Śmierć bliskich to konfrontacja z bezradnością. "Procesowi umierania się towarzyszy"

Anja Franczak
Anja Franczak
Źródło: Szymon Rogiński / Archiwum prywatne
Anja Franczak jest certyfikowaną towarzyszką w żałobie, doulą umierania i mistrzynią ceremonii. Prowadzi humanistyczne pogrzeby, pomaga w odchodzeniu i wspiera tych, którzy pozostali. W cyklu "Pożegnania" rozmawia z Adamem Barabaszem o tym, czy można umierać po swojemu i poszukuje odpowiedzi na pytanie, czym jest dobra śmierć. 

Kim jest towarzyszka żałoby?

Zanim Anja profesjonalnie zajęła się procesem żałoby, sama doświadczyła straty. Kiedy była w ciąży, zmarło jej dziecko. Sceptycznie nastawiona, zaczęła poszukiwać pomocy. Dorastając w międzykulturowej rodzinie, wyniosła z domu otwartość na nowe. Z kolei studia z zakresu kulturoznawstwa, które odbywała w Hildesheimie, Zagrzebiu i Bolonii, przyniosły jej zainteresowanie rytuałami.

Spotykamy się w letni dzień. Ma na sobie lekką, błękitną sukienkę. Towarzyszy jej pies uważnie przysłuchjący się naszej rozmowie. Ludzie siedzący obok nas spoglądają z nieufnością, kiedy kolejny raz z naszych ust pada słowo "śmierć". A przecież ta jest tak samo naturalna jak życie. Pytam więc, dlaczego odchodzenie trafiło na społeczny margines.

– Duży wpływ miało pojawienie się ogólnodostępnych szpitali, następnie w II połowie minionego wieku zaczęły działać hospicja – wyjaśnia Anja. – Te drugie są jednak powrotem do wcześniejszych założeń, że procesowi umierania się towarzyszy, a nie za wszelką cenę się z nim walczy. W medycynie śmierć jest traktowana jak wróg, którego trzeba pokonać. Oprócz opieki paliatywnej, wszystkie kierunki nastawione są na to, żeby ratować życie i je przedłużyć. W związku z tym straciliśmy świadomość tego, jak wygląda naturalny proces umierania. Zostało to przesunięte do sfery profesjonalistów i jako zwykli ludzie rzadko jesteśmy tego świadkiem. Dziś wiedza o tym, jak rozpoznać zbliżający się kres, jest traktowana jako bardzo specjalistyczna. Całkowicie się z tym nie zgadzam. Na świecie jest coraz więcej towarzyszek i towarzyszy umierania i cały ten ruch ma na celu przywrócić ostatni etap życia na właściwe miejsce, właśnie wśród bliskich a nie obcych zawodowców – zaznacza.

O ile śmierć jest definiowana jako „ustanie oznak życia”, to samo umieranie jest procesem. Ciężko o jego definicję czy precyzyjne określenie. A jeszcze trudniej uchwycić jego początek.

– Osoba, która powoli odchodzi, coraz mniej interesuje się światem, jej pasje przestają być ważne, zaczyna coraz więcej spać – wylicza Anja. – To wszystko dzieje się stopniowo. Nie ma jednego znaku, ale spoglądając wstecz, można czasami zauważyć konkretny punkt np. odkąd babcia się przewróciła i nie mogła dobrze chodzić, to tak naprawdę był początek końca. Im bliżej jesteśmy śmierci, tym wyraźniejsze są objawy ze strony ciała. W ostatnich dniach kończyny robią się zimne, krew jest dostarczana tylko do najważniejszych organów: mózgu, serca i płuc. Kilka tygodni przed śmiercią większość osób przestaje jeść i bardzo bym chciała, żeby szczególnie ten jeden objaw zbliżającej się śmierci był szerzej znany. Wtedy zwykle pojawia się hasło: trzeba coś zrobić, bo umrze z głodu i rodzina ma odruch, żeby karmić na siłę. To generuje niepotrzebne cierpienie. Na tym etapie życia nie ma głodu i pragnienia. Nie umiera przez to, że nie je. Nie je, bo umiera.

Pytam więc, skąd u ludzi taka reakcja.

– Dla wielu, szczególnie dla starszego pokolenia, karmienie jest głównym wyrazem miłości – tłumaczy. – W ten sposób mówimy sobie: jesteś dla mnie ważny i chcę coś zrobić dla ciebie. Kiedy to przestaje działać, musimy znaleźć inny język miłości. Proces umierania wygląda bardzo różnie, potrafi trwać długo, ale też może być łagodny i byłam świadkiem, że może się to dziać spokojnie. Pokutuje jednak przekonanie, że nie wolno na to pozwolić i że za wszelką cenę trzeba przedłużyć życie. Cicely Saunders, prekursorka nowoczesnego ruchu hospicyjnego, powiedziała, że w opiece paliatywnej nie chodzi o to, żeby w życiu było więcej dni, tylko żeby w dniach było więcej życia – dodaje.

Rozmowy o śmierci

13643899_jak-zabezpieczyc-sie-na-wypadek-smierci_720P
Źródło: Dzień Dobry TVN
Jak zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci?
Jak zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci?
Jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu?
Jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu?

Jak zatem pomóc osobie, która odchodzi?

– Jedynym ekspertem w tej sprawie jest ten, kto umiera – stwierdza. – Tylko on albo ona wie, jak to jest. Jeśli mówi, że czegoś chce lub nie chce, to ma racje. Trzeba za tym podążać. To jest reguła, która bardzo dużo wyjaśnia. Jeśli na tym etapie ktoś chce jeść tylko lody truskawkowe, to naszym zadaniem nie jest zmuszanie, żeby zjadł kurczaka. Opieka nad umierającym, to ogromny wysiłek i trudno jest zrobić tego samemu. Mówi się, że do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska. Tak samo jest w przypadku odprowadzania ludzi na drugą stronę. Jest potrzebny pewien rodzaj drużyny dzielącej się obowiązkami. W sytuacji współczesnego miasta część tych zadań istnieje jako profesjonalna usługa. Trzeba z tego korzystać i to zapewnia hospicjum domowe polegające na tym, że interdyscyplinarny zespół pojawia się w domu chorej osoby. Jego zadaniem jest nie tylko opieka nad odchodzącą osobą, ale też szkolenie rodziny i bliskich, by mieli wiedzę o tym, co się dzieje. Trzy lata temu hospicjum w Pucku przeprowadziło badanie na temat śmierci. Pytania dotyczyły tego, co Polacy wiedzą o opiece paliatywnej, jak chcieliby umierać i w jaki sposób dzieje się to w rzeczywistości. Okazało się, że większość ludzi chciałabym odejść w domu, ale tak naprawdę większość kończy życie w szpitalach. Jest więc bardzo duży rozdźwięk. Do tego dochodzi niewielka wiedza rodziny na temat hospicjów. Ludzie myślą, że są to umieralnie, gdzie trafia się, kiedy nikt nic nie chce zrobić. Łacińskie słowo palium znaczy płaszcz. Opieka paliatywna ma otaczać troską. To dział medycyny, którego zadaniem jest dbanie o dobrostan: żeby nie bolało, żeby nie było mdłości, żeby nie było zimno. Kilka razy zgłosiły się do mnie osoby, które miały w rodzinie chorą osobę i dostali skierowanie do hospicjum domowego i nie korzystali z tego, bo wydawało im się, że to jest znak, że nie ma już nadziei. Bardzo bym chciała, żeby takich sytuacji było mniej, dlatego robię wszystkie te rzeczy, które związane są z edukacją – dodaje.

Wiedza o śmierci

Anja prowadzi warsztaty, szkolenia oraz konsultacje. Założyła Instytut Dobrej Śmierci. Jego głównym celem jest oswojenie tematyki umierania, pogłębienie świadomości na temat skończoności życia i zaproszenie do dyskusji o przemijaniu. Dziś zrzesza ponad 70 osób: naukowców, dziennikarzy, artystów. Wszystko w duchu "death positive".

– Z uczestniczkami i uczestnikami moich warsztatów omawiamy bardzo dużo wariantów tego, co mogłoby się wydarzyć, jak się w takich przypadkach zachowywać i przynosić ulgę – zdradza. – Mówimy też o tym, co się dzieje po śmierci. Jak w pierwszych godzinach zachowuje się nasze ciało, które bardzo szybko zaczyna się zmieniać. Kiedy opiekujemy się bliskim w domu i ta osoba umiera, to na przyjazd lekarza, który stwierdzi zgon, czasami trzeba naprawdę długo czekać. Ludzie w większości przypadków nie wiedzą, co zobaczą, a to potrafi być trudne, jeśli nie jesteśmy przygotowani – podkreśla.

Z czym najczęściej sobie nie radzimy?

– Sednem doświadczeń, które wiążą się ze śmiercią jest bezradność – stwierdza. – Oczywiście medycyna się wciąż rozwija, ale ostatecznie każde życie idzie ku końcowi i nic z tym nie zrobimy. Śmierć jest granicą tego, co wiemy, na co mamy wpływ i konfrontacja z tym jest bardzo głębokim doświadczeniem. Może być też przerażające. Szczególnie, jeśli przez całe życie wypieraliśmy ten temat i nagle jesteśmy zmuszeni stawić mu czoła. Towarzyszenie osobom umierającym i ich bliskim w żałobie polega na tym, by otworzyć się na bezradność. Musimy sobie powiedzieć: wchodzę w sytuację, w poczuje granicy swoich możliwości i w tym zostaję. To rodzaj pokory i trzeba ją w sobie odnaleźć, by przetrwać w okolicznościach, nad którymi nie ma się kontroli i skonfrontować się z tym, że jest coś co jest większe od nas - nieważne, czy myślimy o tym w kategorii duchowości czy biologii. Kiedy umiera ktoś bliski często myśli się: nic nie mogę zrobić. Ale co to znaczy nic? Obecność, czułość i trwanie to bardzo dużo – zaznacza. 

Śmierć bliskiej osoby zawsze jest olbrzymim ciosem. Potem przychodzi moment, kiedy trzeba opanować emocje i zająć się organizacją pogrzebu. Dla procesu żałoby ma on niebagatelne znaczenie.

– Odprowadzamy osobę ze świata żywych do świata umarłych, ale na końcu musimy sobie uświadomić, że my jesteśmy jeszcze wśród żyjących. Taka jest np. funkcja stypy – afirmujemy życie pijąc i jedząc razem – wyjaśnia. – Rytuał sam w sobie daje również przestrzeń na wyrażanie tego, co jest poza językiem, chociażby przez to, że podczas jego trwania jest zupełnie inne przyzwolenie na pokazywanie emocji. Jego kluczowym elementem jest tworzenie wspólnoty umożliwiającej doświadczenie czegoś metafizycznego. Ceremonia pogrzebowa potrafi mieć silny wpływ na długofalowy przebieg żałoby. Jeśli na pogrzebie doświadczamy poczucia trwałej więzi z osobą zmarłą, wsparcia i wspólnotowości, to jest coś, co będzie nam dawać siłę. Natomiast, gdy jego forma będzie narzucona i pojawią się elementy, które nie są zgodne z naszymi przekonaniami, to kiedykolwiek będziemy ją wspominać, będzie sprawiała dodatkowy ból. I to wpłynie na naszą drogę w radzeniu sobie ze stratą.

Jak zorganizować pogrzeb humanistyczny?

Anja od niedawna sama prowadzi ceremonie żałobne. Ukończyła specjalny kurs i wciąż się dokształca. Zwłaszcza, że pogrzeby świeckie cieszą się rosnącą popularnością.

– Wolę używać określenia humanistyczny, bo czasami ludzie wyobrażają sobie pogrzeb świecki jako antagonizm do pogrzebu religijnego – poprawia mnie. – Nie musi być on pozbawiony elementu duchowości. Ceremonie, które ostatnio prowadziłam, dotyczyły osób, które były buddystami lub ten światopogląd był im najbliższy. Zdarzył się też pochówek mający łączoną formę: połowa była prowadzona przez buddyjskiego lamę, połowa przeze mnie. W ten sam sposób da się to pogodzić z katolickim obrządkiem, choć wszystko zależy od księdza. Sama prowadziłam taką uroczystość, podczas której najpierw był zorganizowany różaniec, a potem część niereligijna. Zdarza się, że chce ją poprowadzić ktoś z rodziny. Wtedy moja role sprowadza się do tego, aby pomóc im to zrobić. Spotykam się z nimi, razem planujemy cały przebieg, wszystkie elementy i przygotowuję te osoby, żeby mogły wywiązać się z tego zadania. Pokazuję im, że mają wszystko, co potrzebne w tej sytuacji – zaznacza.

Polskie prawo nie reguluje tego, kto może prowadzić pogrzeb niebędący ceremonią wyznaniową. A zatem do tego zawodu mogą trafić ludzie bez odpowiedniego przygotowania. To, co na zachodzie jest normą, u nas dopiero kiełkuję. W Anglii szkolenia dla celebrantów – zarówno ślubnych jak i pogrzebowych – cieszą się olbrzymią popularnością. Zdaniem Anji kluczem do zorganizowania dobrego pogrzebu jest uchwycenie osobowości zmarłego i zindywidualizowanie ceremonii, biorąc pod uwagę zarówno ewentualne życzenia, które wyraziła przed śmiercią osoba zmarła, jak i potrzeby żałobników. Sama jednak podkreśla, że w pełni rozumie ludzi, którzy decydują się na klasyczne pochówki.

– Znany schemat sprawia, że czujemy się bezpiecznie. Tradycyjne rytuały pozwalają poczuć się pewnie, ale dla wielu osób są zbyt wąskie. Nie chodzi mi o to, żeby zastąpić, to co jest, tylko dać więcej możliwości – dodaje.

Ceremonia pożegnania nie musi wiązać się z pochówkiem. Może dotyczyć śmierci sprzed lat, utraconego dziecka, którego ciało nie zostało wydane rodzicom, czy uroczystości, w której nie można było wziąć udziału. Rodzinie daje to możliwość zamknięcia jednego etapu i dobre przeżycie żałoby. Organizując taki rytuał, sami wybierają jego miejsce i symbolikę pozwalającą im na wyrażenie więzi ze zmarłym i doświadczenie przejścia.

Wbrew pozorom oswojenie śmierci jest łatwe. Temu właśnie służą m.in. pogrzeby i znaczenia ich poszczególnych elementów. Ich znajomość i zrozumienie pozwala na lepsze wykorzystanie, czyli takie, które przyniesie ulgę i ukojenie. Do tego potrzebna jest wiedza, świadomość i włączenie tematyki funeralnej do dyskursu publicznego.

– Nie zgadzam się z ideą, że śmierć zawsze jest tragedią. Można umrzeć w takim stanie, żeby być w zgodzie z tym, jak wyglądało życie – podsumowuje Anja.

***

Koniec jest zawsze taki sam - dość przewidywalny i bezlitośnie sprawiedliwy. W moim autorskim cyklu "Pożegnania" chcę oswajać tematykę związaną z odchodzeniem. Przemijamy i nie ma w tym nic niezwykłego. Dlaczego więc, boimy się o tym mówić? Można udawać, że tematu nie ma, ale to nie zmienia faktu, że nikt nie będzie miał więcej, niż jest mu pisane.

Chcesz podzielić się swoją historią? Napisz do mnie: adam_barabasz@discovery.com.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości