Mieszkańcy Iwin wspominają największą w Polsce błotną powódź. "Mamusiu, my zginiemy, ratuj"

pani julia
Źródło: Dzień Dobry TVN
Największa błotna powódź w Polsce
Największa błotna powódź w Polsce
Jak zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci?
Jak zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci?
Jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu?
Jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu?
55 lat temu doszło do jednej z największych katastrof w historii polskiego górnictwa. Na pogrążoną we śnie wioskę Iwiny runęło ponad 12 mln m3 wody i błota. Zginęło wówczas 18 osób. O tamtych dramatycznych zdarzeniach mieszkańcy opowiedzieli w Dzień Dobry TVN.

Tragedia w Iwinach

Iwiny to niewielka wieś nieopodal Bolesławca na Dolnym Śląsku. W latach 50. powstała tam kopalnia miedzi "Konrad". Była jedną z największych w Europie. Na obrzeżu wsi usypano kilkunastometrową tamę tworzącą ogromny zbiornik. Zbierano w nim odpady po wstępnym wzbogaceniu rudy miedzi. Odpady te zmieszane z dużą ilością wody tworzyły gęsty, błotnisty szlam, który gromadził się w zbiorniku. Wioskę oddzielał od niego 30-metrowy nasyp.

- Mieszkańcy, którzy mieli na dole swoje zagrody, twierdzili, że ta woda przepływa, że coś się dzieje. Uspokajano ich, że to jest naturalna kolei rzeczy - opowiadał Zdzisław Abramowicz, były pracownik Powiatowego Biura Geodezji w Bolesławcu.

- Grunt orny w kierunku tamy był troszkę wyżej niż wioska - wspominał Włodzimierz Dziuba, były pracownik kopalni, mieszkaniec Iwin. - Obawialiśmy się po prostu, że kiedyś ta tama może nie wytrzymać - dodał.

13 grudnia 1967 roku o godz. 3:15 w nocy rozpoczął się dramat. Doszło do pęknięcia wału, a lawina błotna ruszyła w stronę wioski.

Powódź w Iwinach - wspomnienia mieszkańców

Julia Turoń była świadkiem katastrofy sprzed 55 lat. Jej mąż pracował na kopali "Konrad", a ona zajmowała się opieką nad dziećmi. Ich najstarsza córka chodziła do drugiej klasy. W nocy 13 grudnia 1967 roku kobieta usłyszała, że dzieje się coś złego. Chwilę później jej pociechy wpadły w panikę.

- Taki okropny szum jakiś był. Łamały się drzewa, trzaskało to okropnie. Wywaliło okna, drzwi. Wszystko zalało momentalnie. "Mamusiu, my się topimy. Mamusiu, my zginiemy. Mamuś, ratuj". No jak ratuj? No jak, jak ja sama jestem w tym samym, co i wy - wspominała Julia Turoń. W powodzi straciła męża i dwoje dzieci. - Tego się nie zapomni do końca życia. Będzie się pamiętać na całe życie - podkreśliła.

Włodziemirz Dziuba również nie może wymazać z pamięci tragicznych zdarzeń.

- Pierwsze uderzenie było właśnie na mój dom. Wszystko wyrwane zostało. Puste ściany. Moja siostra strasznie krzyczała: "Ratunku!". Skoczył z piętra mój ojczym, żeby ją uratować. Nastała ciemność - mówił mieszkaniec Iwin.

Po pęknięciu wału lawina błotna ruszyła wzdłuż rzeki Bobrzyca, mijając wieś Iwiny, Lubków, Tomaszów Bolesławiecki. Fala powodziowa dotarła nawet do oddalonego o 15 km Kraśnika. Zniszczyła 121 budynków mieszkalnych i ponad 400 zabudowań gospodarskich.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz na platformie Player.pl

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości