Spóźnione listy i niedoręczone awiza, czyli co dalej z Pocztą Polską. "Nie wie, czy jest dinozaurem czy feniksem"

Uwaga! TVN. Poczta Polska - jakie ma plany?
Uwaga! TVN. Poczta Polska - jakie ma plany?
Źródło: Uwaga! TVN

Do niedawna Poczta Polska była największym pracodawcą w Polsce. Zatrudnia około 62 tys. osób i ma w całym kraju 7,6 tys. placówek. Niestety coraz częściej narzekamy na jakość jej usług, opóźnienia oraz niedostarczone listy i awiza. W zeszłym roku zanotowała stratę w wysokości blisko 750 mln zł. Co dalej z państwowym gigantem? Jakie ma plany? Reportaż programu "Uwaga! TVN".

Poczta Polska ma straty

W ubiegłym roku Poczta Polska miała blisko 750 milionów złotych straty. W ciągu najbliższych lat dostanie ze Skarbu Państwa blisko 3,7 miliarda złotych. To rekompensata za obowiązek świadczenia powszechnych usług pocztowych w latach 2021-2025. A to oznacza, że każdy z nas dopłaci do działania poczty prawie 100 złotych.

- Poczty mogą być porównane albo do dinozaurów, żywych skamieniałości. Albo są feniksem, który potrafi się odradzać – mówi dr Mateusz Chołodecki. I dodaje: - Myślę, że Poczta Polska chyba nie wie, i jest to jeszcze gorsze, czy jest dinozaurem czy feniksem. Ma wszystko, by być feniksem, ale trzeba chcieć nim być.

Listonosz czy sprzedawca?

Pan Andrzej był listonoszem. W rozmowie z reporterem Uwagi! opowiedział, że oprócz dostarczania listów musiał zajmować się sprzedażą różnych przedmiotów. Każdy z doręczycieli miał wyznaczony cel sprzedaży.

- Musiało to być za minimum 100 zł. (…) Listonosz musiał mieć pomysł, jak wykonać pracę ze sprzedażą. Z założenia było to jednak niemożliwe. Ja sam, by zachęcić do kupienia towaru, robiłem zdjęcia swoim telefonem – opowiada pan Andrzej.

- Byłem świadkiem, jak kierownictwo straszyło kolegę, że on nic nie sprzedaje. Mówił, że nie ma jak sprzedać, bo nie ma zainteresowanych. I ten pan został zwolniony za to, że nie chciał sprzedawać – przytacza pan Andrzej.

- Doszło do takiego kuriozum, żeby listonosze żeby mieć sprzedaż, to kupowali sami od siebie – dodaje mężczyzna.

Niedostarczone listy

Niedostarczenie awiza przez listonosza może spowodować nie lada problemy.

- Było tak, że siedzę sobie w pracy i nagle dostaję powiadomienie z banku, że naczelnik urzędu skarbowego zablokował mi 8 tys. zł na koncie. Pani powiedziała, że ma w systemie, że przesyłali mi pismo i ponaglenia. Ale ja nic takiego nie dostałem – podkreśla pan Maciej. I dodaje: - Udało się to odkręcić, ale wcześniej nie przyszło ani pismo urzędowe, ani awizo.

Nie zawsze udaje się uniknąć konsekwencji. Kolejny nasz rozmówca, pan Karol, jest osobą z niepełnosprawnością. Chciał się zatrudnić w zakładzie pracy chronionej. Ale żeby to zrobić, musiał uzyskać orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. Nie mógł jednak stawić się przed komisją lekarską, bo poczta dostarczyła mu wezwanie na nią kilka tygodni po wyznaczonym terminie posiedzenia tej komisji.

- W momencie kiedy nie mam orzeczenia, nie mogę znaleźć nowej pracy. Odcinam się od źródła dochodów – ubolewa mężczyzna.

Z kolei pan Maciej prowadzi sklep z żywnością i jednocześnie jest blogerem. Mówi, że zdążył już przyzwyczaić się do tego, że poczta notorycznie dostarcza mu wszelkie rachunki nawet miesiąc po terminie ich płatności. Ale to, co stało się z jednym z listów, który miał do niego przyjść ze Szwajcarii przelało czarę goryczy. Na dodatek sam odnalazł go na poczcie.

- List wysłany do mnie w kwietniu odnalazłem na poczcie 12 lipca. Leżał na poczcie, a był dla mnie o tyle ważny, że straciłem zarobek – zaznacza mężczyzna.

Jak długo idzie list?

Sześć lat temu emitowaliśmy reportaż o poczcie w podwarszawskim Mysiadle. Mieszkańcy tej miejscowości dostawali listy urzędowe po paru miesiącach od ich wysłania. Reporterka wysłała wówczas do osoby mieszkającej w Mysiadle list polecony. Wewnątrz umieściła nadajnik GPS. Okazało się, że list leżał na poczcie pół miesiąca.

Jeden z dyrektorów poczty zapewniał, że taka sytuacja już się nie powtórzy.

- Listy dalej trafiają z opóźnieniem. W ostatnim czasie często dochodzi do awizowania przesyłek, mimo obecności domowników – mówi dzisiaj Marcin Kania, radny gminy Lesznowola.

Co dalej z Pocztą Polską?

Umówiliśmy się na rozmowę z przedstawicielem poczty. Przed spotkaniem, z poczty w Mysiadle pod Warszawą, wysłaliśmy list polecony z zagadnieniami do tej rozmowy. Przesyłka miała do pokonania niewiele, bo 11 kilometrów. List szedł nie jeden dzień, nie dwa dni, ale aż… 5 dni.

- Doręczalność mamy na poziomie chyba 95 proc. I nie jest to coś, w co będziemy teraz inwestować – przyznaje Sebastian Mikosz, prezes Poczty Polskiej.

Dlaczego listy nie docierają do nas szybko?

Okazuje się, że rozwiązanie jest proste - listonosze są zobligowani do dostarczania w pierwszej kolejności listów z sądów i prokuratur, a na dostarczenie innych po prostu brakuje im czasu.

- Listy sądowe, prokuratorskie są priorytetowe, a za każdy dzień spóźnienia listu nakładana jest kara. Listonosz płaci karę od 50 zł do nawet 2,5 tys. zł – mówi były listonosz pan Andrzej. I dodaje: - Nie tak dawno słyszałem, że kolega pobił kolejny rekord, bo miał do doręczenia ponad 500 listów poleconych, jednego dnia. W takiej sytuacji trzeba zostawić zwykłe listy, które muszą poczekać na luźniejszy dzień.

Jakie plany ma Poczta Polska?

- Z tradycyjnej firmy listowo-paczkowej musimy się przekształcić w firmę, która będzie wykorzystywała sieć do usług bliskich dla obywatela. Tak, żeby załatwić wszystko, co można uznać za pożyteczne – tłumaczy Sebastian Mikosz, prezes Poczty Polskiej.

- Jednym z pomysłów jest to, żeby można było u nas załatwiać sprawy administracyjne, tak jak robi to poczta austriacka albo tak jak na pocztach francuskich, gdzie można złożyć wniosek o dowód osobisty albo można odebrać paszport. Poczta musi być bliska obywatelowi i pożyteczna – podkreśla prezes Poczty Polskiej.

Reportaże "Uwagi!" można oglądać na Player.pl.

Zobacz także:

Jak przekazać 1,5% na Fundację TVN? Kliknij w obraz
Jak przekazać 1,5% na Fundację TVN? Kliknij w obraz
podziel się:

Pozostałe wiadomości