Zatrudnił się jako kierowca i niespodziewanie trafił do aresztu. "Chwycą się brzytwy, żeby zarobić"

SW_SZLAK CIENI 8_Easy-Resize
Uwaga! TVN. Zatrudnił się jako kierowca i niespodziewanie trafił do aresztu
Źródło: Uwaga! TVN
Taksówkarz z Poznania wyjechał na Bałkany pół roku temu. Szukając pracy w Internecie, natknął się na ogłoszenia, w których pracodawca wymagał od kierowców tylko prawa jazdy i własnego samochodu. Przyjął ofertę pracy i trafił do słoweńskiego aresztu. Grozi mu 12 lat więzienia. Reportaż programu Uwaga! TVN.

Uwaga! TVN. Praca jako kierowca w Chorwacji

Pierwsze zlecenie pana Macieja miało polegać na przewiezieniu turystów z Chorwacji do Włoch.

- Kontaktował się ze mną młody człowiek, miał jakieś trzydzieści lat. Podejrzewałem, że to jest albo człowiek z Ukrainy albo innego kraju. Mówił mi, że są wielką firmą, że mają autobusy, busy i takich kierowców jak ja – opowiada pan Maciej.

Historia polskiego kierowcy okazała się częścią poważnego, międzynarodowego procederu. Pan Maciej, nieświadomie, wszedł we współpracę z gangiem zajmującym się przemytem ludzi. Tak zwany "szlak bałkański" wiedzie z Bułgarii, Rumunii, Macedonii i Grecji do krajów Europy Zachodniej. Kwitnący tu przez lata handel bronią i narkotykami, stał się dla służb Unii Europejskiej niebezpieczną zmorą przestępczą. Dziś dochodowym towarem przemytniczym są także ludzie.

- Przerzut nielegalnych emigrantów jest obecnie najbardziej dochodowym nielegalnym interesem w Europie podkreśla Szymon Białek, konsul RP w Lublanie.

Zagrzeb to obecnie nieformalna stolica przemytu migrantów z Azji i Afryki, a Bałkany to strefa działania gangów, zarabiających setki tysięcy euro na nielegalnym przerzucie ludzi do Europy.

- Chodzi o ludzi z najróżniejszych krajów - Afganistanu, Pakistanu, Maroka czy Algierii. Słowenia, na tym bałkańskim szlaku, jest wciąż krajem tranzytowym. Oni kierują się w większości do państw Europy Północnej, a także do Włoch czy Niemiec – wyjaśnia Bojan Iršič z Komendy Głównej Policji w Słowenii.

Internet jest pełen ofert pracy dla przewoźników. Dzwonimy pod kilka z podanych w sieci numerów.

- Mam na imię Witalij i jestem przedstawicielem firmy transportowej S. Poszukujemy kierowców z własnym transportem. Może być sedan, kombi lub minivan. Kursy są z Zagrzebia do Wenecji, płacimy 180 euro od osoby. Klienci są zawsze i zawsze mamy pracę. Teraz nawet więcej, bo zaczyna się sezon - usłyszeliśmy od jednego z mężczyzn.

Polacy w więzieniach w Słowenii

Wracamy do historii Macieja Skibickiego: w ramach swojego zlecenia Polak do samochodu zabrał piątkę Kurdów. Wyjechali z Zagrzebia bocznymi drogami w kierunku włoskiego Triestu. Jednak gdy przekroczyli granicę ze Słowenią, zatrzymała ich policja. Panu Maciejowi postawiono zarzuty przemytu ludzi, za co w Słowenii grozi nawet 12 lat więzienia.

- Dałem im paszport, dokumenty od samochodu i oni poprosili o paszporty pasażerów. A oni mówią, że nie mają paszportów, schylili tylko głowę. Policjanci wyciągnęli broń i zaczęli na mnie wrzeszczeć. Dla mnie zaczął się amerykański film. Wysiadłem ze spokojem, stanąłem, położyłem ręce na dach. Zawieźli mnie na posterunek w Ormoz. Liczyłem, że na policji sprawa się skończy i na następny dzień wrócę – mówi pan Maciej.

Polaka osadzono w areszcie w Mariborze.

- Wprowadzili mnie do celi. Chłopacy się ze mnie śmiali: "Kto, kierowca?". Jeden chłopak był z Serbii, drugi z Ukrainy, który do teraz jest ze mną. Później był chłopak z Rumunii i z Palestyny. To wszystko byli kierowcy. Wtedy było nas sześciu na dwudziestu metrach kwadratowych – opowiada pan Maciej i dodaje, że wszyscy w celi zostali zatrzymani w pierwszym dniu pracy.

- Jestem zła, wściekła. Nie mogę darować sobie tego, że pozwoliłam mężowi, żeby wpadł na taki pomysł. W momencie, jak tę pracę znalazł, to przyznam, że nawet przez myśl mi nie przeszło, że jest taki problem z uchodźcami. Ja myślałam, że to jest tak, jak u nas pokazują, że uchodźcy są na granicy, że to są jakieś szajki. Nie przypuszczałam, że werbują kierowców. Ludzi, którzy chwycą się brzytwy, żeby zarobić – mówi pani Larysa, żona pana Macieja.

- Gdybym poświęcił 10-15 minut więcej na zweryfikowanie, tego, co mi pokazywał, to może by do tego nie doszło – ubolewa Kajetan, syn pana Macieja. I dodaje: - Starałem się jednak nie obwiniać, tylko przejść do działania, co możemy zrobić, żeby mu pomóc.

- Dowiedzieliśmy się też, że możemy się z nim spotkać. Samo widzenie pozytywne – wchodzisz, widzisz swojego tatę, który jest uśmiechnięty, to jest budujące, a za chwilę ktoś mówi: "Wyjdź, bo czas minął" – wspomina Kajetan.

W słoweńskich i chorwackich więzieniach siedzą setki kierowców, przyłapanych na przewożeniu migrantów. Wielu z nich to Polacy.

- Jeżeli zostanie się ujętym na terenie Słowenii i wiezie się w samochodzie osoby o nielegalnym statusie, to jest się winnym. Jedynie można w sądzie prosić o łagodny wymiar kary – tłumaczy Szymon Białek, konsul RP w Lublanie.

Reporter Uwagi! był w miejscowości Ptuj w Słowenii. W tamtejszym sądzie miała odbyć się pierwsza rozprawa pana Macieja. Nieoczekiwanie okazało się, że tego samego dnia został ogłoszony wyrok w sprawie innego Polaka, przyłapanego na przewożeniu migrantów.

- Ujechałem kilometr od granicy słoweńskiej, policjanci poprosili o dokumenty, dałem, poprosili o dokumenty ludzi, którzy byli w samochodzie. A ci powiedzieli, że nie mają dokumentów i automatycznie policjant wyjął pistolet, kazał mi wyjść z samochodu, skuł mnie kajdankami. Przyznałem się w sądzie. Wtedy mam wyrok poniżej trzech lat. Jeżeli bym się nie przyznał, to mam wyrok od trzech do dziesięciu – opowiada mężczyzna.

Tylko w zeszłym roku słoweńska policja zatrzymała około 3 tysiące migrantów, próbujących przejechać do Europy Zachodniej. Do aresztów trafiło ponad 500 kierowców. Zleceniobiorca za przewiezienie jednej osoby dostaje od 100 do 300 euro. W ciągu miesiąca przewoźnicy mogą zarobić nawet 10 tysięcy euro.

- Obcokrajowcy chcą jechać, niektórzy są też gotowi wiele godzin iść pieszo leśnymi drogami. Dużo zależy od trasy początkowej i miejsca docelowego. Mogą płacić odcinkowo, z jednego państwa do drugiego albo mogą płacić za całą drogę, gdzie cena może wynosić 12-14 tys. euro – zdradza Bojan Iršič z Komendy Głównej Policji w Słowenii.

Cały reportaż można obejrzeć na stronie programu Uwaga! TVN.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości