Dalsza część tekstu poniżej.
Czikungunia - początek epidemii w Azji? Chiny wprowadzają nadzwyczajne środki
W południowych Chinach, szczególnie w prowincji Guangdong, odnotowano już ponad 7 tysięcy przypadków zakażenia wirusem czikungunia — choroby przenoszonej przez komary z rodzaju Aedes. Tylko w ostatnim tygodniu zgłoszono blisko 3 tysiące nowych infekcji. Najwięcej zachorowań występuje w mieście Foshan, gdzie władze wdrożyły restrykcje przypominające te z czasów pandemii COVID-19.
Drony patrolują ulice w poszukiwaniu zbiorników z wodą, w których mogą rozwijać się larwy komarów. Mieszkańcy są zobowiązani do ich usuwania — za niedostosowanie się grozi grzywna do 10 tys. juanów. W miejskich zbiornikach wodnych wypuszczane są ryby zjadające larwy, a pacjenci z potwierdzonym zakażeniem muszą przebywać w szpitalach, często w izolacji, otoczeni moskitierami.
Czikungunia - wzrost przypadków w Polsce
Choć w Polsce nie odnotowano lokalnych ognisk choroby, liczba przypadków występowania wirusa czikungunia rośnie. Od początku roku potwierdzono już 14 zakażeń — wszystkie przywiezione z zagranicy. To trzykrotnie więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Prof. Maciej Grzybek z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego zwraca uwagę, że Polska nie prowadzi systematycznego monitoringu komarów, które mogą przenosić choroby tropikalne. - Aktualnie robi to jedynie jeden ośrodek w Polsce, we Wrocławiu - ostrzega ekspert.
Polska nie jest gotowa na epidemię wirusa czikungunia
Zakażenie wirusem czikungunia wymaga obecności dwóch czynników: osoby chorej oraz komara będącego nosicielem. W Polsce występują komary z rodzaju Aedes, ale nie ma jeszcze potwierdzonej obecności gatunków Aedes aegypti i Aedes albopictus, które są głównymi wektorami wirusa.
Zmiany klimatyczne mogą jednak sprzyjać ich migracji. - Mamy teraz mokre lato i nadchodzącą falę upałów. W takich warunkach komary świetnie sobie radzą - zauważa prof. Grzybek.
Czikungunia objawia się nagłą gorączką, silnymi bólami stawów i mięśni, bólem głowy, osłabieniem oraz wysypką. U osób z obniżoną odpornością może prowadzić do poważnych powikłań i wymagać hospitalizacji.
Eksperci zalecają stosowanie środków odstraszających komary, noszenie odzieży zakrywającej ciało, używanie moskitier oraz unikanie przebywania na zewnątrz w godzinach największej aktywności owadów. Po powrocie z rejonów tropikalnych należy zwracać uwagę na objawy i w razie ich wystąpienia niezwłocznie skontaktować się z lekarzem POZ.
Choć obecnie w Polsce nie ma zagrożenia epidemią wirusa czikungunia, eksperci podkreślają, że brak przygotowania może skutkować chaosem w razie nagłego wybuchu.
- Nie odrobiliśmy pracy domowej po pandemii SARS-CoV-2. Na epidemię chorób przenoszonych przez komary nie jesteśmy w ogóle przygotowani. (...) Nie szkolimy lekarzy pod kątem chorób tropikalnych, a każdy - w gabinecie POZ, na izbie przyjęć, czy na SOR - powinien mieć świadomość, że może się z takim przypadkiem zetknąć. Z naszych badań wynika, że świadomość lekarzy w Polsce, jeśli chodzi o choroby tropikalne, jest zatrważająco niska - zaznacza prof. Grzybek.
- Jeśli nie będziemy gotowi na ewentualne zagrożenie, w momencie, kiedy nadejdzie, będziemy mogli jedynie działać ad hoc, a to najczęściej oznacza chaos - dodaje ekspert.
Zobacz także:
- Na tę chorobę jesteśmy szczególnie narażeni podczas wakacyjnych wyjazdów. Lekarze ostrzegają
- Sen a zdrowie. Czy 9 godzin w łóżku to już zbyt wiele?
- Czy skakanie na trampolinie służy zdrowiu dziecka? Sprawdź, co na ten temat mówi specjalista
Autor: Berenika Olesińska
Źródło: portal.abczdrowie.pl
Źródło zdjęcia głównego: KATERYNA KON/SCIENCE PHOTO LIBRARY/Getty Images, David Sacks/Getty Images