"Uwaga!" TVN. Zawalone kamienice w Łodzi
Beata Ambroziak nie może wrócić do swojego mieszkania, ponieważ budynek od roku grozi zawaleniem.
- Wszystkie ściany mam popękane, pełno jest rys, poobcinane są sufity, wszędzie są powstawiane stemple. Boazeria jest wygięta – opowiada pani Beata.
- Najgorsza jest niepewność. Od kilku miesięcy nie mamy żadnych informacji, co z nami dalej – dodaje.
Podobnie lub jeszcze gorzej wyglądają inne lokale w okolicy. Zofia Pokora z synem do swojego budynku mogli wejść tylko raz kilka miesięcy temu.
- Część muru, który się zawalił, był na naszej klatce schodowej – mówi syn pani Zofii.
- Weszliśmy tam, ale z duszą na ramieniu. Bo wszystko tam trzeszczy – dodaje pani Zofia.
- Do tej pory nie wiemy, co się będzie działo z naszą kamienicą, dlatego że z tego, co wiem, do tej pory inspektorat budowlany tam nie wszedł. Dla mnie to jest niezrozumiałe, że firma, która zajmuje się takimi rzeczami, do tej pory nie potrafi podjąć decyzji, a minął rok – mówi Przemysław Pokora.
Łódź. Tunel średnicowy zniszczył ich mieszkania
Zniszczonych mieszkań jest kilkadziesiąt. Wszystkie znajdują się na trasie budowy Tunelu Średnicowego w Łodzi, czyli długiej na ponad 7 kilometrów podziemnej linii kolejowej, przebiegającej pod śródmiejskimi kamienicami.
We wrześniu ubiegłego roku jedna z nich się zawaliła. Od tego czasu ponad 100 osób z sąsiedztwa musi mieszkać w hotelach.
- Boję się, że za jakiś czas ja nie będę miała, gdzie mieszkać – mówi Ewa Witkowska, która od roku mieszka w hotelu.
- Od roku mieszkam w hotelu. W takim małym pokoiku np. w święta nie można nic przygotować, nic ugotować – dodaje pani Beata.
Część rodzin rozdzielono
Osoby, które musiały się wyprowadzić z własnych mieszkań, zostały zakwaterowane w pięciu różnych hotelach. Najgorzej miały rodziny, które zostały rozdzielone. Joanna Gajewska zamieszkała w jednym pokoju hotelowym z mężem, a jej syn i córka w osobnym.
- Po kilku tygodniach córka zaczęła do mnie przychodzić i mówić, że źle się czuje, opuściła się w nauce. Ciężko było jej się zaaklimatyzować, funkcjonować – opowiada pani Joanna.
- Nie mieliśmy pralki, nie mieliśmy kuchni, żeby coś sobie normalnie ugotować i takie małe, błahe rzeczy zaczęły tak się nawarstwiać, że ostatecznie wszyscy wylądowaliśmy u psychiatry – przyznaje kobieta.
- Najgorsze nie jest to, że straciliśmy mieszkanie, tylko utrata bezpieczeństwa i to, że człowiek nie wie, czy będzie miał do czego wrócić. No i to, że nasze zdrowie psychiczne zostało nadszarpnięte. […] Nawet jakby nam powiedzieli, że możemy tam wrócić, to my nie chcemy, bo się boimy – dodaje pani Joanna.
Kto ponosi winę za zawalenie się kamienic w Łodzi?
Tunel to inwestycja PKP Polskich Linii Kolejowych. Jest drążony przez gigantyczną maszynę o średnicy 13 metrów. Technologia jest taka, że gdy zbliża się ona do zamieszkanych budynków, jego lokatorzy, dla bezpieczeństwa, muszą się na dwa tygodnie wyprowadzić.
Jednak w przypadku mieszkańców ulicy 1 Maja i Próchnika w Łodzi, ten okres trwa już prawie rok, ponieważ maszyna utknęła pod bramą frontowej kamienicy, która zaczęła się zapadać.
Czy budowa była dobrze zinwentaryzowana przed jej rozpoczęciem?
- Budowa była dobrze zinwentaryzowana, natomiast nie da się przewidzieć wszystkiego. Wszystko jest spowodowane bardzo trudnym gruntem, który znajduje się pod tymi kamienicami. Trzeba pamiętać, że tarcza, przechodząc przez ziemię, a ma ona ponad 12 metrów średnicy, czyli jak czteropiętrowy budynek, jest narażona na to, że może trafić właśnie na taki obiekt, jak na tę kurzawkę. W Łodzi jest tego bardzo dużo takich obiektów – odpowiada Piotr Grabowski, rzecznik prasowy wykonawcy.
Wykonawcy przyznają, że w miejscu zawalonej kamienicy była głęboka piwnica, o której nie wiedzieli. Ale mieszkańcy twierdzą, że to nie wszystko. Na starych, ponad stuletnich, planach widać, że w miejscu pierwszych pęknięć znajdował się kiedyś obiekt, przypominający studnię.
- Na tych planach widać, że coś jest. Ja się na tym nie znam, ale na pierwszy rzut oka widzę, że jest coś. Oni byli w szoku, jak im powiedziałem, że tutaj była studnia lub coś do studni podobnego – opowiada Błażej Lewandowski.
- To wygląda tak, jakby nie wiedzieli, co robią, nie wiedzieli, co jest pod ziemią, jakie urządzenia architektury budowlanej są na ziemi. To wygląda jak amatorka - dodaje mężczyzna.
- W Łodzi było w tym fragmencie centralnym ponad 8 tysięcy studni i niektóre sięgały do głębokości 800-900 metrów. To zostało po prostu zignorowane – uważa prof. dr hab. Tadeusz Markowski, urbanista z Uniwersytetu Łódzkiego. I dodaje: - Jeżeli idzie tarcza i natrafia na taki ślad, a ta studnia już naruszyła grunt, to następuje tąpnięcie.
Jakie działania zostaną podjęte?
Dodatkowe ryzyko stanowi stan łódzkich kamienic. Część z nich, jak ta, która się zawaliła, w ogóle nie posiada fundamentów. Dla rozgoryczonych mieszkańców najważniejsze jest jednak to, że dalej nie wiedzą, jak długo jeszcze będą musieli żyć na walizkach.
Dlatego podczas nagrywania wywiadu z przedstawicielami wykonawcy oraz PKP PLK dołączyli do rozmowy.
- To nie jest dla nas niekomfortowe. Rok czasu wywaliliście z naszego życia rodzinnego i towarzyskiego – mówił jeden z poszkodowanych mieszkańców.
- To jest sytuacja, której nikt nie był w stanie przewidzieć i my jako generalny wykonawca przecieramy poniekąd pewne procedury i ścieżki – tłumaczy Piotr Grabowski, rzecznik prasowy wykonawcy.
Dlaczego tak długo nie podjęto żadnych decyzji ws. mieszkańców i ich lokali?
- To są kwestie bezpieczeństwa. Przede wszystkim tarcza musi wyjechać z tego rejonu, żeby później ocenić, w jakim stanie są budynki i czy nadają się do zamieszkania. Dopiero wtedy państwo podejmą ostateczną decyzję – mówi Rafał Wilgusiak, rzecznik prasowy PKP PLK S.A.
Jakie kroki zostaną teraz podjęte?
- Krok pierwszy to jest wznowienie pracy tarczy. Obroty udało się wykonać w czerwcu. Krok drugi, wzmocnienie gruntu pod fundamentami tych trzech newralgicznych kamienic. Krok trzeci, wyjazd tarczy spod tych kamienic, dojazd do bloku postojowego, który już został wybudowany i krok czwarty, rozpoczną się wszystkie procedury związane z ekspertyzą, naprawą budynków i ulicy, odbudową infrastruktury, tak aby te budynki móc oddać. Te procedury rozpoczną się w grudniu – mówi Piotr Grabowski, rzecznik prasowy wykonawcy.
- Stoję przed kamienicą, w której jest moje mieszkanie, ale czuję się bezdomna, bo ja nie czuję, że wchodzę do swojego mieszkania. Tam już prawie nie ma moich rzeczy, bo je wywiozłam. Wchodzę tam, jakbym do sąsiadki wchodziła podlać jej kwiatki – przyznaje pani Marta, stojąc pod jedną z kamienic.
Inne reportaże "Uwagi!" można oglądać także na player.pl.
Zobacz także:
- Odebrano mu rentę i ubezpieczenie, mimo że jest niepełnosprawny od urodzenia. "To dla mnie nie do pojęcia"
- Nie zaciągali kredytów, a okazało się, że je mają. "Kwota zobowiązań to 1,8 mln zł"
- Odziedziczyli kamienicę i żyją walącym się budynku. "W sypialni miałam minus 7"
Autor: as/dc
Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Uwaga!" TVN