Wakacje nad polskim morzem
Szum fal, piękne plaże i urokliwe zachody słońca - to w dużej mierze co roku przyciąga turystów nad polskie morze. Poza tym można zjeść świeżą rybę, przespacerować się deptakiem, powdychać jod i wykąpać się w rześkiej wodzie, która będzie ukojeniem w upalny dzień. Jednak gorący, wakacyjny czas nad Bałtykiem ma też drugą stronę medalu. Szczególnie dostrzegają ją mieszkańcy, którzy przez cały rok żyją w nadbałtyckich kurortach. Jak wygląda lato z ich perspektywy?
Jak spędzić wakacje?
- Uwielbiam mieszkać nad morzem, ale kiedy zaczynają się wakacje, rzadko zaglądam na plażę. Ewentualnie wybieram miejsca, o których turyści nie wiedzą, bo są oddalone o kilka kilometrów od głównego deptaka przy molo - mówi nam Aleksandra z Kołobrzegu.
Ola ze swojego mieszkania nad morze może dojść w 10 minut spacerem. Rano, kiedy wychodzi na jogging z psem, musi bardzo uważać na to, co znajdzie pod nogami.
- Biegam w parku nadmorskim, na tzw. ścieżce zdrowia. Zwykle jestem tam w godzinach, kiedy turyści dopiero kończą swoją nocną imprezę na plaży i wracają o świcie do hotelu. Po takich zabawach w parku jest pełno opakowań po jedzeniu, butelek, nawet potłuczonych. Mój pies raz zranił się w łapę, bo wbiegł w szkło z butelki po piwie - opowiada - Znajduję porzucone klapki, ręczniki, a już notorycznie to trafiam na zużyte prezerwatywy - dodaje.
Kołobrzeżanka przyznaje jednak, że sytuacja wyglądała o wiele gorzej, gdy jeszcze kilka lat temu w czasie wakacji w mieście organizowano popularny, muzyczny festiwal, na który zjeżdżali się ludzie z całej Polski i z zagranicy.
- Wtedy to był koszmar. Na kilka dni przed festiwalem już był strach wyjść z domu. W mieście było mnóstwo przyjezdnych, krzyczeli, awanturowali się, pewnie byli pod wpływem alkoholu. Nie chciałam, żeby dzieci to widziały, a i ja sama czułam się niepewnie. Jednego dnia urządzano na plaży tzw. "afterparty", po którym na piasku zostawały butelki i plastikowe kubeczki. Był absolutny syf - przypomina sobie Ola. - Z jednej strony rozumiem, że ludzie przyjeżdżają do nas na urlop, chcą się wyluzować, odpocząć od wielkich miast. Nic dziwnego, że imprezują. Ale chciałabym, żeby pomyśleli też o nas, o mieszkańcach. Oni przyjadą, rozrzucą śmieci, załatwią swoje potrzeby w parku, bo nie chce im się przejść do toalety. Po kilku dniach wyjadą i już ich to nie obchodzi. A my tu zostajemy i dalej żyjemy. Chciałabym, żeby turyści to szanowali - podkreśla Aleksandra.
Jak zachowują się turyści nad morzem?
W Dźwirzynie, niewielkim nadmorskim miasteczku, turyści czują się bardzo swobodnie. Maciek, mieszkaniec, uważa, że czasami aż zanadto.
- Niektórzy zapominają, gdzie kończy się plaża, a gdzie zaczyna ulica i nasze domy. Tabuny turystów w strojach kąpielowych paradują nie tylko w okolicach morza, ale też i o wiele dalej. To mnie denerwuje. Co i rusz można natknąć się na wczasowiczów w samych majtkach. Byłem świadkiem, jak pan markecie robił zakupy i miał na sobie jedynie kąpielówki, a na głowie kapelusz. Jaki to jest problem, żeby coś na siebie zarzucić? - pyta Maciek.
Drogi na plażę prowadzą przez nadmorski las. Z opowieści Maćka wynika, że dochodzi tam do dantejskich scen.
- Po zachodzie słońca ludziom puszczają hamulce. Turyści w lasku załatwiają swoje potrzeby, wymiotują, nawet plażę traktują jako szalet. Kiedy zwróci się im uwagę, to są oburzeni, że przecież są na wakacjach i im wolno, im się należy, bo zostawiają u nas dużo pieniędzy. Ciekawe, czy w swoich miastach też się wypróżniają w środku miasta albo pod blokiem - mówi oburzony mieszkaniec Dźwirzyna.
Marlena z Mielna skarży się, że w wakacje, nie ma szans, żeby znaleźć miejsce do parkowania.
- Mam takie poczucie, że kierowcy w czasie urlopu mają gdzieś jakiekolwiek zasady ruchu drogowego. Po ulicach jeżdżą jak wariaci, zostawiają samochody gdzie popadnie, zastawiają bramy wjazdowe mieszkańcom. W zeszłym roku turysta wjechał na moją posesję. W ostatniej chwili go złapałam i pytam, co tutaj robi. Odpowiedział, że "chciał tylko na chwilę wyskoczyć na rybkę do baru" - opowiada.
Mieszkanka Mielna prowadzi kawiarnię. Z jakimi sytuacjami się spotyka? - Przede wszystkim turyści w lokalu siadają do stolika i zaczynają otrzepywać buty i stopy z piachu. Nie mogą tego zrobić na zewnątrz, robią to w środku. Ciągle trzeba zamiatać, bo na podłodze jest tyle piasku. A jak ja miałabym to wytłumaczyć, gdyby przyszedł sanepid? Że klienci przynieśli plażę ze sobą? Poza tym uporczywe jest targowanie. Cennik jest w menu, jest też wielkimi literami nad ladą. Mimo to co trzeci, czwarty klient prosi o "rabacik", o dodatkową polewę za darmo albo o darmowy wafelek dla dziecka. Ogólnie rzecz biorąc, zwykle mierzę się z postawą roszczeniową ze strony turystów - podsumowuje Marlena.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- "Zabezpiecz dobytek" w alertach RCB. Czy Polacy naprawdę stosują się do tego ostrzeżenia?
- Linie lotnicze zawieszają połączenia z Polski. Na których trasach będzie mniej rejsów?
- Długoterminowa prognoza na lato. Ekspert radzi, kiedy najlepiej zaplanować urlop
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Antagain/Getty Images