Dzieci zaatakowane z powodu tęczowej torby
Kilka dni temu nasz redakcyjny kolega był świadkiem bulwersującego zdarzenia. Do dwóch chłopców, którzy mogli mieć około 11 lat, podszedł mężczyzna i w wulgarny sposób zaczął im grozić. Z jego słów wynikało, że nie spodobała mu się tęczowa torba, którą miał w ręku jeden z nastolatków. - To było wręcz szokujące, bo jak dorosły facet może mówić do dziecka, że mu "łeb oberwie" (słowa, które użył agresor były znacznie mocniejsze, ale nie chcemy ich użyć w tekście - przyp. red.)? Dodam, że miał on pod opieką małego chłopca, którego trzymał za rękę. Dziecko było bardzo wystraszone z powodu wrogiego zachowania mężczyzny - powiedział nasz kolega.
Dziennikarz nie zamierzał biernie przyglądać się temu zdarzeniu. - Szybko przewinąłem w głowie porady ekspertów, co trzeba robić w takiej sytuacji, podszedłem do chłopców, stanąłem do faceta tyłem, zasłaniając ich przy okazji i po nachyleniu się powiedziałem cicho: "Nic wam się nie stanie" - wyjawił. Jeden z nastolatków ściszonym głosem podziękował naszemu koledze. Po tej interwencji mężczyzna nadal krążył za plecami dziennikarza, jednak ten nie reagował na jego zachowanie. - Nie odwracałem się, nie szukałem kontaktu, nie eskalowałem. Nie rozmawiałem też z chłopcami. Liczyłem na to, że facet zacznie się zastanawiać, kim jestem, czemu podszedłem do dzieci i dlaczego nie odzywam się. Niepewność agresora mi chyba sprzyjała, bo obniżyła jego determinację. Po kilku przystankach wysiadł z autobusu. Chłopcy odetchnęli z ulgą, a ja udałem niewzruszonego, choć w środku buzowała mi adrenalina.
Dziennikarz nie ukrywał, że był rozczarowany znieczulicą innych pasażerów. - Cały autobus intensywnie wpatrywał się w szyby. Sytuacja była niewidzialna - ubolewał. Przyznał, że on sam również miał pewne wątpliwości, zanim ruszył na pomoc nastolatkom, ponieważ jest "okularnikiem zza biurka", a mężczyzna - mimo że był o pół głowy niższy - to jednak wykazywał się niezwykłą agresją i do tego wydawał się być podchmielony. Dziennikarz jednak zainterweniował, ponieważ nie chciał dopuścić do tego, by chłopcom stała się krzywda.
Dlaczego inni ludzie nie zareagowali?
Zdaniem psycholog Katarzyny Kucewicz, w tej konkretnej sytuacji doszło do tzw. rozproszenia odpowiedzialności, która często jest niestety reakcją na krzywdę dziejącą się w miejscach publicznych. - Patrzymy, że inni się nie rzucają na pomoc, więc i my siedzimy cicho, dostosowując się do grupy. Chyba że sytuacja ewidentnie uderza w nasze wartości albo jest przez nas odebrana bardzo osobiście. Na przykład osoba z wysoką empatią albo realnie zaangażowana w pomoc innym będzie inaczej patrzyła na tę sytuację niż ktoś pogrążony w swoich sprawach - wyjaśniła ekspertka. Według niej reakcji mogłoby być więcej, gdyby nie przedmiot sporu. - W obecnej Polsce jest pełne przyzwolenie na mowę nienawiści, na absurdalne piętnowanie "inności". W opisywanej historii część pasażerów mogła się mentalnie identyfikować z osobą, która wygłaszała fobiczne treści, a część mogła uznać, że jeśli stanie w obronie chłopców, to stanie też w obronie LGBT, a tego wolałaby uniknąć z powodu agresji z tym związanej - stwierdziła psycholog. Dodała także, że w przypadku młodszych dzieci jest inaczej, one pojmują świat takim jaki on jest, bez ideologii. Dla nich tęczowa torba to tęczowa torba, a nie symbol.
- Ta przykra historia pokazuje, że homofobia jest jak wirus - rozprzestrzenia się i generuje masę absurdalnych oraz niebezpiecznych zachowań, nierzadko z udziałem dzieci. Niestety dopóki nie będzie ona publicznie piętnowana, a nie wzmacniana, takie sytuacje będą się powtarzać - powiedziała Katarzyna Kucewicz.
Agresywne zachowanie - jak zachować się, gdy jesteśmy jego świadkami
Zdaniem psycholog, najwłaściwsza postawa w opisanej sytuacji to taka, która zapewnia poszkodowanemu i osobie interweniującej bezpieczeństwo. - Nie tyle więc warto przerzucać agresję atakującego z ofiary na siebie, co spróbować w bezpieczny sposób oddalić się od napastnika, na przykład wysiadając razem z dziećmi na najbliższym przystanku. Dopiero w bezpiecznych warunkach można porozmawiać z ofiarą, okazać wsparcie i solidarność, przyznać, że rozumiemy dobrze, jaki to dla niej stres. Czasami pokrzepiające jest powiedzenie ofierze, że sytuacja nie jest jej odpowiedzialnością i winą, by nie nabrała przekonania, że gdyby na przykład wzięła inną torbę, to nie miałoby kłopotów.
Zobacz wideo: Brutalna bójka nastolatek. Dlaczego rośnie agresja wśród dziewcząt?
>>> Zobacz także:
Ojciec skatował syna i jego kolegę metalową rurką. 9-letni Filip nie żyje. "Było pełno krwi"
Stygmatyzacja społeczna we współczesnym świecie – jak z nią walczyć?
Autor: Iza Dorf