Jak robiło się biznesy w czasach PRL? "Trzeba się było tłumaczyć, po co i dla kogo"

Jak robiło się biznesy w czasach PRL? "Trzeba się było tłumaczyć, po co i dla kogo"
Jak się robiło biznesy w PRL? napisy
Źródło: Dzień Dobry TVN
Prowadzenie własnej działalności w PRL nie należało do najłatwiejszych zadań. Ciągłe kontrole i brak odpowiednich narzędzi pracy to tylko niektóre z przeszkód, które napotykali na swojej drodze ówcześni biznesmeni. O tym, z jakimi innymi wyzwaniami musieli zmagać się przedsiębiorcy, opowiedzieli bohaterowie reportażu Dzień Dobry TVN.

Bohaterowie reportażu Dzień Dobry TVN pamiętają, jak robiło się biznesy w czasach Komuny

Jak podkreślił nasz reporter Arkadiusz Gdula, słowo "prywaciarz" już dawno przestało funkcjonować w codziennym języku, a także straciło swoje pierwotne znaczenie.

- W latach 70. i 80., za czasów Komuny, "prywaciarz" to był nikt inny, jak dzisiejszy biznesmen czy przedsiębiorca. Tyle tylko, że ówczesna władza robiła wszystko, by utrudnić mu działanie - wyjaśnił.

O tym, jak robiło się biznesy w czasach PRL, doskonale wie m.in. Mieczysław Gałązka - jeden z najbardziej znanych tapicerów w Warszawie, a także, prawdopodobnie, najstarszy tapicer w Polsce. Swoją działalność rozpoczął w latach 50. XX wieku, zdobywając doświadczenie u jednego z wiodących producentów mebli.

- Rewerski, tak się nazywał (właściciel popularnego w czasach Komuny salonów tapicerskich - przyp. red.). On robił te meble na wysyłkę. Wersalki np. Rozwoził to po miastach, miał ciężarowy samochód i ludzi od tego, m.in. mnie - podkreślił pan Mieczysław.

Podobne doświadczenia ma na swoim koncie były właściciel warsztatu samochodowego Lech Lipski.

- Wtedy łatwiej było o pracownika, a ciężej o części - zaznaczył.

Na temat robionych w PRL biznesów opowiedziała w Dzień Dobry TVN także Agnieszka Grabowska, której tata prowadził w latach 70. własną firmę, produkując m.in. puzzle.

- Ja się w warsztacie mojego ojca wychowałam. Mamy dom, w którego piwnicach był warsztat mojego taty, a ja mieszkałam na pierwszym piętrze. W związku z tym, od godziny 6 rano, było słychać takie "łup", "łup", "łup" - zdradziła.

Kontrole urzędowe prawdziwą zmorą biznesmenów z PRL

W czasach PRL jedną z największych przeszkód w działalności przedsiębiorców, stanowiły uciążliwe kontrole.

- Kontrole były z urzędu. Patrzyli, co tu jest, skąd pochodzi, "co ta wersalka tu robi". Trzeba się było tłumaczyć, co, po co, dla kogo - wyjaśnił Mieczysław Gałązka.

Lech Lipski zwrócił z kolei uwagę na fakt, że nie wolno się było wychylać.

- Raz nam dali jakąś symboliczną karę za coś, ale tak, jak ktoś nie szalał, nie chwalił się, że po zarobieniu kilku groszy był od razu "milionerem", to było w porządku - podkreślił.

Inaczej wyglądała natomiast kwestia konkurencji, która - przez to, że większość rzeczy sprzedawano na pniu - niemal nie istniała. Przedsiębiorcy okazywali więc sobie wsparcie. Wielu z nich mogło na sobie polegać i pomagać w realizacji codziennych zadań.

- Jak tata potrzebował pudełka, to wiedział, kto je robi. Szedł do swojego znajomego i on robił dla niego projekt, ktoś tam robił coś innego i oni wymieniali się między sobą - zaznaczyła.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości