Bovska o in vitro
Bovska po blisko trzech latach wróciła na scenę z nowym albumem "Dzika". Płyta jest intymną opowieścią o tym, co działo się ostatnio w jej życiu. Poprzez muzykę wokalistka poruszyła kwestię kobiecości, wewnętrznej akceptacji i cierpienia. Po raz pierwszy otworzyła się na temat, który dla wielu kobiet wciąż jest tematem tabu – bezpłodność.
In vitro wciąż budzi ogromne emocje, dlatego wiele par, które decydują się na tę metodę, nie mówi o niej głośno. Na szczęście głosy znanych i lubianych osób sprawiają, że podejście do tego rodzaju zapłodnienia powoli się zmienia. Do tego grona dołączyła również Bovska, która od siedmiu lat stara się o dziecko, poddając się zabiegom in vitro.
Artystka postanowiła opowiedzieć o problemie, z którymi mierzy się wiele kobiet w Polsce i na świecie, za pomocą piosenki "Wielka cisza" i teledysku, który do niej stworzyła. Czy bała się powiedzieć otwarcie o tym, co przeżyła?
- Tak zostałam wychowana, że o tych trudnych sprawach to lepiej nie rozmawiać, nie mówić publicznie, bo ludzie będą gadać, bo po co? Lepiej swoje sprawy załatwiać za zamkniętymi drzwiami. Swoją droga rozumiem to, że ktoś może się bać mówić o swoich problemach, bo jak coś nas boli, to zwyczajnie nie chcemy o tym mówić. Natomiast dla mnie powiedzenie o tym, że temat in vitro i niepłodności dotyczy także mnie, stał się w pewnym momencie niezwykle istotny, dlatego że jestem twórcą. Śpiewam o rzeczach, o emocjach i one się skądś biorą. Wydawało mi się, że to jest jakieś nienaturalne, że o tak ogromnym fragmencie swojego życia nie mogę w żaden sposób powiedzieć w tej przestrzeni publicznej i że nikt za bardzo o tym nie mówi - tłumaczyła Bovska w rozmowie z Karoliną Kalatzi z dziendobry.tvn.pl
Magda przez 7 lat nie poruszała tego tematu, bo - jak przyznała - sama musiała się z tym uporać i poukładać sobie wszystko w głowie.
- Dla mnie to nie było takie łatwe* (przyp. red.), ja tego nie chciałam. Myślę, że ludzie sobie nie zdają sprawy z tego, że in vitro jest taką ostatecznością, po jaką się sięga i to nie jest wcale niczyje marzenie, żeby to leczenie wdrażać, bo nie dość że jest niezwykle drogie, to jeszcze jest bardzo wymagające. Jak każde leczenie łączy się też z jakimiś skutkami ubocznymi, które nie są miłe i przyjemne. Poza tym nikt ci nie zagwarantuje, że gdy się podejmiesz tego leczenia, to się uda i na pewno zajdziesz w ciążę. To naprawdę nie jest niczym wielce przyjemnym - podkreśliła piosenkarka.
Bovska wróciła z nowym albumem
Bovska zadebiutowała w 2016 roku albumem "Kaktus". Singiel o tym samym tytule bardzo szybko stał się radiowym hitem, a to wszystko również za sprawą serialu "Druga szansa", w którym mogliśmy usłyszeć ten utwór. Rok później album otrzymał nominację do Fryderyków w kategorii Fonograficzny Debiut Roku. Kolejne były "Pysk", "Kęsy" i wydana w 2020 roku "Sorrento". Po trzech latach przerwy piosenkarka przedstawiła fanom album "Dzika", płytę bardzo intymną, poruszającą trudne, ale niesamowicie ważne tematy.
Na krążku znalazł się m.in. utwór "Wielka cisza" z poruszającym teledyskiem, przedstawiający Bovską w zaawansowanej ciąży. Wraz z reżyserką Magdaleną Zielińską zrealizowała klip na na temat niepłodności i zmaganiem się z niespełnionym marzeniem o macierzyństwie.
- Nic nie rozumiem, bo za dużo czuję – śpiewa Bovska w utworze, który w słuchaczach wzbudza wiele emocji.
Czy trudne było dla niej pokazanie światu swoich emocji i wystąpienie w teledysku z brzuchem imitującym ciążę, kiedy zmagała się z kolejnymi nieudanymi próbami in vitro?
- Jak postanowiłam, że w ogóle chciałabym o tym opowiedzieć, to się jakoś bardzo nie śpieszyłam, bo wiedziałam, że muszę znaleźć odpowiedni język do tego. Myślałam, że przekuję to w inną formę, bardziej taką, co się nie dzieje w czasie. W słowo i w obraz, ale nieruchomy. (...) Pamiętam, że jak założyłam pierwszy raz ten brzuch, to zrobiło na mnie ogromne wrażenie i było dziwne, trudne. Były łzy, a potem, gdy założyłam go ponownie, to było dla mnie terapeutyczne. Jak go założyłam, to sobie wyobraziłam, że to jest realne - wspominała.
W rozmowie z Karoliną Kalatzi Magda poruszyła bardzo ważny temat - żałoby po utraconych marzeniach. Jak stwierdziła, wielu ludzi nie rozumie, że ktoś, kto marzy o macierzyństwie i kolejny raz dowiaduje się, że się nie udało, przechodzi właśnie przez coś w rodzaju żałoby.
- Trudno jest znaleźć balans i dać sobie czas na to cierpienie. Czasem go nie ma, bo następnego dnia po tym, jak się nie uda, musisz zagrać koncert, ale potem możesz sobie odpuścić następne dni i przeżyć to. Wydaje mi się, że to jest mega ważne, żeby to przeżywać, żeby móc z kimś pogadać, żeby się wypłakać, po prostu tak, jak się przeżywa żałobę. To głupio brzmi, może się to komuś wydać śmieszne, że jest to rodzaj żałoby, ale nawet kobieta, która nie przechodzi procesu in vitro i której zależy na zajściu w ciążę, gdy dostaje okres, którego wcale nie chce dostać, przeżywa rodzaj takiego kolejnego zawodu. To jest trudne - podsumowała Bovska.
Zobacz też:
- Bovska wraca z nową płytą. "Czuję, że więcej jest odwagi w tych piosenkach"
- Aleksandra Żuraw jest w ciąży. "Chcemy Wam o kimś powiedzieć"
- 45 lat temu przyszła pierwsza osoba poczęta in vitro. Jak teraz wygląda Louise Brown?
Autor: Karolina Kalatzi
Reporter: Karolina Kalatzi