Uwaga! TVN. Poszukiwany Grzegorz Borys. Jest podejrzany o zabicie synka
- W mojej 28-letniej karierze reportera newsowego nie przypominam sobie takiej sytuacji, żeby na tak szeroką skalę tropiono śmiertelnie niebezpiecznego przestępcę – mówi Jan Błaszkowski, reporter Faktów TVN.
- Policjanci od piątku, wspólnie z Żandarmerią Wojskową sprawdzają każdy wytypowany przez policjantów operacyjnych skrawek, gdzie może przebywać ten mężczyzna. Nad terenem poszukiwań lata helikopter. Pracują również przewodnicy z psami patrolowo-tropiącymi. W dyspozycji dowódcy tej operacji jest blisko tysiąc funkcjonariuszy. Policjanci, nad tym, aby zatrzymać tego mężczyznę, pracują 24 godziny na dobę – zapewnia kom. Karina Kamińska, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku.
Poszukiwany to 44-letni Grzegorz Borys, podejrzany o zabicie 6-letniego syna. Jak mówi reporterowi Uwagi! prokurator, było to niezwykle okrutne zabójstwo.
- Przyczyną zgonu dziecka był wstrząs krwotoczny, współistniejący z niedotlenieniem mózgu. Było to spowodowane masywnym krwotokiem w obrębie rozległej rany szyi. W ocenie prokuratora mamy tu do czynienia z zabójstwem ze szczególnym okrucieństwem – mówi Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
"Olek był pogodnym i sympatycznym chłopcem"
O Olku rozmawialiśmy z dyrektorką przedszkola, do którego chodził 6-latek.
- Olek był bardzo pogodnym dzieckiem, sympatycznym i uśmiechniętym. Zadbanym i inteligentnym. Bardzo lubił zabawę klockami. Często widziałyśmy, jak siadał przy stoliczku, układał puzzle i oglądał książeczki – wspomina Mariola Parat-Lipińska.
Jak w przedszkolu wyglądały relacje Olka z ojcem?
- Były pozytywne. Olek cieszył się, wychodził do taty, ten rozmawiał z dzieckiem – zapewnia dyrektorka. I dodaje: - Dla nas to, co się wydarzyło, też jest bardzo traumatyczne, to ciężka i trudna sytuacja. Też rozmyślamy, jak mogło do takiego zdarzenia dojść. Nadal widzę Olka, jak siedzi w kółeczku z dziećmi. To był grzeczny chłopiec, nigdy nikogo nie zaczepiał. Nie jesteśmy w stanie przekazać, jak duży ogrom tragedii mamy w sercach.
Jedno z najspokojniejszych miejsc w Gdyni
Dom rodzinny Olka położony był na jednym z najspokojniejszych osiedli w Gdyni. W okolicznych blokach w dużej mierze mieszkają wojskowi. Od tygodnia cisza przerywana jest przez huk przelatujących nad okolicą śmigłowców.
Ci, którzy mieszkają na tym samym osiedlu co poszukiwany, boją się wystąpić przed kamerą i pokazać swoją twarz. Usłyszeliśmy, że Grzegorz Borys interesował się sztuką przetrwania, o czym świadczy to, jak się ubierał.
- Zapamiętałem, że był charakterystycznie ubrany, nosił okulary, nawet jak było pochmurno. Ubierał się na czarno lub w moro, dresy. Sąsiedzi mówili mi, że często przebywał w lesie, była to forma survivalu – mówi jeden z naszych rozmówców.
- Ludzie skarżyli się, że chodził mając przy sobie finki i straszył. On nie da się szybko złapać – uważa jedna z sąsiadek poszukiwanego.
- Ten pan przychodził z synkiem na plac zabaw z nożem czy w kominiarce. Dziwnie się zachowywał. Podobno ganił tutaj jakieś ukraińskie dzieci – opowiada Tomasz Gawiński, dziennikarz tygodnika Angora, który od lat opisuje, co dzieje się w Gdyni.
- Jeden ze znajomych powiedział mi, że jego ojciec też ponoć chodził z nożem po lesie i podobnie tak jak on interesował się survivalem – mówi jeden z naszych rozmówców.
- On, na samym starcie obławy, miał około cztery godziny przewagi nad pościgiem. Cztery godziny to wystarczająco dużo czasu, żeby z Gdyni dojechać do granicy niemieckiej – zwraca uwagę Jan Błaszkowski.
Poszukiwany to kierowca wojskowy
O poszukiwanym początkowo mówiło się, że był komandosem.
- To nie jest prawda. To był zwykły marynarz. Wiele lat był w Marynarce Wojennej, a ciągle był w stopniu starszego marynarza, czyli starszego szeregowego. Z tego co wiemy, to był on kierowcą – mówi dziennikarz Tomasz Gawiński.
- On zawsze był trochę odizolowany, nigdy w niczym nie chciał uczestniczyć – mówi anonimowo jeden z naszych rozmówców.
Z relacji sąsiadów poszukiwanego wynika, że w domu rodzinnym Olka praktycznie zawsze zasłonięte były okna.
- Widać, że ogródek przed mieszkaniem jest zagospodarowany i było w nim życie. A z drugiej strony okna pozasłaniane kotarami, jakby chcieli… To dziwne, bo normalnie balkony zupełnie inaczej wyglądają. Nie rozumiem tego, to jest psychika kogoś, kto zupełnie inaczej rozumuje i się zachowuje – uważa Tomasz Gawiński.
Grzegorz Borys, po tym co zrobił, napisał krótki list: "Przepraszam za wszystko. Wszyscy jesteście bestiami".
- Na miejscu tego zdarzenia został ujawniony odręczny zapisek, który został zabezpieczony na potrzeby postępowania. Będzie podlegał badaniom grafologicznym, również pod kątem ustalenia, kto był autorem tego zapisu – potwierdza prokurator Grażyna Wawryniuk.
Tymczasem według naszych potwierdzonych informacji, zabójstwo może mieć związek z wątkiem obyczajowym, związanym z małżeństwem Grzegorza Borysa.
- Wciąż jest kwestia schwytania tego pana, żywego lub martwego. On nie ma nic do stracenia, ma przed sobą dożywocie, na 100 procent. Może się okazać, że dojdzie jeszcze do jakiejś walki. Część miasta jest sparaliżowana, mnóstwo ludzi jest przerażonych. Z drugiej strony, musimy być wyrozumiali, że chcą złapać bandziora – mówi Tomasz Gawiński.
Odcinek i inne reportaże "Uwagi! TVN" można oglądać w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Reporterzy ostrzegają: na Krupówkach goryl zbiera pieniądze dla tajemniczej fundacji
- Czy pieniądze ze sklepowych puszek faktycznie trafiają do chorych dzieci? Śledztwo reporterów "Uwagi! TVN"
- Przedświąteczne zbiórki nie zawsze charytatywne. "Jestem zszokowana, że ktoś może wykorzystywać dobre serce i pieniądze ludzi"
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN