Dramat najmłodszych w kłodzkim domu dziecka. "Słychać było tłuczenie, krzyki, płacz"

dom dziecka w Kłodzku
dom dziecka w Kłodzku
Źródło: Uwaga! TVN
W sobotnim odcinku Uwagi! TVN opowiedziano dramatyczną historię podopiecznych domu dziecka w Kłodzku. Przez lata liczne pociechy były w karygodny sposób traktowane przez tamtejszą panią dyrektor, która w dodatku podobno nadużywała alkoholu. Przez lata nikt nie potrafił odmienić losu najmłodszych.

Przemoc w domu dziecka w Kłodzku

Jakiś czas temu światło dzienne ujrzał list wychowanków domu dziecka w Kłodzku. Dzieci zamieściły w Internecie apel w nadzieli, że w końcu ktoś ich wysłucha. Impulsem do takiego kroku była skarga złożona do starostwa przez jedną z pracownic na nadużycia finansowe, do których miało dochodzić placówce. Wychowankowie twierdzą, że zarzuty są prawdziwe, a oni byli pozbawiani prezentów, ubrań i pieniędzy z kieszonkowego. Dzieciństwo w domu zarządzanym przez Monikę Ś. miało też być pasmem upokorzeń i cierpienia.

- Byłam świadkiem, jak ubliżała dzieciom. Mówiła: "jesteś nikim", "nigdy nic nie osiągniesz", "jesteś zerem". Na pewno to nie jest dom, nigdy bym go tak nie nazwała – mówiła w Uwadze! TVN pani Marta, była wychowawczyni w ośrodku.

Pani dyrektor zawsze była zimną kobietą, a dzieci nigdy nie czuły, że mogą do niej przyjść porozmawiać o swoich problemach czy zmartwieniach. Wszystko załatwiała krzykiem. Jak wyznała jedna z wychowanek: "Lata spędzone w tym domu dziecka były ogromną traumą. Na samą myśl, że teraz są tam dzieci, które muszą przejść to samo... Nie mogę sobie tego poukładać w głowie". W ośrodku stosowano również przemoc psychiczną i fizyczną. Dzieci na okrągło były bite, a niektórzy wychowawcy pozwalali, by karciły się też wzajemnie.

- Byłam świadkiem sytuacji, w której dzieci źle się zachowywały. Wychowawca po prostu zawołał starszą grupę chłopców, żeby zajęli się "gówniarzem". Starszaki zamknęli się z dzieciakiem w pokoju, słychać było tłuczenie, krzyki, płacz. Po chwili chłopcy dumnie wyszli i mówią: "Już jest porządek, będzie grzeczny". (...) Słyszałam wypowiedzi wychowawców, że to są debile, że tutaj bez leków to się nie da. Że tutaj nie wystarczy tylko rozmowa dyscyplinująca, tylko "debila trzeba znów zamknąć w ośrodku" – wspominała pani Małgorzata, która odbywała w ośrodku praktyki studenckie.

Faszerowanie lekami dzieci

Wychowawcy faszerowali również najmłodszych lekami. Jeden 12-latek trafił do szpitala, ponieważ doszło do zatrucia organizmu. Rozpoznanie było w kierunku toksycznego działania leku Neurotop, czyli gorączka, wysypka, zapalenie wątroby. Inne dziecko dostało po lekach zapaści. Choć podawano im silne środki, nie wysyłano ich na terapię. Wychowankowie nie mieli do kogo się zwrócić po pomoc, bowiem w ośrodku przez lata nie było zatrudnionego psychologa. Kiedy nie radzili sobie emocjonalnie ze swoimi problemami, byli pozostawieni sami sobie.

- Miałam pod opieką dziewczynkę, to była akurat nastolatka. I ona opowiadał mi o tym, jak jej jest źle w tym domu dziecka. Mówiła, że ma już dosyć. Pokazywała, jak sama okaleczała się na brzuchu. (...) Byłam z tym u pani dyrektor, która powiedziała mi, że "ona sobie ją zawezwie". No i później to dziecko miało do mnie żal, bo rozmowa z panią dyrektor wyglądała tak, że powiedziała jej, że ona sobie nie życzy takiego samookaleczenia. Miała kazać się tej dziewczynce rozebrać, prawie zupełnie do naga, żeby obejrzeć, w których miejscach i jak się okalecza. Miała grozić jej, że za takie zachowania będzie przeniesiona do innego domu dziecka - wspominała pani Małgorzata, była wychowawczyni.

Wychowawczy, do których dotarli reporterzy Uwagi! TVN powiedzieli, że osoby, które miały dobry kontakt z dziećmi, były zwalniane albo same odchodziły z pracy, bo nie wytrzymywały. Według ich relacji, dyrektorka rządziła twardą ręką, stosowała mobbing i zastraszała. Dlatego przez lata milczeli i nie reagowali na krzywdę dzieci. Do dziś mają z tego powodu wyrzuty sumienia. Jednak to nie wszystko, ponieważ dodatkowo pani dyrektor miała problem z alkoholem.

- Dzieci przychodziły i mówiły: "Pani dyrektor śmierdzi alkoholem”. Myśmy mówiły: "Nie, pani dyrektor źle się czuła i krople wypiła". Co miałyśmy mówić? Chociaż teraz bardzo żałuję, bo trzeba było zadzwonić i zakapować - zdradziła jedna z wychowawczyń.

Oczywiście po skontaktowaniu się reporterów z panią dyrektor, kobieta wszystkiemu zaprzeczyła. Stwierdziła, że przez niemal 14 lat swojej pracy wzorowo wywiązywała się ze swoich obowiązków i dbała o dobro dzieci. Finalnie jednak m.in. dzięki interwencji Uwagi! TVN została odwołana ze stanowiska, a zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad wychowankami oraz nieprawidłowości finansowych w placówce bada prokuratura.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji na Ukrainie.  Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Sabina Zięba

Źródło: Uwaga! TVN

Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości