Éric-Emmanuel Schmitt i jego "Raje utracone"
Éric-Emmanuel Schmitt stworzył dzieło, które jest przełomowe w jego dorobku artystycznym. Przez 30 lat przygotowywał się do tego, by napisać historię, która przeniesie czytelników do początków cywilizacji i przeprowadzi ich przez kolejne tysiąclecia, odmalowując tym samym monumentalną panoramę losów świata.
- Miałem 25 lat, byłem młodym profesorem filozofii na uniwersytecie i przyszedł mi do głowy taki pomysł, aby napisać powieść, która opowie naszą historię przez 8 tysięcy lat, historię ludzkości. Wtedy jeszcze nie miałem możliwości, nie byłem w stanie zrealizować tego pomysłu. Stał się on zatem programem mojego życia. Powiedziałem sobie, że muszę któregoś dnia być w stanie napisać tę książkę. Przez 30 lat gromadziłem wiedzę, pracowałem, czytałem historię filozofii, nauki i historię samą w sobie, by być gotowym. I teraz bardzo cieszę się, że pierwszy tom tej powieści jest dostępny w Polsce - powiedział Éric-Emmanuel Schmitt.
Głównym bohaterem powieści Schmitta jest Noam, który ma niezwykłą moc. Jest nieśmiertelny, to jego dar, a zarazem przekleństwo. Jaka jest jego rola w powieści? Będzie obserwował dzieje ludzkości, oceniał je?
- Zawsze, kiedy patrzymy w przeszłość, to widzimy ją przez okno teraźniejszości. Patrzę w przeszłość z całym bagażem człowieka dzisiejszego. Mój bohater, czyli Noam, ma pewne szczególne cechy. Nie ma żadnych przesądów, jest otwarty, jest to człowiek, który zadaje sobie pytania i który nie ma w sobie pewności. Jest takim cudownym świadkiem ewolucji ludzkości, ale też pewnych rzeczy, które się zatracają. To człowiek ciekawy, żyje w otwarciu na świat, dlatego może opowiedzieć swoją historię tych 8 tysięcy lat. Opowiadamy to po to, by zrozumieć teraźniejszość - przyznał pisarz.
Éric-Emmanuel Schmitt o wyjątkowej relacji z mamą
Éric-Emmanuel Schmitt w rozmowie z Dorotą Wellman i Marcinem Prokopem przyznał, że śmierć jego mamy, czyli najbliższej osoby, wpłynęła na napisanie tej książki.
- Miałem szczęście, że miałem prawdziwą matkę i byłem jej prawdziwym synem. Wszystko mi dała. Miłość do życia, miłość do literatury, miłość do teatru, ciekawość, chęć przygód, podróży. Nie chciałem się buntować, ja to po prostu przyjmowałem. W momencie, kiedy ona odeszła, to byłem bliski depresji, było mi bardzo trudno. Myślę, że jej odejście było początkiem tej mojej wielkiej książki. Powiedziałem sobie, że czas biegnie i muszę już zacząć tę książkę. To będzie pierwsza książka, której ona nie przeczyta. Czas ma swój koniec dla mnie, miałem takie poczucie pewnej kruchości. Kiedy ma się rodziców, ci rodzice są starzy, ale mamy wrażenie, że jednak ciągle nas chronią, a przecież my jesteśmy tak naprawdę silniejsi od nich. Kiedy tracimy tę ochronę, to okazuje się, że zostaliśmy sami. Wtedy trzeba mieć w sobie tę odwagę, ten entuzjazm. Moja matka dała mi coś niezwykłego, miałem obowiązek być szczęśliwy. Nawet kiedy odeszła, cały czas słyszałem, jak mówi do mnie, że mam być szczęśliwy i nie mogę płakać. Dała mi tę siłę. I mam nadzieję, że ta siła jest w tej książce - podkreślił pisarz.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz na platformie Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- "Mój agent". Cielecka, Stenka i Szapołowska w polskiej wersji francuskiego hitu
- Niezwykła atrakcja na ulicach Londynu z okazji Platynowego Jubileuszu Elżbiety II
- Michał Meyer pokazał kulisy "Mask Singer". Tego nie zobaczycie w telewizji
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Grochocki/East News