Przemek Kossakowski o pierwszej rozmowie o pracę w telewizji: "Uśmiecham się i okazuje się, że nie mam jedynki"

Przemek Kossakowski o pracy w mediach
Źródło: Dzień Dobry TVN
Swoją przygodę z pracą w telewizji Przemek Kossakowski rozpoczął już blisko dekadę temu. Początki kariery niosły za sobą wiele wyzwań, które na stałe zapisały się w pamięci cenionego dokumentalisty. W rozmowie z Karoliną Kalatzi prowadzący program "Down the road. Zespół w trasie" przyznał, że pierwsza wizyta w siedzibie stacji TTV kojarzy mu się z krępującym, a jednocześnie niezwykle zabawnym incydentem.

Przemek Kossakowski o pracy w mediach

Przemek Kossakowski od wielu lat z powodzeniem realizuje się w pracy przed obiektywem kamery. Ulubieniec widzów, który dał się poznać, jako ciekawy świata i bezkompromisowy dokumentalista, trafił do stacji TTV w trudnym momencie życia. Na początku kariery musiał stawić czoła sytuacjom, które w tamtym okresie mogły wydawać się nie lada wyzwaniem. Dziś wywołują one uśmiech na twarzy 49-latka, ale stanowią także najlepszy dowód jego determinacji i samozaparcia.

10 lat temu pojawiłem się w TTV jako człowiek, który został wyciągnięty wprost z urzędu pracy. Jestem trochę zażenowany jak to opowiadam, ale prawda jest taka, że byłem bezrobotny. Dostałem się tu na miesiąc jako dokumentalista. Potem to przeszło w jakieś projekty i prowadzenie programów 

- wyznał dziennikarz, który nie bez przyczyny tak szybko odnalazł się na nowym stanowisku. Nieprzeciętne ambicje i wrodzona pewność siebie sprawiły, że praca w mediach okazała się jedyną słuszną ścieżką jego kariery.

Przemek Kossakowski o pierwszym dniu pracy w telewizji

Pierwsza wizyta w siedzibie stacji TTV pozostanie w pamięci Przemka Kossakowskiego na zawsze. Wszystko to za sprawą nieco krępującego zajścia, z którym początkujący dziennikarz musiał zmierzyć się krótko po przekroczeniu progu okazałego budynku przy ulicy Wiertniczej w Warszawie.

To wszystko jest takie profesjonalne, estetyczne, robi wrażenie. Ja staję w drzwiach i w tym momencie Lidka, czyli moja dzisiejsza szefowa, mówi do wszystkich: "Poznajcie, to jest Przemek, nasz człowiek ze wsi". Podchodzi do mnie, a ja się w tym momencie uśmiecham i okazuje się, że nie mam jedynki

- opisał zabawny incydent Przemek Kossakowski. Z nutą rozbawienia w głosie dodał też, że właśnie tak wyglądało jego pierwsze spotkanie ze współpracownikami i światem telewizji.

- Ta jedynka była wyciągana, nie wiem na czym polega ta technologia. Miałem ją od niedawna, ona mi utrudniała dykcję. Byłem w niekomfortowej sytuacji, czułem obcy przedmiot w ustach i to nie pomagało w koncentracji. Stwierdziłem, że wyciągnę tę jedynkę, żeby mieć jasny umysł - wyjaśnił prowadzący program "Down the road. Zespół w trasie". Wspomniał też o tym, że po roku zdecydował się na zabieg, który na dobre przywrócił mu piękny uśmiech. Prostym, a zarazem bardzo wymownym komunikatem zmotywowała go do tego przełożona.

- Lidka, moja obecna szefowa, podeszła do mnie któregoś dnia i powiedziała: "Kosa, czy ty zdajesz sobie sprawę, że nie pracujesz w radiu? Tutaj wygląd też ma znaczenie". No i zrobiłem sobie zęby - podsumował Przemek Kossakowski.

Zobacz także:

Autor: Magdalena Brzezińska

Reporter: Karolina Kalatzi

Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Grochocki/East News

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana