Wyjechała na wolontariat, a wpadła w sidła sekty. "Była to praca niewolnicza"

238A1447_Easy-Resize
Wyjechała na wolontariat i wpadła w sidła sekty
Źródło: Dzień Dobry TVN
Weronika Kurdyn, młoda podróżniczka, szukała przygody życia, która przerodziła się w koszmar. Jej samodzielna podróż do Portugalii, z pozoru niezwykła, okazała się pułapką. Czy w 2024 roku nadal łatwo wpaść w sidła sekty?

W poszukiwaniu przygody. Jak Weronika Kurdyn wpadła w sidła sekty?

Weronika Kurdyn, młoda i pełna pasji podróżniczka, marzyła o samodzielnej podróży do Portugalii. Korzystając z popularnej aplikacji, znalazła pracę na farmie. Jednak jej marzenie szybko zamieniło się w koszmar, kiedy okazało się, że trafiła do sekty. Zlecane zadania, które miały być częścią jej przygody, były niekończącą się pracą niewolniczą trwającą 3 tygodnie.

- Ta farma jest na odludziu. Miałam tam po prostu wykonywać takie prace domowe i też ogrodowe. (...) Zapaliła mi się czerwona lampka, jak już byłam w Portugalii, przed dojazdem do miejsca, ponieważ wspólnik założyciela farmy nie przyjechał po mnie na dworzec, więc ja napisałam do nich, o co chodzi, ale chciałam dać im kolejną szansę, z racji tego, że chciałam tam być. Nie chciałam wracać do domu, chciałam nadal podróżować i sobie ustaliłam, że chciałam spędzić czas w naturze i zjeść dobre, wegańskie jedzenie, bo tak to wszystko było tam napisane, na tej stronie internetowej, w tej aplikacji - powiedziała kobieta.

- Przenosiłam ciężkie kamienie. Praca miała trwać 4-5 godzin, tak jak było napisane w tej aplikacji, a trwała od rana do wieczora, całe dnie. Bardzo było ciężko. W Portugalii też w tych czasach jest upał, więc to była praca taka bez przerwy. Bałam się brać przerwę, bo widziałam po nim (założycielu farmy - przyp. red.), że nie podoba mu się to. Wyczuwałam ucisk i taką presję podczas pobytu tam. Była to praca niewolnicza, warunki były tragiczne, ale to wszystko zauważyłam po fakcie - dodała Weronika.

Trudna ucieczka z sekty

Na szczęście z pomocą przybyłej na farmę kobiety udało jej się uciec.

- W październiku wybuchła wojna w Izraelu i przyjechała do nas na tę farmę kobieta około 30 lat z dzieckiem dwuletnim. (...) Znalazłyśmy wspólny język. Shanti i ja bardzo się zaprzyjaźniłyśmy i powiedziała mi jednego wieczoru, to działo się bardzo szybko, bo my rozmawiałyśmy przez około trzy dni i po prostu Shanti powiedziała, że rozmawiała z ojcem dziecka przez telefon i że on przyjedzie, bo wyczuł w jej głosie, że są w niebezpieczeństwie i przyjedzie bardzo szybko, żeby po prostu sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Przyjechał do nas samochodem wynajętym na tę farmę i po prostu się stamtąd wydostaliśmy - opowiedziała Weronika.

Mroczne oblicze sekty

Dlaczego ludzie w ogóle trafiają do sekty? - Ludzie chcą zmienić swoje życie, są w kryzysie, mają trudności z ocenianiem propozycji i wówczas mogą poddać się rekrutacji, ponieważ takich osób właśnie sekty poszukują. Sekty, grupy destrukcyjne. To nie musi mieć podłoża religijnego. To mogą być po prostu grupy, które korzystają z pracy niewolniczej lub majątku osób, które trafiają pod ich wpływy - powiedziała Irena Dawid-Olczyk z Fundacji La Strada.

- Jak rozmawiałam tutaj z Weroniką, to sobie pomyślałam, że ten, kto ją zwerbował, popełnił po prostu błędy, ponieważ zwerbował osobę, która nie dość, że ma silną osobowość, to jeszcze ma silne zaplecze rodzinne. Więc normalnie przy tych sprawach, które nie kończą się aż tak dobrze, to pierwsze pytania powinny być właśnie o rodzinę. Im mniejszy jest wpływ rodzinny, im mniejsze jest to zaplecze, im mniej jest przyjaciół, tym taka osoba łatwiej się podda - dodała.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości