"Polska Wenecja", czyli jezioro na ulicach Koszalina. "Można swobodnie pływać łódką"

live2
Taka jakby Wenecja, tylko że w Polsce i widoków brak
Źródło: Dzień Dobry TVN
Jedna z ulic Koszalina jest notorycznie zalewana przez opady deszczu, przez co powstaje małe jezioro. Mieszkańcy od dawna zgłaszali władzom miasta, aby rozwiązały problem. W końcu wzięli sprawę w swoje ręce i zorganizowali protest, a jeden z nich przemieszczał się po zalanej ulicy… łódką.

Małe jezioro na ulicy Koszalina

Na ulicy Kaczej w Koszalinie można poczuć się "prawie" jak w Wenecji. Z powodu opadów deszczu jest ona zalana, przez co mieszkające tam rodziny nie mogą normalnie funkcjonować. Problem był zgłaszany do władz miasta, jednak prośby pozostały niespełnione. Dlatego też mieszkańcy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Na zabawny pomysł wpadł Łukasz Jarczyński, który wyciągnął z garażu swoją łódkę.

- Z sąsiadami nazwaliśmy to drugim jeziorem Jamno, które przynależy do Koszalina i jest ogromne. Nasze jezioro ma długość około 20 metrów i można na nim swobodnie pływać łódką, więc nie mówimy tutaj o kałuży, tylko normalnym jeziorze – powiedział.

Dzięki zainteresowaniu mediów mieszkańcy uwierzyli, że uda im się skutecznie wpłynąć na decyzję władz miasta i tym samym rozwiązać problem.

-  Może dzięki różnego rodzaju mediom damy radę tak mocno nagłośnić sprawę, żeby władze naszego miasta nam w tej kwestii pomogły i naprawiły tę drogę – stwierdził Łukasz Jarczyński.

Zalana ulica Koszalina – z czego wynika problem? 

Zanim mieszkańcy nagłośnili sprawę w mediach, starali się interweniować u władz miasta. Ich zdaniem to właśnie one ponoszą winę za zaistniałą sytuację.

- Problem wynika głównie z zaniedbań władz miasta. Jestem tutaj od początku, kupiłem działkę przy drodze miejskiej licząc na to, że kiedy będę się budował, nie będę miał problemu z takimi rzeczami. Droga jest miejska i do tego czasu zarządzało tą drogą miasto – tłumaczył właściciel działki na zalanej ulicy.

Co więcej, okazuje się, że to niejedyny kłopot, z jakim muszą się mierzyć mieszkańcy.

- Mieszkamy w średniowieczu. Do niedawna musieliśmy dojeżdżać po górach, bo nie mieliśmy drogi dojazdowej do drogi miejskiej. Nie wiem, czy jest tak gdzieś w Polsce, że do drogi miejskiej nie można dojechać drogą miejską, tylko trzeba prywatną. Nie wyobrażam sobie tego. Po rozpoczęciu budowy kontaktowałem się, kiedy zostaną zrobione jakiekolwiek przyłącza. Mieszkamy na niedużym osiedlu, na którym mieszka ponad 200 osób i nie mamy kanalizy. Gdybym w tym momencie miał kupić działkę, to na pewno bym nie kupił w Koszalinie – podkreślił mężczyzna.

Jak udało się dowiedzieć, prace na tym odcinku mają się odbyć w przyszłym tygodniu. Jednak, jak przyznali mieszkańcy, takie rozwiązanie wciąż ich nie satysfakcjonuje. Dlaczego?

- Oczywiście jak najbardziej chcemy, żeby odwodnić ten teren, ale chcemy też, żeby miasto zbudowało pełną infrastrukturę naszej drogi. Wszystkie dofinansowania przeznaczają na inne rzeczy niż te, które mogą zapewnić mieszkańcom fizjologiczne potrzeby – ocenił jeden z mieszkańców.

Jak w tej trudnej sytuacji radzą sobie poszkodowani? Zalana ulica uniemożliwia normalne przemieszczanie się, co stanowi szczególny problem także dla rodzin z małymi dziećmi.

- Jest ciężko. Jak jest kałuża, to jest niemożliwe, żeby przejść z wózkiem i niestety trzeba jechać samochodem. Mamy kalosze, akurat ta kałuża jest fajną zabawą dla dzieci, ale nie o to chodzi – zauważyła mieszkanka zalanej ulicy.

Czy ignorowani przez władze miasta mieszkańcy wierzą, że ich problem zostanie w końcu rozwiązany? Nagłośnienie sprawy już przyniosło pierwsze efekty.

- Podobno jest tak, że w jeden dzień ta droga podlegająca pod miasto jakimś cudem, akurat w poniedziałek po naszej wyprawie łódką, zaczęła podlegać pod zarząd dróg i transportu – mówił Łukasz Jarczyński.

- Po nagłośnieniu miasto podjęło szybko jakieś działania, zaczęło cokolwiek robić, przekazując drogę do zarządu dróg. Troszkę za późno, bo już 5 lat temu miasto powinno nam zapewnić drogę tymczasową dojazdową na cele budowy i żebyśmy mieli jak dotrzeć do swojego domu – podsumował jeden z mieszkańców.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości