Uciekł przed wojną w Ukrainie i został wolontariuszem na Dworcu Centralnym. "Robię to, co mogę"

Rodziny na Dworcu Centralnym
Źródło: Dzień Dobry TVN Online
Uchodźcy z Ukrainy na Dworcu Centralnym w Warszawie
Uchodźcy z Ukrainy na Dworcu Centralnym w Warszawie
Daniel Olbrychski dla Ukrainy
Daniel Olbrychski dla Ukrainy
Wiktor Zborowski dla Ukrainy
Wiktor Zborowski dla Ukrainy
Grażyna Torbicka dla Ukrainy
Grażyna Torbicka dla Ukrainy
Michał Szpak dla Ukrainy
Michał Szpak dla Ukrainy
Łukasz Płoszajski dla Ukrainy
Łukasz Płoszajski dla Ukrainy
Codziennie na Dworcu Centralnym w Warszawie pojawiają się duże grupy uchodźców z Ukrainy, którzy uciekli przed wojną. Aby się dostać do granicy z Polską, jechali w trudnych warunkach przez kilka dni. Niektórzy mają zagwarantowaną pomoc od najbliższych, którzy już mieszkają w stolicy, a inni muszą organizować się na miejscu. Spotkała się z nimi dziennikarka dziendobry.tvn.pl, Daria Pacańska.

Ukrainiec został wolontariuszem na dworcu

Na Dworcu Centralnym codziennie przyjeżdża kilka pociągów z uchodźcami z Ukrainy. Jednym z nich jest Siergij Rożnowski. - Przyjechałem spod Kijowa, Hostomel, Bucza, Irpień właśnie. Tam mieszkałem u siostry. W pierwszy dzień mieszkanie siostry zostało zburzone. Ona była z rodziną w piwnicy, ja byłem przy kościele rzymsko-katolickim w Irpieniu, ale było coraz gorzej. Mnie zabrali koledzy mojej córki razem z nią. Siostra wyszła później na piechotę, a teraz jest w wiosce gdzieś pod Lwowem. Może też będzie jechała tutaj - powiedział Siergij Rożnowski.

Mężczyzna po dotarciu do Polski nie był w najlepszej formie. Jednak kiedy odzyskał siły, postanowił pomagać swoim rodakom oraz wolontariuszom na dworcu. - Nie jestem w Ukrainie i tam na razie nie mogę w niczym pomóc. Do wojska mnie nie zapisali, bo mam 60-tkę. Naprawdę kilka dni leżałem taki martwy, a teraz już przyjechałem, bo znam język ukraiński, rosyjski i polski. Robię to, co mogę - podkreślił.

Siergij Rożnowski pochodzi z Mariupola. Tam przebywa jego teściowa, kolega wraz z żoną i dwoma małymi córeczkami. O żadnej z bliskich osób nie ma wiadomości. Z kolei synowie mężczyzny od kilku lat mieszkają w Polsce i aktualnie goszczą Ukraińców, którzy potrzebowali dachu nad głową.

"Słychać było bardzo mocne wybuchy"

Na dworcu spotkaliśmy także rodzinę, trzy kobiety i czworo dzieci, którzy uciekli spod Kijowa. - Wszyscy chodziliśmy do szkoły, aż wstaliśmy rano i powiedzieli nam, że zaczęła się wojna - wspomnieli. Opowiedzieli także w jakich warunkach jechali do Polski. - Nasza podróż była naprawdę trudna, z wieloma przesiadkami - wyznała nastolatka. - Nad naszym osiedlem były ostrzały. Słychać było bardzo mocne wybuchy to było straszne - dodała.

Zdarzało się, że trzeba było wyrzucać pakunki z pociągów tak, aby zmieściło się więcej osób. Dlatego postanowili nie ryzykować i zabrali ze sobą tylko jeden plecak na osobę. Na szczęście udało się im dotrzeć do Polski.

- Jesteśmy bardzo zdziwieni, że tutaj wszyscy są bardzo przyjaźni, odnoszą się do nas ze współczuciem i serdecznością. To jest bardzo, bardzo miłe. Nie oczekiwaliśmy, że będzie do nas taki stosunek - powiedzieli o Polakach, którzy im pomogli.

Porozmawiała z nami także kobieta, która uciekła z Krzywego Rogu (obwód chersoński). Do Polski przyjechała z dzieckiem. - Synek ma się w porządku, teraz akurat śpi. Oczywiście jest zmęczony, że nie jest u siebie, ciągle woła: "do domu, do domu". Wszystkie miasta są tam poniszczone przez rosyjskie wojska. Ludzie tracą swoje domy, swoich krewnych. Sytuacja jest opłakana - powiedziała kobieta.

Sytuacja na Dworcu Centralnym

O tym, jak wygląda sytuacja na Dworcu Centralnym opowiedziała nam Maja, wolontariuszka, która niemal codziennie stara się pomóc gościom z Ukrainy, którzy uciekają przed wojną. - Rzeczywistość jest niesamowicie smutna, przerażająca, a równocześnie bardzo piękna. Mamy tutaj naprawdę wszystkie elementy bycia człowiekiem, wszystkie elementy człowieczeństwa - wyjaśniła. - Sytuacja jest przytłaczająca, ponieważ jest bardzo, bardzo dużo ludzi przyjeżdżających. Każdy pociąg to jest dla nas kilkaset osób, z których niektóre mają plan i wiedzą, co dalej, z których niektóre mają pieniądze - dodała.

W Warszawie zaczyna już brakować miejsc w prywatnych domach, ale także w hotelach czy hostelach. - Polacy stają na wysokości zadania, warszawiacy robią naprawdę niesamowite rzeczy - podkreśliła wolontariuszka.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Jak nosić pierścionki? Podpowiadamy! 
Materiał promocyjny

Jak nosić pierścionki? Podpowiadamy!