Matka z ośmiorgiem dzieci trafi na bruk?
Pani Rozalia wyszła za mąż 22 lata temu. Para przez ten czas często zmieniała miejsce zamieszkania ze względu na konfliktowość męża z innymi osobami. Po rozstaniu z mężem kobieta samotnie wychowuje ośmioro dzieci. Jej świat legł w gruzach, gdy dowiedziała się, że musi opuścić wynajmowane mieszkanie. Nowego, nikt nie chce jej wynająć.
- Stoimy w obliczu tego, że moje dzieci nie będą miały gdzie iść. Pocieszam je, że na pewno będzie dobrze, ale tracę zaufanie do samej siebie – przyznaje w rozmowie z reporterem Uwagi!
Chcesz pomóc rodzinie? Szczegóły znajdziesz TUTAJ
Rozstanie z mężem
W lutym tego roku kobieta nie wytrzymała, pękła i opowiedziała, co działo się w jej rodzinie, czego miały doświadczać dzieci i ona sama.
- Najbardziej bolesna była przemoc psychiczna. Mąż mnie wyzywał, wyśmiewał i zastraszał. Byłam całkowicie odizolowana. Moje jedyne wyjście na świat było wtedy, kiedy dwa razy w miesiącu podwoził mnie na zakupy. Wtedy mogłam porozmawiać z ludźmi – opowiada pani Rozalia.
Gdy Pani Rozalia dowiedziała się od dzieci o tych krzywdach ze strony ojca - zgłosiła to do prokuratury, a dzieci zostały przesłuchane w niebieskim pokoju.
- Dzieci były uderzane po twarzy. Syn się przyznał siostrom, że jak nie chciał spać, to był uderzany głową o ścianę. Z kolei tego, co ma 8 lat, któregoś razu podniósł nogami do góry i trząsał, aż zaczęła mu lecieć krew z nosa – wspomina matka ośmiorga dzieci. Czy nie mogła uwolnić się od męża wcześniej?
- Chciałam odejść, natomiast byłam manipulowana i zastraszana. Jak dzieci były małe i próbowałam uciekać, to mówił: "A dokąd pójdziesz? Kto cię przyjmie? Pamiętaj, że zabiorę ci dziec". Dlatego córki zaczęły to wszystko nagrywać – mówi pani Rozalia.
Prokuratorskie zarzuty
Gdy pani Rozalia dowiedziała się od dzieci o tych krzywdach ze strony ojca, zgłosiła to do prokuratury, a dzieci zostały przesłuchane w tzw. niebieskim pokoju.
- Postępowanie dotyczy znęcania się zarówno nad żoną, jak i ośmiorgiem małoletnich dzieci – przekazuje Alicja Cichosz z Prokuratury Rejonowej w Lipnie. I dodaje: - Pan Andrzej W. ma przedstawiony zarzuty, został przesłuchany w charakterze podejrzanego. Zastosowane są wobec niego środki wolnościowe w postaci dozoru policji. Ma również zakaz zbliżania się do wszystkich pokrzywdzonych. Materiał dowodowy ma być bardzo obszerny.
- Akta są już trzytomowe. Wyjątkowo grube, jak na sprawę o znęcanie się – uważa prokurator Alicja Cichosz.
Jak mówi pani Rozalia, po odejściu od męża rodzinie zrobiło się lżej.
- Zaczęliśmy nowe życie. Wszystko, co robimy, zaczyna mieć inny sens. Mogę zbierać liście czy kasztany, piec ciasto czy śpiewać. Zupełnie inaczej żyję, tak samo moje dzieci. Zaczęły się śmiać i bawić – podkreśla kobieta.
- Teraz są szczęśliwi. Dzieci swobodnie mogą wyrażać swoje zdanie czy emocje. Po woli zaczynają spełniać swoje marzenia. Chodzi na przykład o granie w piłkę na podwórku czy kupienie sobie coś w sklepie albo pójście do koleżanki – wylicza pani Justyna, wolontariuszka i znajoma rodziny.
Jak wygląda sytuacja materialna rodziny?
- Obecnie utrzymuję się z 800 plus i "rodzinnego". Jestem osobą oszczędną i gospodarną i obecnie dzieciom niczego nie brakuje – zapewnia kobieta.
Uwaga! TVN. Dziewięcioosobowa rodzina trafi na bruk?
- Największym problemem jest dom – przyznaj pani Rozalia. Z końcem września rodzina miała opuścić mieszkanie.
- Obawiam się, że właściciel może przyjść z policją i będzie to oznaczać natychmiastowy nakaz eksmisji – mówi pani Rozalia.
Okazuje się, że nikt nie chce wynająć rodzinie nowego lokum.
- Robię, co mogę, by dzieci nie wylądowały na bruku. Ale tak licznej rodzinie nikt nie chce wynająć mieszkania – twierdzi pani Rozalia.
Gmina, w której mieszka rodzina, dysponuje tylko 30-metrowym mieszkaniem.
- To, co możemy zrobić na już, żeby ta pani nie wylądowała z dziećmi na bruku, to miejsce w domu samotnej matki. Wymagana jest tylko zgoda pani Rozalii – informuje Adrian Zalewski, zastępca wójta gminy Lipno.
- To byłoby kolejne tymczasowe miejsce. Całe życie spędziłam na walizkach i to nie ze swojej winy – tłumaczy rozżalona pani Rozalia.
Ze względu na przeprowadzki i dotychczasową izolację dzieci pani Rozalii uczą się w Szkole w Chmurze. Mają dobre wyniki, ale wreszcie chciałyby iść do typowej szkoły.
- Dzieci bardzo cieszyły się na szkołę, a w momencie, jak dowiedzieli się, że muszą opuścić mieszkanie, to cały ich świat legł w gruzach – wskazuje pani Justyna.
Udaliśmy się do właściciela mieszkania, w którym mieszka pani Rozalia. Ten zgodził się na przedłużenie najmu do końca października i ani dnia dłużej.
- Chciałabym mieć dom, z którego nikt nas nie wygna – kończy kobieta.
Chcesz pomóc rodzinie? Szczegóły znajdziesz TUTAJ.
Zobacz także:
- Ponad 240 dzieci zatruło się ołowiem w przedszkolu. Znajdował się w jedzeniu
- Ponad setka dzieci źle się poczuła po zjedzeniu szkolnego obiadu. W daniu znaleziono martwego węża
- Aż 70 pasażerów zatruło się nieświeżym jedzeniem. Samolot musiał przymusowo lądować
Autor: wg/lb
Reporter: Jakub Dreczka
Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN