Wybudził się ze śpiączki, śpiewając hymn Wisły Kraków. Niezwykła historia 13-letniego Jacka

Wybudzenie ze śpiączki
Śpiewające wybudzenie ze śpiączki
Źródło: Dzień Dobry TVN
O chłopcu, który wybudził się ze śpiączki, śpiewając hymn klubu Wisła Kraków, głośno było nie tylko w Krakowie. 13-letni Jacek cudem uniknął śmierci, ale zapadł w śpiączkę na prawie rok. W Dzień Dobry TVN przyjrzeliśmy się jego historii.
Kluczowe fakty:
  • Jacek zapadł w śpiączkę po zatrzymaniu akcji serca podczas treningu piłkarskiego
  • Początkowo błędnie zdiagnozowano u niego padaczkę – przyczyną okazała się wada serca Wybudził się w Klinice Budzik po niemal roku, śpiewając hymn Wisły Kraków
  • Rodzina czeka na operację serca, która ma zapobiec kolejnym omdleniom i atakom

13-latek zapadł w śpiączkę

Jacek do 2. roku życia rozwijał się prawidłowo. Potem kilka razy zdarzyło się, że tracił przytomność. Padła wówczas błędna diagnoza - padaczka. W kwietniu rok temu w trakcie treningu piłkarskiego 13-latek stracił przytomność. Został śmnigłowcem przetransportowany na OIOM. Przyczyną schorzeń okazało się schorzenie serca. Będąc w śpiączce, trafił do Kliniki Budzik.

- Nie chcieliśmy zamykać go w domu, tylko też tak jak mówił lekarz, ma normalnie funkcjonować. Żyliśmy spokojnie, aż do tego okropnego dnia. Usłyszeliśmy syreny, po chwili przyjechała koleżanka i powiedziała, że Jacek miał atak. Kiedy dojeżdżaliśmy, widziałam jak go reanimują. Modliłam się i krzyczałam. Jacek wyglądał jak martwy - powiedziała Karolina Krzemień.

- Kiedy trafił do Budzika wiązaliśmy duże nadzieje z tym, że wszystko wróci do normy, ale na początku tak nie było. Po jakimś czasie zaczął mówić "nie, nie, nie". To był piątek wieczór, kolejnego dnia rano zaczął powtarzać wszystko, co się mu powiedziało - dodała.

Śpiączka to nie wyrok

Jak tłumaczyli lekarze, Jacek trafił do Kliniki Budzik w ciężkim stanie. Cierpliwość popłaciła i dzisiaj Jacek znowu może cieszyć się życiem. Rodzice dziecka czekają teraz na wyniki badań i mają nadzieję na operację serca, która zapobiegnie kolejnym omdleniom.

- Za każdym razem, kiedy ktoś się wybudza, emocje są ogromne. Bo rodzi się życie, to są drugie narodziny. Ktoś ma dalej darowane to życie. To nie jest jak włączenie, wyłączenie światła. To jest proces. To długo trwa, dużym nakładem sił, wątpliwości i kryzysów - tłumaczyła Ewa Błaszczyk.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości