Siła jest kobietą: Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyku udowadniają, że siła jest kobietą.
Dalsza część tekstu pod wideo:
Samotność osób starszych
Dominika Czerniszewska: Od ilu lat jest Pani związana z Polskim Stowarzyszeniem Opieki Domowej?
Ada Zaorska: Od półtora roku. Wcześniej prowadziłam firmę opiekuńczą, która w październiku skończy 31 lat, a także stowarzyszenie, które założyłam w 2004 roku. Zajmuje się ono dokładnie tym samym, co PSOD. Przez lata nabierałam doświadczenia, aby znaleźć się w tym miejscu, co teraz.
Co stało za wyborem takiej ścieżki zawodowej?
Tak zupełnie szczerze – od najmłodszych lat lubiłam pomagać ludziom. Później, kiedy się okazało, że może się to stać moim sposobem na życie, byłam przeszczęśliwa. Najpierw – jako osoba koordynująca – poszłam do pracy do sąsiada, który założył na terenie mojego miasta jedną z pierwszych prywatnych firm zajmującą się opieką domową. Następnie stwierdziłam, że potrafię to robić lepiej i założyłam własną działalność. Już po trzech tygodniach miałam pierwszego podopiecznego. I tak to się zaczęło.
Dlaczego skupiła się Pani akurat na tej grupie społecznej?
Jest mi ona najbliższa. Dla dzieci jest wiele form pomocy. Zazwyczaj mają one rodziców, opiekunów, nauczycieli, którzy się nimi zajmują. Natomiast osoby starsze często są pozostawione same sobie, a u schyłku życia, tak jak na jego początku, stają się nieporadne. Są najczęściej zamknięte w czterech ścianach, bo mieszkanie na drugim czy trzecim piętrze bez windy stanowi dla nich barierę nie do pokonania. Niewiele osób młodych zwraca uwagę na tę bezradność i bezsilność seniorów. Moja babcia mówiła: "Syty głodnego nigdy nie zrozumie" i coś w tym jest. Dlatego postanowiłam wyciągnąć rękę do osób starszych, żeby można było im w jakiś sposób ulżyć.
Opieka nad osobami starszymi i niesamodzielnymi w domu
Nasze społeczeństwo się starzeje, a dzietność spada – w związku z tym coraz bardziej widoczne staje się zapotrzebowanie na opiekunów dla seniorów.
Sytuacja jest dramatyczna. Potrzeby rosną, a liczba osób, które chcą wspierać osoby starsze, spada. Jeżeli nasi rządzący nie zrobią czegoś w tej kwestii, to zaraz w Polsce opiekunek nie będzie wcale. Z naszych szacunków wynika, że w firmach opiekuńczych 65-70 proc. zatrudnionych to Ukrainki. Skończy się wojna, karty pobytu i co dalej? Polki niechętnie wykonują ten zawód. Kogo zatrudnimy? Białorusinki, których nie chcą wypuszczać z ich kraju? Coraz głośniej mówi się, że Filipinki uczą się języka polskiego, tak jak do tej pory uczyły się angielskiego lub niemieckiego. Niektóre firmy wspominają też o Peruwiankach. Zapowiada się "ciekawie". W 2026 roku ma wejść bon senioralny, ale czy on faktycznie coś zmieni? Nie sądzę. Ponieważ będzie przysługiwał wyłącznie osobom, które mają pracujące dzieci. Bezdzietni nie uzyskają takiej pomocy.
Ukrainki, Filipinki, Peruwianki… Dlaczego Polki tak niechętnie wybierają ten zawód?
Po pierwsze, zawód opiekunki ma bardzo niski prestiż. Ostatnio przeczytałam na jednej z facebookowych grup następujące komentarze: "opiekunka to panienka do towarzystwa dla podopiecznego", "tak się poniżyć, żeby tyłki starym ludziom myć" albo "wolałabym siedzieć na zasiłku, niż cudzymi du*ami się zajmować". Niestety, takie jest podejście wielu osób, dopóki same nie będą musiały skorzystać z pomocy.
Po drugie, wciąż krążą mity na temat tego zawodu. Najczęściej powielane to: "opiekunki wyłudzają mieszkania, renty, pieniądze z kont podopiecznych", "trzeba na nie uważać, bo to przecież potencjalne złodziejki, hochsztaplerki" lub "nic im się nie chce, najchętniej by siedziały i na tym, by się skończyło".
Po trzecie, niskie zarobki. Oczywiście to zależy od regionu Polski, w którym opiekunka pracuje, ale zazwyczaj to jest najniższa krajowa, czyli 30,50 zł brutto za godzinę. To, że tyle zarabiają, to połowa problemu. Sęk w tym, że nie znam ośrodka pomocy społecznej czy urzędu miasta, który dawałby większe pieniądze za opiekę w niedziele czy święta niż w dzień powszedni. Poza tym osoby te nie mają umowy o pracę, a co za tym idzie – brak płatnych urlopów. Na umowie zlecenie przysługuje im tylko L4.
Po czwarte, brak stabilnych dochodów. Żaden bank nie da im kredytu. Jeśli podopieczny trafia do szpitala, opieka jest zawieszona, więc opiekunka nie wie, ile zarobi w danym miesiącu. Zanim znajdzie drugi dyżur, to może trochę minąć, i wówczas jest stratna. Ponadto pojawia się dylemat: czy czekać aż np. pani Zosia wróci ze szpitala, bo zaufanie zostało już zbudowane, czy szukać nowego podopiecznego. Pamiętajmy, że podopieczni się przywiązują i nie mogą być traktowani przedmiotowo.
To pokazuje, jaka jest skala wyzwań zarówno dla systemu opieki, jak i społeczeństwa…
Powyższą listę należałoby jeszcze uzupełnić o problem kwalifikacji. Opiekun osób starszych powinien odbyć 1,5-roczny kurs medyczny, mieć wiedzę, która przygotowuje do zawodu. Organizuję szkolenia, które obejmują pierwszą pomoc, pielęgnację, higienę itd. Tylko po co opiekunka ma brać w nich udział, skoro później nie dostanie nawet złamanego grosza za podniesienie swoich kwalifikacji. Nikt nie zapłaci więcej za wyszkoloną opiekunkę – ani podopieczny, ani pomoc społeczna, ani urząd miasta. Dopóki nie będzie różnicy w pensjach między opiekunkami, które nie mają uprawnień i wykonują takie czynności, jak gotowanie, sprzątanie i zrobienie zakupów, a tymi, które są wyszkolone i wiedzą, w jaki sposób, chociażby myć pacjenta na łóżku, to nie będzie motywacji do nauki. Bo po co mają rezygnować z wolnego czasu, chwil z własną rodziną? Proszę zobaczyć, że jak ktoś ukończy magisterium czy kurs na wózek widłowy, to ma szansę na wyższe zarobki. W przypadku opiekunek tak nie jest.
Kolejna rzecz – nawet jeśli tę opiekunkę wyszkolę, to ona może zacząć szukać lepszego wynagrodzenia poza granicami naszego kraju, np. w Niemczech. Wówczas opiekunka zyska, ale my – jako kraj – będziemy stratni.
Czy nas w ogóle stać na prywatną opiekę?
Około 95 proc. społeczeństwa nie stać na prywatną opiekę. Nie mówię oczywiście o takich sytuacjach, gdy opiekunki pracują na czarno i mieszkają u podopiecznych, gdy rodzina daje im gotówkę do ręki i omija wszelkie składki itd. Nie będę ich potępiać, bo jeśli przyjmiemy, że prywatna opieka dzienna kosztuje ok. 50 zł za godzinę, a dyżur trwa dwie godziny, to członkowie rodziny płacą 100 zł. Załóżmy, że opiekunka jest 20 dni w miesiącu, to wtedy z domowego budżetu ubywa 2000 złotych. Wielu rodzin na to nie stać i zamiast wynająć opiekunkę, córki czy synowie rezygnują z pracy, by zająć się schorowaną mamą czy teściem. Proszę sobie wyobrazić, jakie te osoby będą miały potem emerytury…
…głodowe.
No właśnie i tutaj pojawia się kolejny problem, czy zrezygnować z pracy, bo te pieniądze, które zarobię, będę musiała i tak przeznaczyć na opiekę dla mamy, czy zrezygnować z pracy, być ubezpieczoną u pracodawcy męża i opiekować się mamą.
Sytuacja trudna. Poza tym często osoby starsze wolą skorzystać z pomocy członka rodziny niż opiekunki.
Osoby starsze, niedołężne często nie chcą się z tym pogodzić, że potrzebują opiekunki. Pojawia się frustracja. Uważają, że skoro wychowały dzieci, to teraz one powinny się nimi zajmować, a nie – cytuję – przysyłać jakąś obcą kobietę, która ma to robić. Przykładowo mówią: "Inaczej kładę ściereczkę, a ta obca baba kręci się po mojej kuchni i rządzi". Kiedy opiekunka jednak zostanie zatrudniona, to niestety ten żal najczęściej wylewa się na nią. I tu jest problem, kiedy osoba starsza –wymagająca opieki – robi wszystko, żeby w jakiś sposób wyeliminować opiekunkę lub opiekuna, bo mężczyźni też się zdarzają i dobrze odnajdują się w tej roli.
Najgorzej, jeśli coś zginie. Wtedy wina od razu spada na opiekunkę. Pamiętam, jak jedna z opiekunek została oskarżona o kradzież papierowego pudełka po kawie i musiała zejść z dyżuru. Potem się okazało, że córka podopiecznej robiła porządki i po prostu je wyrzuciła. W innej rodzinie opiekunka została oskarżona o kradzież pierścionka. Po 2-3 miesiącach spotkałam córkę podopiecznej i biżuteria się odnalazła. Zapytałam ją, dlaczego do mnie nie zadzwoniła z informacją, że zguba się znalazła, a w odpowiedzi usłyszałam: "Jakoś tak wyszło, zapomniałam". Jeśli wiadomość o rzekomej kradzieży jest kierowana do naszego stowarzyszenia, to jeszcze pół biedy. Gorzej, jak zostanie wyartykułowana opiekunce, która jest Bogu ducha winna, ale cały czas podejrzewana o kradzież. A opiekunowie to w większości ludzie z ogromnymi pokładami empatii, którzy każdego dnia dbają o dobrostan drugiego człowieka i czasem, niestety ucierpią najbardziej w takich sytuacjach, jak opowiadałam.
To nie jest zawód, który wygląda tak pięknie, jak na plakatach reklamowych, na których stosunkowo młoda osoba pochyla się nad siedzącą na wózku osobą starszą, która jest uśmiechnięta, zadbana i patrzy z wdzięcznością. Niestety, prawda jest zupełnie inna.
Jak wygląda praca opiekuna osoby starszej?
Z jakimi innymi trudnościami mierzą się opiekunki?
Brak pomocy ze strony rodziny. Niestety, w większości przypadków, gdy rodzina weźmie opiekunkę, to całe zainteresowanie matką, ojcem, babcią, dziadkiem się kończy. Gdy podopieczny narzeka, to np. córka lub syn mówi: "Przecież masz opiekunkę". Rodzina rzadko odwiedza podopiecznego. Uważa, że sprawa została załatwiona, a przecież taka osoba oprócz opieki potrzebuje rozmowy. Komu ma się wygadać, jeśli nigdzie nie wychodzi? Zostaje opiekunka, która przychodzi na kilka godzin.
Poza tym, jeśli mamy podopieczną, która waży 100 kg albo i więcej, i trzeba ją przerzucić z łóżka na wózek inwalidzki, to prosi się członka rodziny, by został i pomógł. Często są to słowa rzucone na wiatr, a opiekunka – tak samo, jak każdy z nas – ma tylko jeden kręgosłup. Osoba starsza do końca będzie się starała, by nie załatwiać potrzeb fizjologicznych w pieluchę, więc opiekunka musi najpierw przerzucić ją na wózek, potem na toaletę, co naprawdę wymaga ekwilibrystyki, bo przecież wiemy, jakiej wielkości są polskie łazienki, potem umyć i pokonać tę samą drogę – wydostać z łazienki, na wózek i do łóżka.
W szpitalu zazwyczaj zajmują się tym 2-3 osoby, a w warunkach domowych opiekunka najczęściej zostaje sama i musi sobie poradzić. Pomimo że np. przeszła szkolenia jak chronić kręgosłup, to jeden nierozważny ruch i mamy dyskopatię, rwę kulszową itd. Na szczęście zaczynają się pojawiać różne urządzenia (typu dźwigi czy poślizgowe maty), które podkłada się pod podopiecznego i następnie zsuwa się go na dół łóżka. Mam nadzieję, że takich udogodnień będzie coraz więcej, by kręgosłupy i ręce opiekunów odczuły ulgę. Tym bardziej że na Zachodzie jest to już bardzo częste rozwiązanie.
Wspomniała Pani, że opiekunka przychodzi na kilka godzin. To standardowy dyżur?
Jeszcze 30 lat temu podopieczny zazwyczaj mieszkał ze swoją rodziną i wtedy opiekunka przychodziła na 8 godzin. Jeżeli był samotny, to zdarzało się, że nawet na 12 godzin i to przez 7 dni w tygodniu. Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Im więcej mamy podopiecznych, tym mniej można przeznaczyć pieniędzy na danego podopiecznego. Bardzo rzadko opiekunka przychodzi na 8 godzin, zazwyczaj są to 2-3 godziny dziennie, najchętniej 2-3 razy w tygodniu albo raz w tygodniu, by zrobić zakupy. Po prostu na tyle wystarcza pieniędzy, którymi dysponuje czy urząd miasta, czy ośrodek pomocy społecznej. Nie dlatego, że oni są skąpi, tylko tyle dostają. Daną kwotę muszą podzielić na liczbę potrzebujących, a ich liczba lawinowo wzrasta. Marzy mi się, żeby nasi polscy seniorzy byli zaopiekowani na tyle, na ile naprawdę potrzebują. Starsze osoby to temat mało wygodny, mało interesujący, spychany. A oni naprawdę zasługują na to, aby mieć przy sobie osobę, która nie tylko pomoże w higienie czy zakupach. Potrzebują opiekunów, którym zaufają, z którymi wypracują silne więzy na lata. Często mówię, że nasi polscy opiekunowie to nasz skarb narodowy -doceniany w całej Europie, ale… nie za bardzo w Polsce.
Zobacz także:
- Cichy bohater. Jakim wyzwaniom musi sprostać opiekun osoby starszej?
- Prawda o polskich domach opieki. "To nie tylko higiena i podawanie posiłków"
- Kto się zajmie rodzicami na starość? "Nie każdy ma taką gotowość emocjonalną"
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: MASTER/Getty Images