Trudna sytuacja kadrowa w szkołach
W polskim szkolnictwie trwa obecnie kryzys kadrowy oraz obserwuje się braki w pomocach dydaktycznych. Dodatkowo subwencje oświatowe, czyli nieodpłatne i bezzwrotne pomoce finansowe, są niewystarczające. W związku z tym coraz częściej pojawiają się głosy, że potrzebne będzie wprowadzenie dodatkowych opłat za szkołę. W przeciwnym wypadku rodzice będą musieli odbierać dzieci ze szkoły nawet o godzinie 13. Kryzys kadrowy spowodował, że coraz trudniej jest dyrektorom zapewnić pełną kadrę nauczycielską do szkół. Młodzi niechętnie podejmują pracę w szkołach, a te decyzje często podyktowane są niskim zarobkami.
Nauka
Według informacji opublikowanych przez Portal Samorządowy subwencja oświatowa we Wrocławiu nie zaspokaja nawet 50% wydatków, jakie ponosi miasto na edukację. Dodatkowe środki pozyskiwane są od samorządów. W związku z tym coraz poważniejsza staje się wizja konieczności dopłat do nauki.
Już teraz w związku z brakami kadrowymi testowane są nowe sposoby nauki zdalnej - uczniowie znajdują się w klasie, a nauczyciel naucza zdalnie z innego miasta. Pozwala to na rozwiązanie problemu, jakim są braki kadrowe.
Czy będzie trzeba dopłacać do nauki?
Obecnie nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna. Dzięki temu ma być zapewniany równy dostęp do edukacji dla wszystkich dzieci. Mimo to rodzice muszą ponosić dodatkowe koszty, takie jak opłaty za obiady, ubezpieczenia, komitet rodzicielski, a także ewentualne wycieczki szkolne. Nie ma jednak żadnych odgórnych rozporządzeń, na mocy których na opiekunach ciążyłby obowiązek płacenia jakichkolwiek kosztów. Może się to jednak zmienić - powodem jest trudna sytuacja polskiego szkolnictwa. Samorządowcy informują, że jeśli będziemy chcieli, aby edukacja była utrzymana na aktualnym poziomie, to będą konieczne dopłaty.
Koszt takich dopłat miałby wynosić między 200 a 300 złotych. Osoby, których nie będzie na nie stać, musiałyby odbierać swoje pociechy wcześniej ze szkoły, nawet o godz. 13. Dzięki wpłatom uczniowie mieliby większy zakres przedmiotów.
- Być może przygotujemy koszyk usług, w którym zaprezentujemy rodzicom, że za tę kwotę możemy zagwarantować taką siatkę przedmiotów, a jeśli dopłacą, to taką. Będziemy zmuszeni do postawienia rodziców przed dylematem: albo dopłacą do edukacji dzieci 200, 300 złotych rocznie, albo będą musieli odbierać dzieci ze szkoły o 13, bo na więcej nie będzie nas stać - informował Jarosław Dalewski, dyrektor departamentu edukacji w Urzędzie Miasta we Wrocławiu, podczas Samorządowego Forum Kapitału i Finansów w Katowicach.
Zobacz także:
- Ceny ogrzewania rosną. Czy grozi nam zamknięcie szkół i nauka zdalna?
- Przeładowane plany lekcji to horror rodziców i uczniów. "Dla dziecka to jest pewnego rodzaju więzienie"
- W Polsce uczy się 185 tys. dzieci z Ukrainy. Jak się czują w naszych szkołach?
Autor: Teofila Siewko
Źródło: portalsamorzadowy.pl
Źródło zdjęcia głównego: Drazen Zigic/Getty Images