W Szaflarach pod jednym z domów doszło do eksplozji ładunku wybuchowego. Prokuratura nie wyklucza, że motywem mogło być samodzielne wymierzenie sprawiedliwości. Poszkodowana rodzina znana jest z tego, że kłóci się ze wszystkim wokół oraz próbuje przejmować majątek innych mieszkańców. Reportaż programu Uwaga! TVN.
W połowie stycznia Polskę obiegła wiadomość o wybuchu bomby podłożonej pod jednym z domów jednorodzinnych w Szaflarach. W budynku mogło przebywać wtedy kilka osób. Na szczęście, nikt nie zginął ani nie został ranny. Sprawców zatrzymano, ale do tej pory nie ustalono dokładnie, jakie były ich motywy.
Rodzina skłócona z sąsiadami
Ustaliliśmy, że poszkodowana rodzina Janusza i Andrzeja Ł. jest skłócona niemal ze wszystkimi bliższymi i dalszymi sąsiadami. Tłem tego konfliktu jest spór o majątek, a argumentami często są pięści i kije.
- Przyszedł Janusz, złapał mnie za szyję i zaczął dusić. Andrzej przyszedł z… i przywalił mi w głowę. Miałem 12 szwów – opowiada Wojciech Gał.
Członkowie rodziny Ł. mieli dotkliwie pobić dwóch mieszkańców. Poszło o dużą działkę na obrzeżach wsi. Do zdarzenia doszło podczas wizji lokalnej, na którą przyjechali urzędnicy, aby dowiedzieć się, do kogo należą sporne tereny.
Z aktów notarialnych wynika, że całość ma 16 współwłaścicieli, którzy z dziada pradziada użytkują ten duży obszar. Natomiast pan Janusz ze swoim ojcem twierdzą, że wszystko, a przynajmniej większość, należy do nich, bo tak się kiedyś dogadali z dziadkami czy pradziadkami.
- Mam akt notarialny, gdzie jestem m.in. ja i siostry, a on w sądzie podał, że jest jedynym właścicielem tych działek. Złożył wniosek o zasiedzenie, że on tam ponad 30 lat pracuje, kosi i że to jest jego – denerwuje się Wojciech Gał.
Kilkunastu innych właścicieli musi teraz udowadniać w sądzie, że działka jest również w ich posiadaniu, a o tym, że Janusz i Andrzej Ł. chcą ją przejąć, dowiedzieli się przypadkiem.
- Zorientowałem się w ten sposób, że pojechałem do gminy w Szaflarach zapłacić podatek od swoich działek i pani mi pokazała, że posiada to już Janusz. Dowiedziałem się, że za parę dni jest sprawa o zasiedzenie – mówi jeden z mieszkańców Szaflar.
Mieszkańcy próbowali wyjaśnić sprawę z rodziną Ł., ale każde spotkanie kończyło się awanturą.
- To, co robią, to jest tragedia. Najbardziej szkoda starszych ludzi, którzy boją się iść zeznawać. On wszczyna bójki, a potem donosi, że to on jest pokrzywdzony – mówi nasz rozmówca.
- Oni są skonfliktowani prawie z połową Szaflar. A powodem jest właśnie próba zasiedzenia działek – wskazuje pan Wojciech Gał.
Pan Wojciech razem z innym mieszkańcem Szaflar złożyli zawiadomienie w sprawie pobicia do prokuratury. Mimo upływu sześciu miesięcy, nikt dotychczas nie usłyszał zarzutów.
- Nie jest prawdą, że nie ma reakcji, bo postępowanie się toczy – stwierdza Jacek Tętnowski z Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu.
Częste są interwencje policji.
- W przeciągu czterech lat w miejscowości Szaflary na samej ulicy… przeprowadziliśmy 61 interwencji – mówi st. asp. Łukasz Burek z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu.
Uwaga! TVN. "Robią zdjęcia na nieswoich działkach"
Jeden z mieszkańców pokazał nam ogrodzenie, które miał postawić Ł., na działkach, które mają należeć do różnych osób.
- On chce to zasiedzieć i powiedział, że to będą jego działki. Oni robią zdjęcia, jak to orzą i przedstawiają to sądowi – mówi Wojciech Piszczór.
Andrzej Ł. nie ma sobie nic do zarzucenia, twierdzi, że to cała miejscowość jest przeciwko rodzinie. Kiedy byliśmy na miejscu, jego syn nie wyszedł z nami porozmawiać. Pojawiła się natomiast jego żona, która wezwała policję.
Zasiedzenie działki. Opinia prawnika
Zapytaliśmy adwokata, czy można zagrodzić czyjeś pole, blokując dostęp prawowitemu właścicielowi, który ma akt notarialny.
- Nie można, ale to się dzieje. Mogłoby się wydawać, że prawo powinno chronić słabszego w sporze z silniejszym, podczas gdy często jest tak, że w sprawach dotyczących konfliktów sąsiedzkich, zagarnięcia czyjegoś gruntu, prawo chroni tego, kto demonstruje swoją siłę – mówi adwokat Wojciech Rudzki.
- Prawo w krótkoterminowej perspektywie chroni przede wszystkim osobę, która jest posiadaczem gruntów, a posiadaczem gruntów jest ten, kto zachowuje się tak, jakby był jego właścicielem. Chodzi o wszystkie fizyczne przejawy tego, że ktoś traktuje ten grunt, jakby był jego właścicielem. Jest posiadaczem, ale nie jest właścicielem. Ten stan posiadania, mimo że jest sprzeczny z prawem, podlega sądowej ochronie. I to może budzić zdziwienie tak zwanego zwykłego człowieka – przyznaje mecenas Wojciech Rudzki.
Praktyka jest taka, że dopóki sąd nie wyjaśni czyja jest działka, a wyjaśnienie często trwa latami, posiadacze korzystają ze spornej działki.
- Nie mam określenia na tych ludzi. Nie ma mowy o dogadaniu, ani nic, choć dużo ludzi, źle się z tym czuje – mówi Wojciech Piszczór.
Reportaże "Uwagi!" można oglądać na Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Wnuk podejrzany o zamordowanie babci. Powód szokuje
- Stosowała przemoc wobec własnej matki: "Popychała i wyzywała". Stanowcza reakcja policji
- 13-latek zabił dziewięcioro dzieci. Sąd skazał jego rodziców
Autor: wg/MK
Reporter: Tomasz Patora
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN