Święta na morzu, czyli wigilia marynarzy. "Uświadamiam sobie, jak wiele mnie omija"

Marynarz w trakcie rejsu
Święta Bożego Narodzenia na morzu
Źródło: Getty Images/Milan Jovic
Święta to czas rodzinny, w którym każdy cieszy się obecnością tych, których kocha. Jednak nie wszyscy mają pracę, pozwalającą na urlop. Niektórzy spędzają świąteczne dni w chmurach lub na morzu. Sprawdziliśmy, jak wygląda Boże Narodzenie marynarza, który przez wiele lat zamiast siedzieć przy wigilijnym stole z rodziną, świętował na statku z kolegami ze zmiany.

Życie marynarza

Krzysiek pływa od 11 lat. Ukończył Akademię Morską w Szczecinie. Pracował na różnych statkach, niektóre z nich miały kursy, trwające pół roku, inne miesiąc. Od kilku lat pływa na statkach offshorowych - miesiąc na miesiąc. To jednak nie oznacza, że zawsze jest w domu wtedy, kiedy chce. Karolina Kalatzi, redaktorka serwisu Dzień Dobry TVN: Jak wygląda Twoje życie? Krzysztof: Trudno powiedzieć, bo pomimo tego, że pływam miesiąc na miesiąc, czyli jeden miesiąc jestem na morzu a jeden w domu, to trudno cokolwiek zaplanować. Powroty do domu często się opóźniają o kilka dni, więc w przypadku planowanego urlopu, urodzin córki czy świąt trudno cokolwiek przewidzieć. Przez te 11 lat byłem w domu na święta może ze trzy razy, a przy oczekiwaniu na narodziny córki musiałem wziąć dodatkowe wolne, bo nie wyobrażałam sobie nie być wtedy przy żonie. Czy któreś z nich były dla Ciebie szczególne? Tak, zeszłoroczne. To były pierwsze Święta Bożego Narodzenia, od kiedy zostałem tatą. Wyjątkowy dzień. Na szczęście zmiana wypadła tak, że mogłem patrzeć, jak moja córka pierwszy raz widzi choinkę, rozpakowuje prezenty. Chyba pierwszy raz mieliśmy prawdziwe święta. Ja mam małą rodzinę, dopiero przy żonie zobaczyłem, jak mogą wyglądać święta Bożego Narodzenia. U nich to jest prawdziwe wydarzenie - jak w filmie, które możemy oglądać między jedną a drugą potrawą wigilijną. Były też takie święta, kiedy zrobiłem rodzinie niespodziankę. Tylko moja siostra wiedziała, że przyjadę, ale ona dotrzymała tajemnicy. Wiedziała, że to będzie duży szok dla reszty domowników. Kiedy zapukałem do drzwi i otworzyła mama, od razu się popłakała. Nawet siostra ryczała, choć przecież o wszystkim wiedziała. To było cudowne, ale przez takie chwile uświadamiam sobie, jak wiele mnie omija. Wszystkim się wydaje, że to praca marzeń i nie ukrywam - uwielbiam ją, spełniam się w niej... Ale kiedy rozmawiasz na kamerce z rodziną, która jest razem, dociera do Ciebie, że mimo wszystko jesteś trochę samotny. Niby wszystko masz, wszyscy na Ciebie czekają, ale jest też jakaś pustka, lekka zazdrość, że oni są tam, a ty tutaj. Sam.

Jak gwiazdy przygotowują się do świąt?

Patent_na_Swieta4_KOL_POPR4
Źródło: TVN Style
Patent na święta
Patent na święta
Idealna choinka na święta
Idealna choinka na święta
Kuchnia. Święta tuż tuż
Kuchnia. Święta tuż tuż
Małgorzata Kożuchowska o przygotowaniach do świąt
Małgorzata Kożuchowska o przygotowaniach do świąt
Paulina Krupińska-Karpiel o świętach Bożego Narodzenia
Paulina Krupińska-Karpiel o świętach Bożego Narodzenia

Święta Bożego Narodzenia na statku

Czego nauczyło Cię morze? Cieszenia się z małych rzeczy. Uwielbiam ludzi, z którymi pracuję, ale oni nie zastąpią mi rodziny. Marzę o barszczu z uszkami mojej mamy, ale przyznam szczerze, że na statku najbardziej się cieszymy, jak w wigilię mamy pizzę. To też jest fajne, że jest świetna atmosfera, jesteśmy razem, ale nic nie zastąpi uśmiechu Twojej małej córeczki, która jak widzi cię w drzwiach z walizką, to tupta w miejscu, tak bardzo się cieszy. Podczas tej naszej "statkowej" wigilii dużo się śmiejemy, opowiadamy, jak to wszystko wygląda u nas w domu, ale przede wszystkim jesteśmy w pracy. Zawsze musimy pamiętać o tym, że morze bywa nieprzewidywalne. A najbliższe Święta Bożego Narodzenia, jak je spędzisz? Wszystko wskazuje na to, że będę! To mnie tak bardzo cieszy. Wątpię, że zdążę na pierwszą gwiazdkę, ale powinienem dotrzeć na wieczór, oczywiście, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Teraz w czasach pandemii nawet jeśli masz bilet na samolot, to niczego nie możesz być pewny. Mówiąc szczerze, żyję trochę nadzieją. Nawet jeśli miałbym dojechać dopiero w pierwszy dzień świąt, to i tak dobrze. Najważniejsze, że zobaczę się z rodziną, zjem krokiety mojej babci i będę mógł przytulić moją córeczkę.

Co czuje rodzina, kiedy czeka na marynarza?

- Zawsze mówił o tym, że będzie pływał. Pójście na Akademię Morską było spełnieniem jego marzeń. I choć po takich studiach masz pewność, że Twój syn, brat czy mąż spędzi wiele miesięcy w roku na morzu, to rzeczywistość bywa trudna - przyznała siostra Krzysztofa. Z Twojej perspektywy jak to wszystko wygląda? Szczerze mówiąc, zawsze mu trochę zazdrościłam. Miesiąc na morzu, miesiąc w domu. Marzenie! Tylko to wszystko nie jest takie kolorowe, najbardziej to zauważyłam, kiedy pojawiła się moja bratanica. Kiedy jest chora, coś się dzieje, a przy małym dziecku zawsze coś się dzieje, jego nie ma i widzę, że ma do siebie o to pretensje. Święta Bożego Narodzenia kiedyś nie były dla niego takie ważne. Teraz to coś zupełnie innego. Wie, że dla małej to będzie wyjątkowy czas. Chciałby też być jego częścią. Na szczęście w zeszłym roku się udało i zapowiada się, że teraz też spędzimy je razem. Ale kiedyś zrobił Wam niespodziankę, o której wiedziałaś tylko Ty. Pamiętam, jakby to było wczoraj! Strasznie się popłakałam. Wiedziałam, że przyjedzie, że mama się ucieszy, ale jak go zobaczyłam w drzwiach z walizką, to nie potrafiłam powstrzymać łez. Dla mnie on jest najważniejszą osobą w życiu i gdybym mogła, to bym za niego na to morze poszła, no ale tak się nie da. Więc gdy stanął w drzwiach z lekko dłuższymi włosami, zarostem i tym swoim uśmiechem, to wiedziałam, że to będą najlepsze Święta Bożego Narodzenia. Wydaje mi się, że to tęsknota tak działa. Niby wciąż jest kontakt, bo teraz można dzwonić, pisać, gadać przez wideo, ale nie czujesz tej obecności, a to to jest najważniejsze. Mój brat to niezły żartowniś, Wigilia bez jego żartów to nie to samo.  Kiedy myślę o jego pracy, to mam takie odczucie, że moja bratowa i w ogóle żony marynarzy, to muszą być bardzo silne kobiety. To nie jest łatwe mieć kogoś, a jednocześnie być z tyloma rzeczami na co dzień samemu. Tłumaczyć dziecku, że tata jest, ale daleko i postara się przyjechać, ale nic od niego nie zależy. Pokazywać tatę na kamerce i nie wzruszać się, bo przecież dziecko nie zawsze zrozumie, że to łzy szczęścia, ale i tęsknoty. 

Zobacz też:

podziel się:

Pozostałe wiadomości