Nie żyje znany producent muzyczny. "Brał udział w tworzeniu ponad tysiąca albumów gwiazd"

Nie żyje Steve Albini. 61-letni producent zmarł na zawał serca
Nie żyje Steve Albini. 61-letni producent zmarł na zawał serca
Źródło: GettyImages / Chicago Tribune / Contributor
Nie żyje Steve Albini - ceniony producent muzyczny, inżynier dźwięku i dziennikarz muzyczny. Informację o jego śmierci przekazali pracownicy studia nagraniowego Electrical Audio. Muzyk miał 61 lat, a przyczyną odejścia legendy był zawał serca.

Steve Albini nie żyje

Świat obiegła informacja o śmierci znanego producenta muzycznego, inżyniera dźwięku i dziennikarza muzycznego. Steve Albini był cenionym ekspertem w branży, brał udział w tworzeniu ponad tysiąca albumów gwiazd. Informację o śmierci 61-letniego artysty przekazali pracownicy jego studia nagraniowego Electrical Audio.

Poniżej dalsza część tekstu.

Żałoba

DD_20220407_Ewart_REP
Źródło: Dzień Dobry TVN
O życiu, reinkarnacji i śmierci klinicznej
O życiu, reinkarnacji i śmierci klinicznej
Jak w XIX wieku pielęgnowano pamięć o zmarłych?
Jak w XIX wieku pielęgnowano pamięć o zmarłych?
Żałoba w trakcie pandemii
Żałoba w trakcie pandemii

Przyczyną odejścia producenta był zawał serca. - Zeszłej nocy nasz kapitan, Steve Albini, zmarł niespodziewanie w młodym wieku 61 lat. Staramy się zrozumieć i przepracować tę stratę. Bez wątpienia jest wiele wspomnień, łez i historii do opowiedzenia. Dziękujemy za wszystkie miłe słowa, które otrzymaliśmy. Naprawdę. Proszę, przytul dziś swojego przyjaciela - czytamy w oświadczeniu Electrical Audio opublikowanym na Instagramie.

Kim był Steve Albini?

Steve Albini znany był też jako lider zespołów Big Black i Shellack. Jako producent, miał ogromny wkład w tworzenie utworów, które znacząco wpłynęły na kolejne pokolenia rocka, punka czy metalu, w tym m.in. single: "In Utero" Nirvany, "Surfer Rosa" Pixies czy "Rid of Me" PJ Harvey.

Albini budził podziw w branży, ponieważ kierował się własnymi zasadami, zwłaszcza jeżeli chodzi o pracę w studiu nagraniowym. Nie pobierał tantiem od płyt, nad którymi pracował, mimo że osiągały niesamowite sukcesy, a pobieranie tantiemów jest dość powszechnym zwyczajem w tym zawodzie ("In Utero" Nirvany sprzedał się w ponad 15 mln egzemplarzach).

Jego stawki nie były wygórowane, a swój zawód traktował z szacunkiem i była to dla niego przede wszystkim misja oraz pasja. - - Nagrywanie jest dla mnie ważne, fakt, że tworzę dokument, w którym rejestruję fragment naszej kultury i życie muzyków, którzy mnie zatrudniają - powiedział w wywiadzie dla "Guardiana".

Więcej w TVN24.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości