Mówią, że to znak od Asi Kołaczkowskiej. Ekipa Kabaretu Hrabi świadkiem niezwykłego zdarzenia

Kabaret Hrabi wraca na scenę po śmierci Joanny Kołaczkowskiej
Jak Hrabi odnajdzie się bez Joanny Kołaczkowskiej?
Źródło: Dzień Dobry TVN
Po miesiącach ciszy, refleksji i żałoby, Kabaret Hrabi ogłosił swój powrót do pracy. Decyzja nie była łatwa – zespół stracił nie tylko wybitną artystkę, ale i bliską przyjaciółkę, Joannę Kołaczkowską. W poruszającej rozmowie w studiu Dzień Dobry TVN członkowie grupy opowiedzieli o drodze, którą przeszli, by znów stanąć na scenie. W tle tej decyzji znalazł się niezwykły wyjazd w góry - pełen symboliki, emocji i nieoczekiwanych znaków.

Żałoba, która połączyła – wspomnienie Joanny Kołaczkowskiej

Joanna Kołaczkowska była nie tylko twarzą Kabaretu Hrabi, ale przede wszystkim jego sercem. Jej śmierć wstrząsnęła środowiskiem artystycznym i fanami w całej Polsce. Dla Dariusza Kamysa, Tomasza Majera i Łukasza Pietscha – członków kabaretu – był to moment graniczny, w którym zastanawiali się, czy kontynuować zawodową przygodę z występami. Artyści ostatecznie postanowili powrócić na scenę, a w podjęciu tej decyzji miała pomóc im sama Joanna.

- Dużo rozmawialiśmy i to ciekawe, że Aśka prowokowała takie rozmowy na zasadzie: "Co by było, gdyby kogoś zabrakło". Zawsze, naprawdę zawsze kończyło się stwierdzeniem, że jeżeli kogokolwiek zabraknie, robimy dalej, tak że to mieliśmy przegadane. To trochę wygląda, jakby Aśka nas przygotowywała. (...) Kabaret to nasza pasja, nasze życie, więc dla mnie było jasne, że będziemy to kontynuować – stwierdził w Dzień Dobry TVN Dariusz Kamys.

Symboliczna wędrówka Kabaretu Hrabi: z Samotni do Odrodzenia

Powrót do pracy nie był jednak natychmiastowy. Członkowie Hrabi potrzebowali czasu, przestrzeni i impulsu, by odnaleźć sens dalszego działania. Tym impulsem okazał się wyjazd w Karkonosze, zorganizowany przez ich przyjaciela, odpowiedzialnego za dźwięk w kabarecie.

- On wymyślił, żebyśmy pojechali w góry. Przeszliśmy razem 50 km na piechotę po Karkonoszach – opowiada Tomasz Majer.

Wędrówka miała głęboko symboliczny charakter. Pierwszą noc członkowie ekipy spędzili w schronisku Samotnia, ostatnią – w Odrodzeniu.

- Dopiero jak ruszyliśmy w drogę, na pierwszym postoju w takiej fajnej przemowie Mateusz powiedział: "Słuchajcie, tutaj śpimy w Samotni, przechodzimy z Samotni do Odrodzenia. Geograficznie lepiej byłoby inaczej, ale specjalnie chciałem, żeby to tak wyglądało" – zaznacza Łukasz Pietsch.

Znak od Hrabiny Pączek?

W trakcie wyprawy wydarzyło się coś, co członkowie kabaretu odebrali jako znak od Joanny Kołaczkowskiej.

- Musieliśmy się przemieścić na koniec do Karpacza, żeby zabrać nasze samochody ze Szklarskiej Poręby i w Szklarskiej Porębie zamówiliśmy taksówkę. Po prostu zamówiliśmy pierwszą z brzegu, jakąkolwiek taksówkę i przyjechała Taxi Pączek – oznajmił Tomasz Majer.

"Pączek" to nieprzypadkowe słowo – to pseudonim sceniczny Joanny Kołaczkowskiej, która wcielała się w postać Hrabiny Pączek. Dla zespołu był to moment wzruszenia, ale i potwierdzenia, że ich decyzja o kontynuowaniu działalności jest właściwa.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości