Władysławowo. Koloniści topili się na strzeżonej plaży
We Władysławowie w ubiegłym tygodniu, pod okiem opiekunów i ratowników, topiło się czworo dzieci., które przebywały nad morzem na kolonii. - Najgorsze jest to, że reakcja ratownika była… żadna. Ci ratownicy nic nie robili, nawet nie weszli do wody. To ja zdążyłem dobiec do linii brzegowej i wskoczyć do wody, a ratownicy … na pewno nie byli w wodzie – mówi Rafał Nakonieczny.
- Dopływałem do portu skuterem i widziałem, że jest akcja ratownicza. Zatrzymałem się, żeby pomóc. Prowadziliśmy resuscytację 45 minut. Udało się przywrócić funkcje życiowe – opowiada Marek Filipczyk.
Uwaga TVN. Kto pilnuje plaży we Władysławowie?
To pierwszy wakacyjny sezon we Władysławowie, kiedy ratowników Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zastąpiono prywatnym podmiotem, który wygrał przetarg.
- Ta firma wygrała też przetarg na pływalni, w ośrodku przygotowań olimpijskich. Gdzie wcześniej jako WOPR pracowaliśmy 21 lat. Wygrała 1 zł na godzinie – mówi Jarosław Radtke, prezes WOPR w województwie pomorskim. I dodaje: - Oni z nami nie nawiązali żadnego kontaktu. Sam osobiście podjechałem i rozmawiałem z nimi. Widziałem w nich zagubienie. Patrzyli na mnie i sami się zastanawiali, co oni tu robią. Zadawałem im pytania, na przykład, dlaczego nie mają tablicy, dlaczego coś nie zostało wpisane, a oni nawet nie wiedzieli, co na tych tablicach meteo wpisać. Pytałem, na którym kanale pracują, rozmawiają, a oni odpowiedzieli, że nie mają radia. Komunikowali się telefonami, używając aplikacji WhatsApp..
Wstrząsające wyniki kontroli
Dotarliśmy do wyników kontroli MSWiA z grudnia 2021 roku. Była ona miażdżąca dla fundacji D.T. Sport. Lista zarzutów jest długa i poważna. Sprawdzono 25 kąpielisk, które zabezpieczała ten podmiot. W kilku miastach jednocześnie na grafiki wpisywane były te same osoby, część ratowników nie posiadała żadnych kwalifikacji, niektórzy dyżurowali przez 36 godzin.
Reasumując, negatywnie oceniono działania fundacji i wskazano, że nie realizuje ona zadań z zakresu ratownictwa wodnego oraz nie gwarantuje bezpieczeństwa.
O sprawę kolonistów, którzy topili się w Bałtyku w połowie sierpnia, zapytaliśmy władze Władysławowa.
- Czy były jakieś nieprawidłowości, to nie będziemy rozstrzygać, ani pani redaktor, ani ja. Od tego są w Polsce odpowiednie instytucje, które mają uprawnienia i dostęp do wiedzy. To one muszą odpowiedzieć na pytanie, czy jakaś nieprawidłowość się odbyła, bo tego dzisiaj nie wiemy – stwierdza Roman Kużel, burmistrz Władysławowa.
Prezes D.T. Sport w ostatniej chwili odwołał spotkanie z naszą reporterką, zasłaniając się trwającym postępowaniem wyjaśniającym.
Organizator kolonii, zdecydował się jedynie na rozmowę telefoniczną. Od blisko 20 lat organizuje letnie wyjazdy dzieci do Władysławowa.
- Wydaje mi się, że wszystko było tak, jak powinno być. To były osoby doświadczone. Traktuję to jako osobistą porażkę, że to się w ogóle stało – przyznaje. I dodaje: - Z mojej wiedzy wynika, że wychowawca zgłosił ratownikom, że jest kolonia.
- Znam to kąpielisko bardzo dobrze. Taka sytuacja nie powinna się wydarzyć. Pierwszym błędem, jaki został popełniony, to to, że nie było komunikacji między ratownikami, a grupą kolonijną. Przed wejściem do wody powinien być krótki instruktarz polegający na tym, że jak słychać jeden gwizdek, to trzeba patrzeć na ratownika, jak są dwa gwizdki, to trzeba wyjść z wody – mówi ratownik WOPR Jarosław Radtke.
Feralnego dnia nie zauważono jednak, że brakuje jednego dziecka. - Bo tych dzieci nikt nie policzył, ratownik najprawdopodobniej nie zwrócił uwagi, kiedy one wchodzą. A wychowawca nie zauważył, że gdzieś tam jedno dziecko zginęło – uważa Radtke.
- Zareagowaliśmy maksymalnie szybko. My się zorientowaliśmy, że brakuje dziecka, poszedłem szukać – stwierdza ratownik, który pracował w czasie kiedy tonęły dzieci.
Ktoś powiedział, że brakuje dziecka?
- Trudno mi to sobie przypomnieć, bo był to bardzo mocny stres, ale myślę, że tak – dodaje.
Dziecko, które topiło się we Władysławowie jest w stanie ciężkim
Dwóje dzieci, które topiły się tego dnia, jedynie mocno się wystraszyło, jedno zachłysnęło wodą i po kilkudniowym pobycie w szpitalu wróciło do zdrowia. W najgorszej sytuacji jest dziewczynka z domu dziecka.
- Lekarze oceniają, że jej stan jest ciężki – mówi Katarzyna Brożek ze Szpitala Copernicus.
- Podmioty, które zatrudniają ratowników, przywożą ich całymi autokarami z Ukrainy i szkolą hurtem. Wypierają ratowników, którzy mają doświadczenie, którzy uciekają do innych prac. Rynek zaczyna robić się coraz gorszy – mówi Jarosław Radtke.
- Dobry ratownik, pracując nad morzem, powinien pierwszy sezon, czy nawet dwa sezony, przyjść i tak naprawdę obserwować pracę ratowników, którzy mają większe doświadczenie – ocenia Paweł Borawski, ratownik WOPR.
Reportaże programu Uwaga! TVN można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Dzieci uczestniczące w koloniach nie mogły wyjść z wody. "Jedna z dziewczynek nie wykazywała czynności życiowych"
- Wystarczyła chwila nieuwagi, a 2-latka mogła utonąć. "Patrzyło na nią sześć dorosłych osób"
- Najczęstszy powód utonięcia. Czym jest prąd wsteczny?
Autor: Izabela Dorf
Źródło: "Uwaga TVN"
Źródło zdjęcia głównego: 500px/Getty Images