nie była zgodna z krajowymi wytycznymi i standardami. Jennifer ponownie doznała krwotoku poporodowego - tym razem tracąc około dwóch litrów krwi. Została przewieziona do szpitala, gdzie zmarła na skutek wstrząsu krwotocznego i niewydolności wielonarządowej. Śledztwo obnażyło również poważne braki w dokumentacji - ostatnie zapisy były niekompletne, a pomiary ciśnienia nie zostały powtórzone mimo niepokojącego wyniku.
- Nie mogę powiedzieć, że nie sprawdziliśmy ciśnienia ponownie, ale przyznaję, że nie ma takiego zapisu - dodała Turner. W świetle tragicznych wydarzeń Manchester University NHS Foundation Trust przyznał, że Jennifer Cahill powinna była zostać skierowana do starszej położnej w celu omówienia ryzyka związanego z porodem domowym. Śledztwo wciąż trwa.
Zobacz także:
- 19-latek brutalnie zaatakował młodą kobietę. Agresor w chwili zatrzymania był pijany
- Tragedia na obozie harcerskim, utonął 15-latek. Opiekun i ratownik usłyszeli zarzuty
- Odnaleziono płonące szczątki samolotu pasażerskiego. Na pokładzie było niemal 50 osób
Autor: Oskar Netkowski
Źródło: Daily Mail
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/jen.howick