Uwaga TVN. Rolnik został postrzelony na polu
Pan Dominik od kilku miesięcy pracował jako rolnik w niewielkiej wsi Chlebowo w Zachodniopomorskiem. Feralnego dnia, razem z innym mężczyzną, zbierał z pola kamienie. - Z daleka było słychać, że [na pobliskiej strzelnicy - red.] odbywa się strzelanie. Dla nas to nie było nic nowego, bo dzień w dzień ktoś tutaj strzela - tłumaczy pan Dominik.
- Nagle pocisk przebił mi nadgarstek i przedramię - relacjonuje młody rolnik. Mężczyzną zaopiekował się jego kolega, zatamował krew. Wkrótce przyjechało pogotowie, które zabrało rolnika do szpitala. - Pocisk otarł się o nerw promieniowy - mówi lek. Jan Kalinowski, ordynator oddziału ratunkowego Szpitala w Stargardzie. I dodaje: - To są obrażenia, które mogą być utrwalone i wtedy trzeba się liczyć, że w pewien sposób ręce będą miały upośledzenie funkcji.
- Olbrzymim szczęściem tego człowieka było to, że kula ominęła wszystkie ważne narządy, takie jak głowa, klatka piersiowa czy brzuch. Mogło to doprowadzić do naprawdę tragicznych zdarzeń, być może nawet śmiertelnych - zwraca uwagę doktor Kalinowski.
Prokuratura prowadzi śledztwo
Okazało się, że kiedy pan Dominik pracował w polu, w tym czasie na strzelnicy oddalonej o prawie kilometr ćwiczyli policjanci. Potwierdziła to Komenda Wojewódzka Policji w Szczecinie, jednak odmówiła komentarza, kierując do prokuratury.
- Prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie w kierunku artykułu 231, chodzi o przekroczenie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, i artykułu 157 kodeksu karnego, to jest spowodowanie obrażeń ciała – mówi Piotr Wieczorkiewicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. - Na tym etapie postępowania nie udzielam dalszych informacji – dodaje prokurator.
- Cieszę się, że nie zginąłem, ale strach pozostał, myśli wracają - mówi pan Dominik. - Dzisiaj już strzelali, wczoraj strzelali. Może za 15 minut znowu zaczną lutować - dodał.
Sąsiadują ze strzelnicą
- Oni strzelają w inną stronę. Nie wiem jakim cudem ten pocisk się wydostał, powinien wyłapać go kulochwyt. Na spacery chodzą tu ludzie z dziećmi. Szczęście w nieszczęściu, że mnie to trafiło, a nie jakieś dziecko - ocenia pan Dominik. Jak to możliwe, że pocisk opuścił strzelnice i prawie nie zabił pana Dominika?
- Ta strzelnica kompletnie nie nadaje się do strzelania na taki dystans - uważa Mariusz Kaczmarczyk, były żołnierz, współwłaściciel strzelnicy B7 w Warszawie.
- Wysokość wału, czyli części kulochwytu, to powinna być minimum jedna piąta długości osi strzeleckiej. Łatwo policzyć, jeżeli oś ma 150 metrów, to mamy 25-30 metrów wysokości wału. Tutaj jest nie więcej niż trzy metry - zaznacza Kaczmarczyk. - Na taką odległość, jeden ruch ręki, przewyższenie lufy o milimetr powoduje, że pocisk leci z pełną prędkością już nad wałem - dodaje ekspert.
W jego ocenie w tym wypadku w ogóle nie ma strefy ochronnej za strzelnicą. - To w ogóle nie powinno być dopuszczone do użytku - przekonuje Mariusz Kaczmarczyk. Podobnie sprawę ocenia były szef wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw. - Wina leży przede wszystkim po stronie kogoś, kto zgodził się na to, żeby szkolenie policyjne z takiej broni odbywało się na tej strzelnicy - mówi Andrzej Kawczyński.
- Karabinek szturmowy, popularnie zwany kałachem, to bardzo popularna broń o dużej sile rażenia. Jest skuteczna i groźna. Ma duży odrzut. Charakterystyka strzelania powoduje, że broń ucieka nie tylko do góry, ale także na bok - tłumaczy Kawczyński.
- Na pewno był to nieszczęśliwy wypadek, ale nieszczęśliwy wypadek spowodowany ludzką niefrasobliwością i masą zaniedbań. Prokurator będzie miał co robić – uważa Mariusz Kaczmarczyk.
Pozwolenie na działalność strzelnicy wydała wójt Starej Dąbrowy, akceptując jej regulamin. Niestety, mimo próśb o spotkanie, urzędniczka była nieuchwytna. Rozmowy odmówił też rzecznik klubu strzeleckiego, do którego należy strzelnica.
- Zastanawia mnie, kto z policji zgodził się na to, żeby strzelanie odbywało się na czymś takim, tego nie da się nazwać strzelnicą - mówi Mariusz Kaczmarczyk.
Przeciwko strzelnicy policyjnej protestowali mieszkańcy
Strzelnica, z której wystrzelono pocisk, który ranił pana Dominika, borykała się już z problemami kilka lat temu. Wtedy mieściła się w gminie Kobylanka. Mieszkańcy na okolicznych polach znajdowali tam pociski, bali się wychodzić z domów. Po kilku latach protestów strzelnicę przeniesiono właśnie do Chlebowa.
- Strzelnica bardzo przeszkadzała mieszkańcom. Przede wszystkim ze względu na uciążliwy hałas - mówi Julita Pilecka, wójt gminy Kobylanka. I dodaje: - Znajdowanie łusek po pociskach było elementem, który chyba najbardziej niepokoił mieszkańców, z uwagi na to bali się o swoje bezpieczeństwo. Huków bały się też zwierzęta.
Po wypadku na polu życie pana Dominika diametralnie się zmieniło. - Wciąż to czuję. Na początku nie mogłem napić się kawy, nie mogłem unieść kubka - mówi mężczyzna. - Teraz nie mogę pracować. Każde prace w rolnictwie wymagają użycia siły. A ja nie mam siły w rękach. I wpływa to też na moje życie prywatne - mówi pan Dominik.
Mężczyzna będzie się starał się o odszkodowanie. - Po pierwsze jest to zagrożenie życia, po drugie uszczerbek na zdrowiu. To nie jest zadrapanie czy wbicie sobie gwoździa w stopę - kwituje pan Dominik.
Odcinek 7290 i inne reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Akcja policji wymierzona w pedofilów. Zatrzymano ponad 150 osób
- Zakaz handlu w niedziele. Rząd zapowiada zmiany: "Jest to uzasadnione szczególnym czasem"
- Chciał okraść sklep i zaatakował kasjerkę. "Pracownica okazała się bardziej zdeterminowana"
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN