Bliźnięta zatruły się środkiem do zwalczania gryzoni. Ich stan jest ciężki

Bliźnięta zatruły się oparami środka do zwalczania gryzoni
Bliźnięta zatruły się oparami środka do zwalczania gryzoni
Źródło: photopeak/Getty Images
Dwoje dzieci w woj. mazowieckim trafiło do szpitala z objawami silnego zatrucia. Wszystko przez opary środka do zwalczania gryzoni. Bliźniaki wymagały reanimacji i podłączenia do specjalistycznej aparatury podtrzymującej życie.

Bliźnięta zatruły się środkiem na gryzonie

Jak informuje tvn24.pl powołując się na prokurator rejonową w Płońsku, Ewę Ambroziak, do zatrucia dwójki dzieci, bliźniąt, chłopca i dziewczynki w wieku dziewięciu lat, doszło w połowie października na terenie jednego z gospodarstw rolnych pod Płońskiem. Przyczyną zatrucia miały być opary preparatu, który ojciec dzieci stosował do zwalczania nornic.

- W sprawie wszczęte zostało dochodzenie w kierunku nieumyślnego spowodowania ciężkiego rozstroju zdrowia oraz narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia - powiedziała prokurator.

Wiadomo także, że na obecnym etapie postępowania nikomu nie przedstawiono zarzutów. Szefowa płońskiej prokuratury zawiadomiła także, że "dzieci, które uległy zatruciu, przebywają nadal w jednym ze szpitali w Warszawie, a ich stan określany jest jako ciężki".

Bliźnięta w ciężkim stanie po zatruciu

Prokurator w Płońsku dodała, iż w trakcie dochodzenia ustalane będą okoliczności, w jakich doszło do zatrucia oparami środka przeciwko gryzoniom. Należy ustalić, czy stało się to na polu, gdzie preparat w postaci tabletek został umieszczony, czy w domu.

- Ojciec dzieci twierdzi, że opary środka musiały przedostać się do domu - zaznaczyła prokurator Ambroziak.

Jak ustaliło tvn24.pl, z dotychczasowych ustaleń dochodzenia wynika, że preparat zastosowano 13 października. Objawy zatrucia miały pojawić się następnego dnia, w tym kłopoty z oddychaniem, które wystąpiły u chłopca, a dzień później także u jego siostry.

Dzieci wymagały reanimacji i podłączenia do aparatury podtrzymującej życie. - Pierwsze z dzieci trafiło [do szpitala - red.] w środę, drugie w piątek. Oboje w stanie skrajnie ciężkim. Bezpośrednio po przyjęciu wymagały reanimacji i podłączenia do aparatury podtrzymującej życie - powiedział dr n. med. Michał Buczyński ze Szpitala Pediatrycznego UCK WUM.

- W przypadku chłopca, w środę założyliśmy aparaturę wspomagającą krążenie i oddychanie. W piątek trafiła siostra z bardzo podobnymi objawami i też doszło, praktycznie w momencie przyjęcia do szpitala, do zatrzymania krążenia - dodał.

Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na tvn24.pl.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości