Julia Rosnowska wychowuje dziecko bez określania jego płci? Aktorka odniosła się do doniesień medialnych

Julia Rosnowska
Kamil Piklikiewicz/East News
Julia Rosnowska ponad dwa lata temu została mamą. W mediach pojawiły się informacje o tym, że aktorka wychowuje dziecko w nurcie "gender neutral", czyli bez określenia płci. Artystka postanowiła odnieść się do tych informacji i udzieliła nam wywiadu.

Julia Rosnowska o wychowaniu dziecka

Aktorka zdobyła popularność dzięki roli w serialu TVN "Julia", w którym zagrała tytułową bohaterkę. W czerwcu 2019 r. została mamą. Julia Rosnowska rodziła w domu, w obecności partnera i dwóch położnych. - No i stało się! Kilka dni temu przeżyłam najtrudniejszy i jednocześnie najbardziej niesamowity dzień mojego życia. Nad ranem w naszym domu urodził się Mały Człowiek! (...) Mały Człowiek jeszcze nie ma imienia. Powoli go poznajemy, przyglądamy się i zastanawiamy się na kogo wygląda - napisała aktorka kilka dni po porodzie.

Ostatnio pojawiła się w mediach informacja, że Julia Rosnowska wychowuje dziecko w nurcie "no gender" lub "gender neutral", którego celem jest umożliwienie potomstwu dorastanie bez przydzielonych odgórnie ról społecznych związanych z płcią.

Poprosiliśmy Julię Rosnowską o skomentowanie tych informacji. Z jej słów wynika, że poza niektórymi domysłami, jest też w nich trochę prawdy. Oto, co powiedziała nam aktorka:

Co sprawiło, że zdecydowała się Pani na wychowywanie dziecka bez narzucania mu przydzielonych odgórnie ról społecznych?

To dość naturalna konsekwencja światopoglądu mojego i mojego partnera. Chcę, żeby moje dziecko żyło w społeczeństwie otwartym i tolerancyjnym, w którym będzie czuło wolność ekspresji własnej tożsamości bez strachu o nękanie psychiczne i fizyczne. Jednocześnie jako rodzic biorę na siebie odpowiedzialność, żeby wychować osobę, która będzie dbała o ludzi wokół, nie naruszała ich wolności osobistej i traktowała wszystkich z szacunkiem i otwartością jakiej sama oczekuje.

Pani podejście do wychowania jest bliskie nurtowi "no gender", ale Pani do dziecka nie zwraca się bezosobowo (a to ostatnie jest jednym z elementów tego nurtu).

Tak. Na co dzień zwracamy się do naszego dziecka używając zaimków zgodnych z płcią biologiczną. W Internecie używam form neutralnych - wynika to z tego, że chcę ograniczyć istniejącą narrację na temat mojego dziecka do momentu, aż samo będzie gotowe ją poprowadzić. To akurat wynika głównie z mojego stosunku do funkcjonowania wizerunku dziecka w Internecie. Na prywatne profile SM również nie wstawiam zdjęć pokazujących twarz mojego dziecka. Po prostu wychodzę z założenia, że póki ten Mały Człowiek nie umie wyrazić na to, co wstawiam, świadomej zgody - staram się tego nie robić. I stosuję się do tej zasady publicznie i prywatnie. Mój partner, który nie jest osobą publiczną, również się jej trzyma.

Istnieje pojęcie "sharenting" określające rodziców, którzy dzielą się zbyt wieloma aspektami życia swojego potomstwa, a potem dorastający człowiek musi się mierzyć z tym, co znajduje na swój temat w Internecie. To pokolenie dorasta w zupełnie innej rzeczywistości i trzeba mieć tego świadomość. Każdy rodzic musi sam świadomie podjąć decyzję, gdzie leżą granice dzielenia się życiem swojego dziecka w sieci. Nasza granica jest taka.

Wychowywanie dziecka bez określania jego płci spotyka się często z niezrozumieniem. Jakie komentarze zdarzyło się Pani przeczytać czy usłyszeć?

W rozmowach w cztery oczy pada czasem stwierdzenie, że namieszam dziecku w głowie (odnośnie wyglądu czy zabawek). Nie mam takiej obawy. Ubiór, fryzura, zabawka nie mają płci. Dla mojego dziecka lalka czy auto to tylko zabawki, które spełniają ważne funkcje poznawcze i rozwojowe. Ubrania to tylko ubrania, kolory to tylko kolory, fryzura to fryzura itd. Więc gdy pada taki komentarz, to proponuję rozmówcy/rozmówczyni, najgrzeczniej jak w danym momencie umiem, zastanowić się, czemu to, jak wygląda i czym bawi się moje dziecko go/ją drażni? Co za tym stoi, że taki widok jest trudny? Bo to nie jest problem mojego dziecka.

W sieci padają oczywiście komentarze totalnie niecenzuralne. Te po prostu zgłaszam jako mowę nienawiści i basta.

Czy negatywne uwagi sprawiły, że choć raz zwątpiła Pani w swoje przekonania?

Wręcz przeciwnie. Utwierdzają mnie w nich. Tym bardziej, że zostanie mamą skonfrontowało mnie z własnymi, bardzo głęboko zakorzenionymi stereotypami płciowymi, których nie byłam świadoma i które sama bezwiednie powielałam. Większość z nas to robi. Cały czas nad tym pracuję. Dla przykładu - zanim zostałam mamą spotkałam się z koleżanką i jej córkami i od razu rzuciłam komentarz, że dziewczynki "są takie śliczne". Prawdopodobnie w przypadku chłopców użyłabym innego przymiotnika.

Niby nic. Ale teraz, z perspektywy rodzica widzę, jak często dzieci się spotykają z takimi komentarzami i jaki to ma na nie wpływ. Nic dziwnego, że dorastające kobiety potem tak często definiują się przez pryzmat tego, czy jej ciało jest uznawane za "ładne" i przystające do aktualnie panujących norm. A chłopcy boją się wyrażać swoją słabość "bo chłopaki nie płaczą" i jedyną akceptowalną męską emocją wyrażającą tę trudność jest złość. Takie drobne codzienne komentarze, w mojej opinii, składają się na dużo większy problem.

Co powiedziałaby Pani tzw. hejterom?

Nic. Z mojego doświadczenia hejterzy nie szukają merytorycznej konwersacji.

Czy gdyby większość rodziców zdecydowała się na taki sposób wychowania dzieci, to - według Pani - świat byłby bardziej tolerancyjny?

Nie mam recepty na lepszy, bardziej tolerancyjny świat. Robię to, co uważam za najlepsze dla mojego dziecka. Chcę, żeby miało możliwość pełnej ekspresji siebie i poczucie, że ma wsparcie, akceptację i bezwarunkową miłość swoich rodziców.

Jak wyobraża sobie Pani przyszłość swojego dziecka?

Raczej jej sobie nie wyobrażam i staram się nie projektować własnych oczekiwań i wyobrażeń na moje dziecko. Jestem pewna, że przyszłość mnie wiele razy zaskoczy i nieraz będę musiała szukać w sobie zrozumienia dla decyzji mojego dziecka, bo jestem pewna, że do wielu spraw będzie miało podejście zupełnie inne niż ja. I to jest ok! Mam nadzieję, że będzie żyło w zgodzie ze sobą, a nie oczekiwaniami innych - nawet własnych rodziców. A poza tym mam po prostu nadzieję, że będzie człowiekiem pełnym empatii i zrozumienia dla siebie samego i innych.

Wychowanie "gender neutral" albo "no gender" - co to jest

Wychowywanie w tym nurcie wzbudza wiele emocji, ponieważ rodzice, którzy się na nie decydują często zwracają się do swoich dzieci przy pomocy zaimka rodzaju neutralnego, czyli "ono" zamiast "ona", "on". Celem takiego postępowania jest umożliwienie pociechom samodzielnego określania płci, gdy będą już tego świadome. Nurt "gender neutral" zakłada także równe traktowanie dzieci bez względu na płeć oraz nienarzucanie im rzeczy, które ich nie interesują (dotyczy to m.in. zabawek czy ubrań). Zadaniem rodziców jest natomiast uważne słuchanie potrzeb pociechy i pomaganie, by mogła być sobą.

Jak donoszą media, na wychowywanie bez różnicowania płci zdecydowały się gwiazdy światowego formatu, m.in. Adele, Angelina Jolie, Emily Ratajkowski, Kate Hudson i Will Smith.

Zobacz także:

Partner Katarzyny Glinki został zatrzymany na lotnisku. "Sąd nakazał dla mnie 4 dni aresztu"

Katarzyna i Cezary Żakowie rozstali się? Aktorka skomentowała doniesienia: "Tradycji stało się zadość"

Mają wspólnego chłopaka i chirurga plastycznego. Co jeszcze łączy bliźniaczki DeCinque?

Zobacz wideo: Toalety neutralne płciowo w szkole podstawowej i żłobku. Pierwsza taka inicjatywa w Belgii

Autor: Iza Dorf

podziel się:

Pozostałe wiadomości